– Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa – zapewnia Mirosław Smyła przed meczem z Zagłębiem Sosnowiec.
Jakie odczucia towarzyszą przed niedzielnym wyjazdem do Sosnowca?
– To nasz trzeci z rzędu mecz w roli gości, z trudnym rywalem. Chcemy pokazać się z jeszcze lepszej strony niż na Rakowie. Oczywiście, wolelibyśmy wygrywać. Gdy nie ma zwycięstw – nie ma zadowolenia, ale trzeba przyznać, że w Częstochowie zagraliśmy dobre zawody. Byliśmy zdyscyplinowani, agresywni, wybiegani. Analiza przebiegniętych kilometrów pokazała, że osiągaliśmy wręcz rekordowe dla nas wyniki. Mecz co prawda nie obfitował w wiele sytuacji bramkowych, gole nie padły, ale samo zaangażowanie, jakość piłkarska sprawiła, że był to kawałek widowiska. Oba zespoły w tym dniu pokazały się z pozytywnej strony i oba stać na regularne punktowanie. Jesteśmy Odrą Opole, dlatego chcemy w niedzielę zagrać dobry mecz na boisku rywala i zostawić po sobie dobre wrażenie.
Patrząc na to, jak trudny terminarz mamy na starcie tej wiosny, chyba tym bardziej należy docenić to, jakie wyniki osiągaliśmy z tymi rywalami w analogicznym momencie rundy jesiennej?
– Po meczu z Rakowem powiedziałem, że zdobyliśmy punkt na poziomie prawdziwej pierwszej ligi. To był punkt, na który zapracowaliśmy nie szczęściem, a solidną robotą. Właśnie taką grą dąży się do celu, do sukcesu. Pamiętajmy, że w poprzedniej rundzie wygrywaliśmy meczem, mimo że przeciwnicy stwarzali nieraz sporo sytuacji. My trafialiśmy, mając ich mało. Szło, takie serie się zdarzają i trzeba je cenić. Im więcej wygranych, tym wyżej jesteś w tabeli. Odra zdobywa niesamowite doświadczenie na poziomie pierwszoligowym. Nikt nas już teraz nie lekceważy, ale nie jesteśmy też zespołem liczącym na szczęście. Gramy ze wszystkimi jak równy z równym. Czasem o wyniku decyduje kwestia dyspozycji dnia. Nie jest jednak tak, że mierzy się słaby z dobrym i czasem ten słaby ma szczęście. Patrząc w przyszłość, trzeba myśleć, co dalej z Odrą. Szukać rozwiązań organizacyjno-personalnych, które pozwolą, by zespół wskoczył na wyższy „level”. Cieszę się, że zarząd analizuje to, co się dzieje, wyciąga wnioski, patrzy w przyszłość.
Ale w górę tabeli jeszcze spoglądamy?
– No jasne! A dlaczego nie?! To naturalna kolej rzeczy, że analizuje się tabelę, swoją grę, postawę przeciwników. Nikt nam tego nie zabroni. Liga do końca będzie nieprzewidywalna i konia z rzędem temu, kto wskaże poprawnie zespoły, które awansują i spadną. Jednocześnie, zerkamy też w dół. Liczba punktów, którą mamy obecnie, jeszcze nie gwarantuje realizacji postawionego przed sezonem celu. Jesteśmy jednak blisko.
W niedzielę wróci pan na Stadion Ludowy, gdzie pracował pan przez 1,5 roku. Rusza to jeszcze?
– O rywalu powiem tyle, że Zagłębie Sosnowiec – podobnie jak GKS Katowice – zawsze będzie kandydatem do awansu, stawianym przed sezonem w gronie faworytów. Transfery, szum, częstokroć napompowany balonik – to powoduje, że te kluby to firmy. Liga się toczy, teraz przyspieszy, będzie odrabianie zaległości i dopiero za kilka tygodni stwierdzimy miarodajnie, na jakiej pozycji plasuje się Zagłębie, mające ogromne możliwości, cele i marzenia. Z grona zawodników, z którymi pracowałem, nie ma już dziś praktycznie nikogo. Został tylko Patryk Mularczyk, którego wtedy wprowadzaliśmy jako młodziutkiego chłopaka. Życzę mu sukcesów, bo to fajny piłkarz. Jest jeszcze w zespole „kiero”, Piotr Caliński. A tak, to wspominać za bardzo nie mam kogo.
Sytuacja kadrowa martwi czy cieszy?
– Martin Baran dostał dwa mecze kary, więc za tydzień na Wigry będzie już do dyspozycji. Pełny trening rozpoczyna Bartek Maćczak, lada dzień wdrażany będzie Mateusz Czyżycki, od przyszłego tygodnia do zajęć wróci Gabriel Nowak. Liżemy rany, leczymy się, ale nikt nie narzeka. Do Sosnowca jedziemy tym, co mamy. A mamy ciekawą drużynę, do której w dodatku po pauzie za kartki wraca „Skrzypa”. Jest więc większe pole manewru. Podnosimy się z kolan i walczymy. Odra nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Zagłębie Sosnowiec – Odra Opole
25. kolejka Nice 1 Ligi
niedziela, 8 kwietnia, godz. 17:45, Stadion Ludowy w Sosnowcu przy ul. Kresowej
Sędziuje: Paweł Pskit (Łódź)
foto: Mirosław Szozda