Było to spotkanie równorzędnych przeciwników, którzy włożyli w nie wiele sił, udowadniając, że zasłużenie przewodzą.

W pierwszej połowie to Raków był bliższy szczęścia, choć i Odra stwarzała dogodne okazje do zdobycia gola.

Dwie minuty po gwizdku rajd i dośrodkowanie Brusiły bez skrupułów zakończył golkiper gości, gdyż piłka zmierzała prościutko do Mateusza Perońskiego, który niechybnie zamieniłby ją na ulubioną przez opolskich kibiców, tzw. “bramkę błyskawiczną”.

Radość byłaby tym większa, że w ostatnim meczu rundy jesiennej Oleska doczekała się rekordu frekwencji! Na pobicie wiosną czeka cyferka 2700, ponieważ tylu widzów zasiadło dzisiaj na trybunach!

Po 10 minutach gry na strzał z podobnej odległości jak podczas meczu w Kołobrzegu zdecydował się Tomasz Wepa, tym razem posłał piłkę płasko, ale z małym kozłem, co sprawiło, że Tomasz Loska miał spory kłopot z jej opanowaniem. Wypuszczony z bramkarskich rękawic skarb próbował wcisnąć do bramki Przemek Brychlik, ale Loska zdążył się wyasekurować.

Trzy minuty później bliski objęcia prowadzenia był Raków, po sprawnie przeprowadzonym ataku i uderzeniu Piotra Malinowskiego – gospodarzy uratowała poprzeczka.

Równie mocno zespół z Limanowskiego postraszył Oleską jeszcze dwukrotnie. Za pierwszym razem od katastrofy uchronił „Niebiesko-Czerwonych” Łukasz Winiarczyk – stając w bramce na drodze piłki – po kąsliwym uderzeniu główkującego szczupakiem Filipa Kowalczyka, była to 31 minuta. A następnie w opolskim polu karnym do piłki dobrał się Adam Czerkas i potężnym strzałem prawdopodobnie musnął słupek.

Jeżeli uznać, że w kontekście zmarnowanych „setek” pierwsza połowa należała do Rakowa, to druga ponownie rozbudziła wielkie nadzieje w kibicach „Dumy Opolszczyzny”.

Świetną zmianę dał Marek Gancarczyk, który przysłowiowo szarpnął do przodu cały zespół. Tuż po przerwie, po bardzo dobrej akcji całej drużyny, otrzymał on w polu karnym piłkę na 1:0, lecz chyba spodziewał się podania przed siebie, a nie za plecy i nie zdołał opanować piłki.

Napór Odry trwał kilka minut, ale Raków szybko się ocknął. W 55 minucie Weintzettel trzy razy był w opałach, najpierw piłkę na róg w ostatniej chwili wybił Bodzioch, za moment „Tobi” ratował się piąstkowaniem ponad głowami częstochowian, a po strzale Czerkasa popisał się bramkarską paradą.

Odra odpowiedziała konkretnie i skutecznie, a piłka trafiała dwa razy do Dawida Wolnego, który wychodził z Tomaszem Loską na pozycję sam na sam. W 71 minucie, po podaniu Marka Gancarczyka, Loska zdjął piłkę Wolnemu z nogi, ale w 75, po asyście Marcina Niemczyka, „Joker” ze spokojem umieścił piłkę w siatce!

Euforia na trybunach jeszcze trwała, gdy Raków, z pozornie niegroźnej akcji wypracował dogodną sytuację, którą lobem wykończył Przemysław Oziębała.

Problem, czy któraś z bramek (która?), czy może obie, zostały zdobyte z pozycji spalonej, pozostawiamy jak zwykle ocenie kibiców.

Spotkanie nie rozczarowało, obie drużyny potwierdziły wysokie umiejętności, a gra, pomimo dużego pressingu, była prowadzona szybko i z rozmachem.

Walka o mistrzostwo jesieni rozstrzygnie się w najbliższy weekend podczas 17. kolejki spotkań (ponadto Raków rozegra w środę zaległy mecz w Stalowej Woli), a do prowadzącego duetu doszlusował Radomiak.

Bez względu na to, kto do wiosny będzie spoglądał na tabelę z góry, każda ze wspomnianych drużyn jest dzisiaj na najlepszej drodze do awansu, choć do zdobycia pozostają wciąż 54 punkty!