Rezultat 2:0 to najniższy wymiar kary dla słabo prezentujących się gości ze Śląska, Odra była dziś dużo lepsza, ale nieco gościnna.
Gospodarze napór rozpoczęli od pierwszych chwil i prowadzenie powinni objąć zasadniczo już w piątej minucie. Akcję precyzyjnym wyrzutem rozpoczął Tobiasz Weinzettel, piłka trafiła do Rafała Brusiły, który przebiegł z nią większą część boiska i mimo asysty zdołał dośrodkować.
Po główce obrońcy piłka trafiła do Niemczyka, ale uderzenie “z pierwszej” niestety „nie siadło” “Małemu” jak należy i strzał, mimo kozła, wybronił Golik.
Po kolejnych 5 minutach dobrym uderzeniem popisał się Tomasz Wepa, ale trafił w nogi jednego z kolegów, a do odbitej piłki nie zdążył Staroń. W 17 minucie przed polem karnym dobrze wymienili się podaniami Staroń i Brusiło, lecz ten drugi, na dogodnej pozycji, nie zdołał opanować piłki, która padła łupem obrońców.
W 35 minucie, po uderzeniu Łukasza Staronia, piłka pięknym lobem zmierzała do bramki, ale Golik był dzisiaj bardzo dobrze dysponowany i tym razem także nie dał się zaskoczyć. Szanse golkipera gości znacznie jednak zmalały w 24 minucie, kiedy po zagraniu ręką w polu karnym Rozwoju, sędzia wskazał na wapno! Swojego pierwszego “karniaka” w barwach Odry Opole bezbłędnie wykonał Łukasz Staroń.
Najbardziej konsekwentny w dążeniu do strzelenia bramki był dzisiaj Marek Gancarczyk, który dużo „tańczył z piłką” i kilka razy był bardzo bliski sukcesu, jak np. w 45 minucie, gdy po błędzie obrońców szybko podciągnął akcję i posłał potężny strzał tuż przy lewym słupku.
Starszy z braci Gancarczyków- pierwszy raz przebywający dziś na boisku od początku do końca spotkania – kolejną wyśmienitą okazję miał w 53 minucie! Piłkę na prawej stronie wyłuskał Rafał Brusiło, dośrodkował, futbolówka trafiła ostatecznie właśnie do Marka Gancarczyka i już po chwili bardzo mocny strzał poszybował… wprost w bramkarza, który zdążył chyba tylko się zasłonić, ale to niestety wystarczyło do udanej interwencji.
Nieustępliwy piłkarz swego dopiął dopiero w doliczonym czasie gry, dokładnie z połowy boiska długie podanie posłał do przodu Szymon Przystalski, piłką w pełnym biegu zaopiekował się Mateusz Gancarczyk, dokładnie zacentrował na pole karne, a tam, jego brat, z najbliższej odległości skierował ją do bramki Bartosza Golika!
Trzeba przyznać, że mimo dużej przewagi Odry Rozwój kilka razy niebezpiecznie się rewanżował, jak np. 50 minucie, gdy Trznadel zagarnął piłkę sprzed nosa napastnikowi, który miał ją już w polu karnym praktycznie na nodze. Osiem minut później, po rzucie rożnym, dobrze główkował Przemysław Gałecki, na posterunku był jednak Tobiasz Weinzettel, a kilka minut przed końcem meczu Tomasz Wróbel, kapitan Rozwoju, porządnie przetestował wytrzymałość poprzeczki.
Zdecydowanie więcej sytuacji miała Odra, poprzeczkę zaliczył także Marcin Niemczyk, a w dogodnej pozycji ponad bramką posłał piłkę Dawid Wolny. Gościnność zawodników trenera Jana Furlepy miała jednak pewne granice, dwa gole to najniższy wymiar porażki na jaki zasłużył Rozwój Katowice, mimo, że pomysłowości i szybkości gospodarzy przeciwstawił dzisiaj dobrą grę w obronie i parę ciekawych akcji ofensywnych.
Wobec porażek Błękitnych i Radomiaka oraz remisu Puszczy Niepołomice, Odra powiększyła jeszcze przewagę nad częścią bezpośredniej grupy pościgowej, a za sprawą remisu Rakowa Częstochowa, ponownie zrównała się z nim punktami. Za tydzień przed naszymi piłkarzami daleki wyjazd do Stargardu Szczecińskiego.