– Na ten dzień nikogo nie trzeba mobilizować – mówi Mirosław Smyła przed niedzielnym meczem z GKS-em Katowice.

Na początku tygodnia nie było to takie pewne, a zatem: ulga, że gramy?
– Od tego jesteśmy. Fakt faktem, że jest przerwa na reprezentację, nie gra ekstraklasa, w pierwszej lidze odbędzie się w weekend tylko jeden mecz. Jesteśmy więc takim rodzynkiem na piłkarskim torcie. Obyśmy nie rozczarowali tych, którzy chcą nas oglądać. Niech widowisko będzie jak najlepsze. Przyjemnie byłoby, gdyby dobrze się skończyło.

Inauguracja sztucznego oświetlenia to ważny moment?
– Jupitery na pewno zaświecą, ale czy dadzą spodziewany efekt? Nie zapominajmy, że w weekend zmieniamy czas, dlatego rozpoczniemy o takiej porze, jaką dziś jest 16:45. Cieszę się jednak, bo oświetlenie pokazuje, że w Opolu znowu coś poszło krok do przodu, poprawiła się jakość infrastruktury. Bez tego mecze nie mogłyby rozpoczynać się o późniejszych porach, a przecież takie mamy plany.

Odra jest wyżej w tabeli, ale…?
– Nie ma co ukrywać, że to GKS powinien być faworytem tego meczu. Nie podlega to dyskusji. Oglądałem na żywo Katowice w spotkaniu z Rakowem. Pokazały, że mają pomysł, wiedzą, jak grać z rywalami tego pokroju, a wiemy dobrze, jaką jakością Raków dysponuje. W drugiej połowie „Gieksa” musiała bronić się w dziesiątkę i czyniła to bardzo mądrze. Mamy świadomość, że wizytę złoży nam w niedzielę przeciwnik nie tylko renomowany, co i przygotowany do rundy wiosennej. U nas jednak też każdy ma dwie ręce, dwie nogi i jest od tego, by walczyć. Czasami decyduje przecież dyspozycja dnia. Na taki mecz nie trzeba nikogo mobilizować.

Obawiacie się o stan murawy?
– Myślę, że boisko nie rozczaruje. Wygląda coraz lepiej, a spójrzmy, że zawodnicy jednej i drugiej drużyny są wygłodniali, spragnieni gry. Liczę, że dzięki temu stworzą widowisko, w którym czekamy oczywiście na happy end.

Mateusz Kuchta przebywa na zgrupowaniu reprezentacji młodzieżowej, dlatego do bramki wraca Tobiasz Weinzettel. Jest pan spokojny?
– Oczywiście, że tak. Cały czas mamy w kadrze dwóch wyrównanych bramkarzy, którzy ze sobą rywalizują. To się nie zmienia. Po porażce w Legnicy, a przed meczem z Puszczą, decyzja o postawieniu na Kuchtę opłacała się. Zremisowaliśmy bezbramkowo, Mateusz stanął więc na wysokości zadania, być może również dzięki postawie w tym spotkaniu doczekał się powołania. Teraz otwiera się szansa dla Tobiego, który wie, co na tej pozycji się robi. Nie ma się czym martwić. Między słupki wskoczy zawodnik o podobnym poziomie.

Porażka z Miedzią, remis z Puszczą, sparingowa porażka 0:1 z trzecioligową Stalą Brzeg. Pewność siebie została zachwiana?
– Nie, spokojnie. Co do tego sparingu, to odbył się w katastrofalnych warunkach. Widać było po zawodnikach, że ważniejsze jest dbałość o zdrowie niż ćwiczenie czegokolwiek. Przyznam, że trochę żałowałem, iż doprowadziłem do tego sparingu. Na szczęście nic złego – urazy, kontuzje – się nie wydarzyło. Głębsza analiza nie miała sensu, a taki prysznic – czy raczej opad śniegu na głowę – też nam się przydał. Jest motywacja, wszyscy na treningu są zdyscyplinowani, solidnie pracują.

Kłopotów kadrowych mimo to nie brakuje?
– Jest to jakiś problem, że u kilku zawodników – ze względu na zmianę nawierzchni treningowej, przechodzenia z boiska sztucznego na naturalne i odwrotnie – pojawiły się mikrourazy. Trochę to burzy nasze przygotowania do spotkania z GKS-em, ale wierzę, że do następnego meczu, w Chojnicach, będę miał do dyspozycji w komplecie już całą kadrę.

GKS Katowice, Chojniczanka… To sądny czas, który zdecyduje, o co będzie grać Odra wiosną?
– Mamy tego świadomość. Dorzucając do tego przełożony mecz z Rakowem, otrzymujemy zestaw trzech meczów, po których dostaniemy odpowiedź, w jakim kierunku zmierza Odra. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że jesienią gra rywali przeciw nam była inna. Drużyny atakowały, prowadziły otwarty futbol, było więcej swobody i miejsca do ataku szybkiego. Dziś – widać to było nawet po Miedzi, liderze, bardzo silnym, do którego przyjechaliśmy w gości – że to się zmieniło. Legniczanie momentami wycofywali się, czekali na kontry, to już nie był ten sam styl, który zaprezentowali u nas w sierpniu. Można powiedzieć, że Odra wypracowała sobie markę. Tym trudniej jest nam w kolejnych meczach. Musimy prezentować jeszcze więcej jakości, stwarzać jeszcze więcej sytuacji. I wykorzystywać je, bo mieliśmy ich z Miedzią i Puszczą całkiem sporo. Liczę na napastników; Szymona Skrzypczaka, który jest w dobrej dyspozycji, więc pozostaje kwestia wstrzelenia się. Aklimatyzuje się David Ledecky. Mamy pole manewru. Wierzę, że któryś z nich odpali. Gdybyśmy nie stwarzali sytuacji, to naprawdę bym się martwił. No, ale stwarzamy je. Brakuje kropki nad „i”, łutu szczęścia. Oby dopisał już w niedzielę.

Odra Opole – GKS Katowice
23. kolejka Nice 1 Ligi
niedziela, 25 marca, godz. 17:45, stadion przy ul. Oleskiej 51

Sędziuje: Dominik Sulikowski (Gdańsk)

foto: Mirosław Szozda