Pięć minut potrzebował OKS, aby szanse na sukces zwiększyć do maksimum. Przewagi 3 bramek Vineta nie mogła już odrobić.

Ambitni Wolinianie zdołali doprowadzić do remisu, ale awans zasłużenie wywalczyła Odra!

Wśród gości zabrakło Bartosza Ławy, u którego trudy pierwszego meczu spowodowały odnowienie kontuzji, a jego nieobecność była na pewno sporym osłabieniem Vinety. Odrę, wobec nieobecności Jana Furlepy, spowodowanej sytuacją rodzinną, poprowadził do boju trener Piotr Plewnia.

A bój to był, jak się na koniec okazało, ostatni, bo w 5. minucie meczu Mateusz Gancarczyk strzelił gola na wagę 3-bramkowej przewagi Odry i los szampanów w opolskich lodówkach został przesądzony.

Akcja meczu rozpoczęła się na lewej stronie, wtedy w stronę bramki Mariusza Bratkowskiego poszybowała dobra centra od Rafała Brusiły, do której doszedł Łukasz Staroń i ładnie uderzył na bramkę. Golkiper gości nie dał się zaskoczyć od razu, ale za to tuż po obronie wypuścił piłkę, a o ułamek sekundy szybciej doskoczył do niej „Kiko”!

Kolejną kontrę, dobrym dograniem do wychodzącego na dogodną pozycję Marcina Niemczyka, zakończył Staroń, a zakończył dlatego, że „Mały”, zamiast strzelać, podał piłkę do Bratkowskiego. Odra nacierała z pasją, jednak „presja” dobrego bilansu (3:0), chyba wprowadziła lekkie rozluźnienie, ponieważ chłopcy z Oleskiej strzelali zamiast podawać, podawali zamiast strzelać, a jak strzelali na bramkę Vinety, to byli uprzejmi do niej nie trafiać.

Nikogo to jednak specjalnie nie obchodziło, dobrej piłki co prawda nigdy dość, ale w czasie Mistrzostw Europy można nieco przymknąć oko na rodzimy futbol, bo tego w lepszym wydaniu każdy ma pod dostatkiem. Vineta nie była dzisiaj tak słaba jak Irlandia, Odra nie zagrała z takim błyskiem jak polska reprezentacja, więc zrelacjonujmy bardzo ogólnie, że spotkanie się odbyło, a o drugiej połowie szybko zapomnijmy.

Przez cały sezon „Niebiesko-Czerwoni” wiele razy cieszyli nielicznych kibiców piękną i skuteczną grą, za to dzisiaj, przy dobrze wypełnionych trybunach, nieco się zemścili.

Wykorzystała to Vineta, a dokładniej Adam Nagórski, najlepszy snajper gości, który jak strzała wszedł środkiem w 27 minucie w nasze pole karne i zmusił do wyjątkowo trudnej interwencji Mateusza Bodziocha oraz w 39’ Kajetan Pogorzelczyk, który będąc już w sytuacji sam na sam z Tobiaszem Weinzettelem, minimalnie chybił.

Skuteczny był dopiero Dawid Jeż, jeden z wyróżniających się zawodników w pierwszym meczu barażowym, a również dzisiaj wybijający się na tle swoich kolegów z obrony. W pozornie niegroźnej sytuacji w pobliżu bramki Weinzettela, błyskawicznie zawinął nogą i precyzyjnie strzelił tuż przy lewym słupku.

A potem się zaczęło! Śpiewy, szampany, race, owacje, gratulacje! O 19:00 spod stadionu wyruszył w stronę miasta autobus z piłkarzami, na rynku odbyła się dobrze doświetlona feta, a teraz zabawa trwa…