Ostatni mecz sezonu powinien być świętem dla kibiców, aby umilić im oczekiwanie na nową kampanię. Tego ,co wydarzyło się w spotkaniu z ŁKS-em z pewnością nie będzie dało się szybko zapomnieć. Od horroru z pierwszej połowy zakończonej 0:3, do fantastycznej drugiej, w której udało nam się odrobić straty. Nasi piłkarze pokazali przyjezdnym charakter Odry. Najważniejsze, że udało nam się wrócić po tak złym początku – przyznaje Serafin Szota.

Pierwsza połowa w naszym wykonaniu wypadła blado. Z kolei w drugiej części obraz gry uległ zmianie o sto osiemdziesiąt stopni. Co na to wpłynęło?
Weszliśmy fatalnie w mecz, pierwsza połowa była słaba w naszym wykonaniu. W szatni powiedzieliśmy sobie kilka męskich słów, przez co nasza gra po przerwie była zdecydowanie lepsza i to było widać na boisku.

Dosyć często miewaliśmy problemy z początkowymi fazami spotkań. Tym razem również zabrakło koncentracji?
Nie powiedziałbym, że mieliśmy problemy z brakiem koncentracji. Czasem to my byliśmy lepsi od pierwszej minuty, a czasem przeciwnicy. Tak to już w piłce bywa, że raz to ty wejdziesz dobrze w spotkanie, a raz rywal. Najważniejsze jest to, że po tak złym początku udało nam się wrócić do meczu.

Jak się czujesz po takim meczu? Jest radość z odrobionych strat czy raczej złość z powodu straconych bramek?

Jest radość, ponieważ zremisowaliśmy z drużyną, która niedawno awansowała do Ekstraklasy. Drugim moim sukcesem jest to, że skończyłem mecz bez kontuzji.

Teraz czas na kadrę. Presja?

Nie czuję jej. Jestem dumny, ponieważ jest to dla mnie i myślę, że dla całej Opolszczyzny, duże wyróżnienie. Mam nadzieję, że pokażę się z jak najlepszej strony.

HUBERT SZOPA

foto: Mirosław Szozda