Przed rozpoczęciem urlopu porozmawialiśmy z trenerem zespołu #U14 – Markiem Durajem.

Trenerze, z jakimi wyzwaniami Pańska drużyna musiała się mierzyć w zakończonym niedawno sezonie?  

– Pierwszym wyzwaniem, na pewno największym była transformacja z piłki dziecięcej do piłki młodzieżowej, ponieważ rocznik U14 to rocznik, który rozpoczyna pion młodzieżowy w naszej akademii. Po naborach rok temu chłopcy zmienili boisko już na pełnowymiarowe boisko seniorskie, zmienili wymiar liczbowy na boisku z dziewięciu na jedenastu i przeszli z bramek pięć na dwa na bramki seniorskie. Kolejną kwestią jest ilość obciążeń i ich specyfika. Mam tu na myśli rzeczy związane z motoryką, tj. treningi bardziej skupiające się na sile kończyn dolnych, czy na takich naszych “środach”, których chłopcy nie cierpią, ale cały czas im tłumaczymy, że są bardzo potrzebne. Stosujemy w nich biegi interwałowe na bardzo dużej intensywności, po których naprawdę ciężko wyglądają i na ogół wykonujemy je na koniec treningu. Kolejnym wyzwaniem jest to, że ponownie zaczęli grać z rocznikiem starszym. Mianowicie u nas w województwie nie ma podziału jak, chociażby w województwach ościennych na ligi podzielone konkretnie na roczniki.  Mamy podział na kategorie wiekowe, czyli jeżeli jesteśmy w trampkarzu, a gramy w Opolskiej Lidze Trampkarzy, to jako rocznik 2010 rywalizujemy również z chłopakami starszymi z innych zespołów. To najważniejsze wyzwania, z którymi mierzyliśmy się w sumie przez większość sezonu.

Mówiąc o tych wyzwaniach, chociażby warto wspomnieć o tych rocznikach. W sensie, że rywalizujecie ze starszymi chłopakami, no i też ciekawa sytuacja, że na jesień w pierwszej rundzie rywalizujecie ze swoją starszą drużyną, która później wywalczyła awans do Centralnej Ligi Juniorów U15. Jaki jest to widok dla trenera, widząc dwie Odry na pierwszym i drugim miejscu?  

– Na pewno bardzo przyjemny i wizerunkowo oraz sportowo. Dający taką satysfakcję z tego, że chłopcy bardzo szybko zaadoptowali się do tej ligi, jest to sygnał dający innym drużynom i zawodnikom z województwa, że u nas wykonuje się dobrą pracę. Sama informacja o tym, że nasz starszy zespół wszedł do Centralnej Ligi Juniorów U15 jest bardzo kluczowa dla nas, o czym wiem dzisiaj, a nie wiedziałem tego w momencie, kiedy zespół rocznika 2009 wygrywał  ligę. Wszystko dlatego, że powstała reforma CLJ U15 i ta liga zostanie rozszerzona od nowego sezonu, a tym samym zespół, który nawet zająłby ostatnie lub przedostatnie miejsce, nie spadnie po rundzie wiosennej. Gwarantuje to nam udział w rozgrywkach centralnych. Tym bardziej jest to dla nas kluczowe, że nie będziemy grać tam rundy, a cały sezon. Przed nami bardzo duże wyzwanie, któremu wierzę że nasz zespół podoła.

Wspomniał trener o tym przejściu z piłki dziewięcioosobowej na jedenastoosobową. Jak to wyglądało w takim razie z kontuzjami, bo jednak jest to duży skok oraz sam fakt zmiany boiska na większe. Jak więc zawodnicy trenera poradzili sobie z tymi zmianami?  

– Dokładnie, to też jest temat warty uwagi oraz swego rodzaju wyzwanie. Przez pierwszy okres, czyli rundę jesienną zdarzały się lżejsze kontuzje i choroby jak to bywa w zespole. Czterech zawodników ze składu dwudziestu pięciu chłopaków miało frekwencję równą 100%  co też jest duży wyczynem. Cały czas trenujemy tak samo, troszeczkę przekładamy obciążenia, a nawet czasami z nich schodzimy, bo widzimy, że zespół musi się „odetkać”, ale też patrząc procesowo, a nie tu i teraz. Chcemy, żeby te obciążenia cały czas wzrastały, tym bardziej że chłopcy rosną i przygotowujemy ich finalnie do piłki seniorskiej. W pewnym momencie pojawił się duży wysyp tych kontuzji,  czyli urazy mechaniczne, naciągnięcia mięśni, czy podkręcenie stawu skokowego. Chłopcy wracali do zdrowia po dwóch, trzech tygodniach lub miesiącu, ale zdarzyły się nam też takie urazy, które są dedykowane temu wiekowi. Mam na myśli chorobę Osgooda-Schlatera popularnie nazywaną „martwicą guzowatości kości piszczelowej”, a to wszystko wynika z tego, że teraz jest duży peak wzrostu zawodników, czyli rosną, ale bardzo szybko w krótkim okresie, a mięśnie nie nadążają za kośćmi. Tym samym aparat ruchu jest nieopakowany, nie jest chroniony, a obciążenia, czyli wszystkie hamowania, przyspieszenia, treningi oraz mecze na różnych nawierzchniach oraz to jak chłopcy funkcjonują w szkole, po zajęciach i jak wygląda ich regeneracja po treningu rzutuje na kondycję ich organizmów. Rozmawiamy o tym bardzo dużo, zawsze zwracamy na to uwagę, aby tego nie bagatelizowali, bo mogą w  czasie po zajęciach, nawet przewijać sobie TikToka, ale robić swoje w zakresie prewencji i regeneracji. My oczywiście nie będąc z nimi w domu fizycznie nie wiemy jak się odżywiają, oraz jak się regenerują. Składając te rzeczy w jedność powoduje to, że kontuzje mogą wystąpić, mogą się również przeciągnąć lub powtarzać. Mamy też dwa przypadki tzw. kręgoszczeliny, gdzie chłopcy są wyłączeni na kilka miesięcy, być może nawet na pół roku i stracili całą rundę wiosenną, ale jak rozmawiałem z naszym lekarzem klubowym, to po prostu jest to związane z ich wiekiem rozwojowym. To przykra dla nas wiadomość ale liczę, że zarówno Piotrek jak i Szymon bardzo sumiennie pracują nad swoim powrotem do pełnej dyspozycji.

Jeśli trener mógłby powiedzieć o takich kluczowych momentach sezonu, były to właśnie te wspomniane urazy, które zmieniały plan na przygotowania do meczu czy coś innego?

– Myślę, że nie urazy. Cały czas idziemy procesem… na pewno wyhamował nasze pójście do przodu okres dużej ilości kontuzji w części rundy wiosennej. Trenując w ograniczonej liczbie zawodników  mikrocykle były zaburzone i pewne rzeczy, które chcielibyśmy udoskonalać lub wprowadzać musiały poczekać. Także jakbym miał powiedzieć czy optymalnie wykorzystaliśmy ten okres, to powiem, że nie, ale no jednak nie mieliśmy na to wpływu. Natomiast jeżeli chodzi o kluczowe momenty, to myślę, że istotne było zakończenie rundy jesiennej. Po rozegraniu bardzo dużej ilości meczów na dobrym poziomie chłopcy na dużej euforii, motywacji podeszli do wyzwań w przerwie zimowej. Wiadomo, że jak jest fajna forma i są wyniki, to jest też atmosfera. Przygotowaliśmy chłopakom ten okres przejściowy w taki sposób, że już na jesieni jeździłem na Śląsk w poszukiwaniu mocnych sparingpartnerów i kontaktowałem się ze znajomymi z małopolski, czy z dolnego śląska, by przewidzieć jak najmocniejsze gry kontrolne. Mając na uwadze, że w lidze idzie nam dość łatwo, chcieliśmy by przeciwnicy sparingowi postawili nam bardzo trudne warunki. Jestem też zwolennikiem by w  wieku młodzieżowym balans porażek i zwycięstw był zbliżony, bo jeśli odjedziemy w stronę 90% zwycięstw lub porażek, a tylko 10% tego drugiego to proces jest bardzo zaburzony.  Przy dużej liczbie porażek może dojść do demotywacji i zniechęcenia, natomiast zwycięstwa powodują uśpienie oraz to, że znajdujemy się w takiej hibernacji i strefie komfortu, która przy pierwszym mocniejszym zderzeniu powoduje, że nie wiemy, co się dzieje i jak sobie z tym poradzić. W trakcie okresu przejściowego zastosowaliśmy eksperyment. Chłopcy wybrali sobie sześć zespołów z najwyższych lig, z którymi przez ten okres rywalizowali w tabeli.  Wybrali Napoli, Barcelonę, Borussię Dortmund, Chelsea i  AS Monaco. W czasie kiedy wymienione zespoły rywalizowały w swoich ligach my graliśmy sparing. Wyniki sparingu jaki i np. meczu ligowego Napoli wrzucaliśmy do jednej tabeli by trochę wirtualnie rywalizować z najlepszymi i mieć chłopaków cały czas pod prądem.  Po pierwszych trzech kolejkach byliśmy na trzecim miejscu, czyli w tych sparingach pomimo mocnych przeciwników dalej punktowaliśmy i byliśmy w dobrej dyspozycji. Chłopaki podeszli do tego z duża motywacją. W lutym mieliśmy już przewagę siedmiu, ośmiu punktów nad każdym z tych zespołów i to dla mnie było niepokojące. Pomimo świetnej gry i wyników w sparingach np. grając z Cracovią na wyjeździe, gdzie wygraliśmy 13-1 uznaliśmy, że to nie jest dobre, bo jak przyjdzie taki przysłowiowy „gong”, to będziemy mieli kłopot. Niestety jak się okazało miałem rację, bo kolejnym kluczowym momentem był start rundy wiosennej, gdzie przegrywaliśmy lub mieliśmy trudności, by wywalczyć choćby punkt. To są młode organizmy, zresztą my też dorośli ulegamy czasami takiemu przekonaniu, że skoro wygraliśmy z kimś z topu potrafimy to i tamto, to na własnym podwórku również damy sobie radę. To jest właśnie taki dysonans poznawczy, któremu ulegamy. Podsumowując sezon, wydaję mi się, że był on bardzo dobry, nasz rozwój w tym sezonie to była taka krzywa. Wzloty i upadki, ale finalnie jesteśmy bardzo zadowoleni z pracy jaką wykonał nasz zespół.

Dziękuję trenerze za rozmowę.

-Dzięki