W wieku niewiele ponad 16 lat w barwach Odry zanotował swój debiut w seniorskiej piłce. To do naszego klubu wrócił po 1,5-rocznej przerwie od futbolu spowodowanej problemami kardiologicznymi. Choć pochodzi z Głogówka, gdzie – jak sam mówi – kibicuje się Widzewowi, życzy opolanom nowego stadionu. I sukcesów, ale niekoniecznie… najbliższej niedzieli, gdy zawita na Oleską z GKS-em Katowice.

Co oznacza dla ciebie powrót do Opola?
– Jest sentyment. W barwach Odry debiutowałem w seniorskiej piłce, gdy drużyna grała jeszcze w trzeciej lidze. Fajnie będzie wrócić do Opola, bo stąd poszedłem dalej w świat. Cieszę się, że dostałem szansę od trenera Mielnika, a i trener Żuraw na mnie stawiał, dzięki czemu dodałem od siebie mała cegiełkę do awansu do drugiej ligi zachodniej. Trochę czasu minęło, trochę się zmieniło. Osób, z którymi byłem wtedy w szatni, już nie ma, ale kilku kolegów zobaczę. Mateusz Kuchta przebywa co prawda na zgrupowaniu kadry, ale z Vaclavem Cverną graliśmy w GKS-ie Bełchatów, a z Filipem Żagielem znamy się z Pomologii Prószków.

Dla ciebie przejście z Pomologii do Odry było dużą sprawą?
– To był okres, w którym byłem testowany przez kilka klubów ekstraklasowych. Pamiętam, że wróciłem ze sprawdzianów w Lechu Poznań, który był wtedy połączony ze szkółką w Szamotułach. Miałem tam trafić. Byłem już na obozie, planowaliśmy dopięcie formalności dotyczących szkoły i internatu. Wracając do Opola, spotkałem się z prezesem OZPN, świętej pamięci Markiem Procyszynem. Byłem u niego na rozmowie i sądziłem, że chodzi o jakiś temat związany z kadrą województwa. Pogadaliśmy chwilę i skończyło się tak, że… Podpisałem umowę z menedżerem, którego prezes znał i któremu mnie polecił. Otrzymałem zapewnienie, że jest opcja Odry. Pomyślałem, że to bez sensu, skoro równie dobrze mogę zostać w Prószkowie. Po co ruszać się z Pomologii? By grać w tym samym roczniku? Szybko wyprowadzono mnie z błędu, mówiąc, że trenerzy z zespołu seniorskiego Odry są na tak. Pojechałem na kilka treningów, spodobało mi się w klubie, a ja widocznie spodobałem się swoją postawą na boisku. Doszliśmy do porozumienia i podpisałem kontrakt.

Co zapamiętałeś z debiutu w seniorskiej piłce, który zaliczyłeś niedługo po swoich 16. urodzinach?
– Wyjazdowy mecz z Victorią Częstochowa… Zostałem wystawiony na lewej obronie. Bodaj w piątej minucie skręciłem kostkę. Bolało mnie, ale zacisnąłem zęby i grałem dalej. Bodajże miałem nawet dwie sytuacje bramkowe. Wygraliśmy 1:0; gola strzelił Tadziu Tyc.

Który ze starszych zawodników miał na ciebie największy wpływ?
– Pod względem kawału, dowcipu, żartu, wiodącą postacią w szatni był Marcel Surowiak. Mile wspominam Sebastiana Deję, Tomka Copika, Maciek Michniewicz niedawno zaprosił mnie do Opola na charytatywną „gierkę” na Orliku. Pamiętam sytuację, gdy nie miałem jak dostać się z treningu do Prószkowa na lekcje. Podwiózł mnie Tomek Drąg, dziś już niestety też świętej pamięci. To było bardzo pozytywne. Spotkałem się w Odrze z dojrzałymi facetami, mającymi już rodziny. Ja byłem wtedy 16-latkiem, odstawałem nie tylko fizycznie, technicznie i pod względem doświadczenia. Uczyłem się też od nich życia. Słuchałem historii, próbowałem się czegoś dowiedzieć i nauczyć. Naprawdę dobrze, że w takim wieku trafiłem do tej szatni.

Poza stadionem, masz w Opolu jakieś swoje ulubione miejsce?
– Akurat byłem w takim wieku, że nigdzie nie chodziłem. Kursowałem na trasie szkoła-internat-trening. Teraz gdy przyjeżdżam w rodzinne strony, też jestem w Opolu bardzo rzadko. Dlatego nie znam żadnej kawiarni czy restauracji, którą warto polecić.

O problemach z sercem, przez które straciłeś 1,5 roku, mówiłeś już nieraz i nie będziemy do tego wracać. Zapytamy jednak, jak wspominasz w całej tej sytuacji zachowanie Odry?
– Wtedy był to dla mnie taki czas, że nawet się nad tym nie zastanawiałem. Okazało się, że nie będę mógł grać w piłkę. Mój menedżer był w kontakcie z klubem. Po powrocie i wyleczeniu – nazwijmy to – kontuzji, po uporaniu się z problemami zdrowotnymi, Odra wyciągnęła do mnie rękę jako pierwsza. Miałem też wtedy zapytanie z innego opolskiego klubu, MKS-u Kluczbork, który wtedy grał w drugiej lidze. Mogłem więc pójść wyżej, ale nie wiedziałem, czy po tak długiej przerwie będzie to dobry pomysł. Wybrałem Odrę, bo znałem ludzi, atmosferę, która zawsze była fajna. Nie chciałem też ruszać się gdzieś dalej, bo dalej chodziłem do Prószkowa do szkoły. Dziękuję trenerom Mielnikowi i Żurawowi, że dostałem od nich w Odrze szansę gry na seniorskim poziomie, dzięki czemu potem udało się wybrać na testy do Francji.

Pochodzisz z Głogówka. Jeśli tam ktoś interesuje się piłką, to automatycznie powinien kibicować Odrze?
– Powiem szczerze, że bardziej panuje Widzew Łódź. Wiele osób jest za Widzewem. Z drugiej strony, kilku moich kolegów studiuje w Opolu, dlatego chodzą na Odrę. Gdy w niedzielę będę tam grał, na pewno na trybunach będą znajomi, rodzina moja, ale i żony, która też jest z tych okolic. Myślę, że w Głogówku Odrze też kibicują. To w końcu najbliższa naszej miejscowości pierwsza liga.

Wracasz często?
– Na co dzień mieszkam w Katowicach, blisko Silesia City Center. Mamy teraz małe dziecko, więc dojeżdżanie 100 kilometrów w jedną stronę byłoby bolączką. Wiadomo, jest autostrada A4, ale lepiej być na miejscu. Do Głogówka jeździmy raz w miesiącu, odwiedzamy rodziny.

Gdy poznałeś życie w dużym mieście, nie tęsknisz trochę za rodzinnymi stronami, klimatem mniejszej miejscowości?
– Szczerze odpowiem, że gdy w czerwcu czy grudniu, mając dłuższy urlop, wracam do Głogówka na trochę dłużej, to jest to taka moja mała kryjówka. Można spokojnie odpocząć, nic mnie nie goni, nie ma żadnej presji. Wszyscy wiedzą, że lubię się pośmiać, nie rozmawiać tylko o piłce i pracy. Tam to łapię. Odnajduję spokój.

Dotknąłeś w dzieciństwie rolnictwa?
– Wiadomo, że są rodziny, które żyją tam tylko i wyłącznie z rolnictwa. Dawniej w Głogówku była też znana ciastkarnia. Każdy sobie jakoś radzi, ale też nie jest to wioska, a małe miasteczko, gdzie ludzie znajdują pracę i nie są skazani tylko na pracę na roli. Mnie akurat ona ominęła. W dzieciństwie cztery razy w tygodniu jeździłem na treningi do Prudnika. Wracałem ze szkoły, jadłem obiad, wracałem wieczorem, odrabiałem zadanie domowe i szedłem spać. W weekendy też czasu nie było, skoro grało się mecze.

Jako przedstawiciel naszego województwa, życzyłbyś sobie widzieć silną Odrę, grającą na nowoczesnym stadionie, być może w ekstraklasie?
– No jasne, że tak. To byłaby duma opolan. Gdy w Opolu powstanie nowy stadion, to tylko uwypukli aspiracje i pokaże, że klub chce awansować, chce być w czołówce polskiej ligi. Tego życzę. Teraz drużynie też dobrze idzie, jako beniaminek mają dużo punktów i bardzo dobrze radzą sobie na swoim stadionie. Publika niesie, sukces powoduje, że coraz więcej kibiców interesuje się tym, coraz więcej osób mówi o Odrze również poza okolicami Opola. Szkoda, że tak niewiele drużyn z Opolszczyzny występuje na szczeblu centralnym. Dlatego kibicuję Odrze. I wiesz co? Chciałbym, żebyśmy awansowali we dwójkę. Odra i „Gieksa”.

Z Odry odszedłeś w 2013 roku do rezerw francuskiego Valenciennes. To była trudna decyzja?
– Zawsze marzyłem o wyjeździe zagranicę. Dyskutowałem na ten temat z menedżerem i rodziną. Ostatnie zdanie zawsze należy jednak do mnie. Wybrałem Francję. Wiele się nauczyłem. To był dla mnie dobry czas. Co prawda pisałem się na rozłąkę z rodziną, ale szybko się przyzwyczaiłem, jak najszybciej chciałem poznać język, by komunikować się w szatni z zespołem. Nie żałuję tego kroku. Mam do dziś kontakt z kolegami, którzy zadebiutowali już w Ligue 1. Potem nadarzyła się szansa gry w ekstraklasowej Koronie Kielce i z tego skorzystałem. Dziś mogę pewną wiedzę wykorzystywać w polskich warunkach, podpowiadać młodszym chłopakom. Wielu młodych teraz wchodzi do zespołu z akademii „Gieksy”, podpytują. Choć nie jestem megadoświadczony, to pamiętam, co trenerzy mówili mi, gdy byłem w ich wieku.

Z ekstraklasy szybko odszedłeś do pierwszej ligi, w Bełchatowie zaliczyłeś spadek, w Grudziądzu – mimo świetnego sezonu – nie skończyło się awansem. Brakuje ci sukcesu drużynowego?
– Na pewno tak. Trochę też ominęło mnie wskutek problemów zdrowotnych; choćby mistrzostwa Europy U-17, na których zajęliśmy 3. miejsce. Gdybym wtedy w tym uczestniczył, dziś byłby to pewnie mój największy sukces. Na razie powiedzmy, że jest 1:1. W 2013 roku awans z Odrą, a w 2016 – spadek z Bełchatowem. Tak to w życiu sportowca bywa, że trzeba się liczyć z porażkami. Wierzę jednak, że teraz rozgrywamy dobry sezon, po którym „Gieksa” będzie mogła poszczycić się jakimś sukcesem.

Indywidualnie, w plebiscycie portalu gol24.pl zostałeś wybrany najlepszym piłkarzem sezonu 2016/17 w Nice 1 Lidze. Szok?
– Byłem zaskoczony już tym, że wybrano mnie do grona najlepszych środkowych obrońców sezonu. Wiadomo, że jeśli drużyna dobrze gra, to ujawniają się też indywidualności. Ucieszyłem się, że wysłano na mnie sporo sms-ów, za co dziękowałem już wcześniej. Również kolegom z Olimpii, bo to był tak naprawdę wspólny sukces zespołu. W tym roku fajnie byłoby to powtórzyć.

Ucieszył cię angaż w GKS-ie trenera Jacka Paszulewicza, z którym współpracowałeś w Grudziądzu?
– Mieliśmy tam bardzo dobry okres. Walczyliśmy o awans. Szczerze mówiąc, to po poprzednim sezonie sądziłem, że trener odejdzie, mając propozycję z ekstraklasy. Z tego, co czytałem, miał jakąś propozycję, ale nie skorzystał, chcąc budować coś na dłuższą metę w Olimpii. Nie udało się, ale teraz trener znalazł się w bardziej perspektywicznym klubie. Plan gry, pomysł taktyczny, może wypalić tu jeszcze lepiej niż w Grudziądzu. W Katowicach jest bardziej doświadczony zespół, zawodnicy mają na koncie więcej meczów w ekstraklasie. W Olimpii było 14 czy 15 młodzieżowców, dlatego taki wynik, jaki osiągnęliśmy, poszedł w świat. Okazało się, że można ugrać coś młodzieżą, prezentując przy tym dobry futbol. W Katowicach może być podobnie.

Wierzysz w awans mocniej niż jeszcze w grudniu czy listopadzie?
– Mamy teraz naprawdę bardzo dobrą serię, do tego czujemy się bardzo dobrze przygotowani motorycznie. Nie chcę zapeszać. Będziemy walczyć do końca. Mamy swój cichy cel. Określiliśmy go sobie w szatni. Na ile się powiedzie – zobaczymy w czerwcu. Teraz czeka nas kilka trudnych meczów i to będzie weryfikacja naszej zimowej pracy. One odpowiedzą na pytanie, czy jesteśmy gotowi na kolejne wyzwania.

Czego spodziewasz się w niedzielę przy Oleskiej?
– W czwartek analizowaliśmy Odrę. To naprawdę bardzo skuteczna pod bramką rywala drużyna. Musimy się wystrzegać prostych błędów. Nie wiadomo też, jaka będzie murawa, choć mamy już kalendarzową wiosnę, to kilku stopni na termometrze jeszcze brakuje. Oby było dobre widowisko, zwłaszcza że nie zabraknie też naszych kibiców, dla których to niedaleki wyjazd. Odra nie zaczęła najlepiej, przegrywając w Legnicy i remisując z Puszczą. Zobaczymy, jak to będzie. Spodziewam się ciężkiego meczu, ale myślę, że to GKS wyjdzie z niego zwycięsko.

Lukas KLEMENZ
urodzony: 24.09.1995
wzrost/waga: 191/88
pozycja: obrońca
kluby: Sparta Prudnik, Fortuna Głogówek, Pomologia Prószków, Odra Opole (2011-2013), Valenciennes FC B (Francja, 2013-14), Korona Kielce (2015), GKS Bełchatów (2015-16), Olimpia Grudziądz (2016-17), GKS Katowice (2017-?)
w ekstraklasie: 10/0
w I lidze: 57/3
w Odrze: 9/0

Odra Opole – GKS Katowice
23. kolejka Nice 1 Ligi
niedziela, 25 marca, godz. 17:45, stadion przy ul. Oleskiej 51

Sędziuje: Dominik Sulikowski (Gdańsk)

foto: Sławomir Jakubowski/archiwum NTO & Mirosław Szozda