Środkowy obrońca Odry po końcowym gwizdku pucharowego meczu z Jagiellonią był niepocieszony.
To właśnie „Serek” mógł w doliczonym czasie gry uszczęśliwić blisko 4-tysięczną publikę i doprowadzić do dogrywki. Dobijając piłkę po strzale Dawida Błanika uderzył jednak nad poprzeczką, a chwilę później białostoczanie trafili na 0:2 i było po meczu.
– Zabrakło trochę chłodnej głowy, spokoju. Rzadko znajduję się w takich sytuacjach, ale to nie jest żadne wytłumaczenie. Miałem uderzyć inaczej i może byłaby dogrywka. Często w piłce tak jest, że niewykorzystane okazje się mszczą – smucił się 20-letni stoper.
Niebiesko-Czerwoni nie mieli się jednak czego wstydzić. Stoczyli z wicemistrzem Polski bardzo zacięty bój. – W pierwszej połowie można było odczuć, że to my mamy przewagę. Brakowało jednak skutecznego wykończenia akcji. W drugiej połowie oddaliśmy inicjatywę. „Jaga” to topowa drużyna w kraju. Ten mecz pokazał, że możemy walczyć z każdym – zaznaczał Szota.
foto: Mirosław Szozda, źródło: Polsat Sport