Bez względu na założenia sztabu szkoleniowego bliżej wygranej w tym meczu była Odra, lecz GKS był wymagającym rywalem.

Pierwsza połowa była bardzo wyrównana i goście musieli włożyć wiele wysiłku, aby wybić gospodarzy z rytmu. Bełchatów również zagrał bardzo wysoko, więc i Odra nie miała w tym okresie wielu okazji do rozwinięcia skrzydeł.

Najwięcej emocji budziło oczywiście kilka minut tuż po pierwszym gwizdku, obiektywy fotoreporterów były wycelowane w bramkę GKS-u, ale tym razem nadaremno, bo gole dla Odry nie padły ani na początku, ani później.

Próbę podtrzymania tradycji podjął nie kto inny jak Dawid Wolny, który w 3 minucie najlepiej odnalazł się pod bramką rywali, a jego strzał głową sprawił Pawłowi Lenarcikowi trochę kłopotu.

Dużo więcej szans na zdobycie gola mieli chwilę później bełchatowianie, gdy w pole karne z impetem wbiegł Albin Maciejewski, przed sobą mając już tylko piłkę i bramkarza. Strzał młodzieżowca był mocny i celny, ale skierowany wprost w Tobiasza Weinzettela, który z trudem sparował piłkę na rzut różny.

W 27 minucie groźnie strzelał Brusiło, skończyło się jednak ponownie tylko rogu, ponieważ piłkę zmierzającą do bramki zdołał zablokować jeden z obrońców.

Gra obu drużyn przypominała w tym okresie zapasy w stylu klasycznym, akcji na wagę bramek i punktów było niewiele, a zacięta gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska.

Najlepsza okazja stworzyła się dla Odry w 40 minucie, kawał dobrej roboty wykonał wówczas na prawej stronie Marek Gancarczyk, ale jego precyzyjne podanie na przedpole bramki GKS-u Dawid Wolny zamienił niestety na strzał obok słupka.

Od tragicznego końca – w postaci bramki do szatni – uchronił Odrę Tobiasz Weinzettel, wyśmienicie broniąc kąśliwe uderzenie Konrada Andrzejczaka w 45 minucie. Skończyło się na strachu i rzucie rożnym, a tuż po tej akcji sędzia ogłosił przerwę.

Druga część meczu należała już zdecydowanie do „Niebiesko-Czerwonych”, na drodze do sukcesu stanął “tylko” bramkarz Paweł Lenarcik. Jego koledzy przez 10 minut próbowali jeszcze gry ofensywnej, kilka razy bez większych efektów przedzierając się w okolicę bramki Weinzettela, ale Kowalski, Bodzioch, Peroński, Trznadel, Winiarczyk i Wepa tak skutecznie utrudniali im konstruowanie ataków, że ostatecznie dali sobie spokój i skupili się na obronie własnego podwórka.

Wyraźnym sygnałem, że Odra ma zamiar wrzucić kolejny bieg była 55 minuta, Brusiło idealnie wykiwał wtedy dwóch siedzących mu na plecach „Górników”, piętą posyłając piłkę do obiegającego to zgromadzenie Winiarczyka. Ostatecznie akcja zakończyła się niecelnym strzałem, ale obnażyła bezradność przeciwników, gdy OKS „wchodzi na obroty”.

Bramy raju zostały Odrze uchylone w ciągu pięciu minut (70-75), aż trzykrotnie! Dwa razy w świętego Piotra zabawił się Paweł Lenarcik, nie wpuszczając do bramki strzałów „nie do obrony” Przemysława Brychlika i Roberta Trznadla, a raz uderzenie tego pierwszego (z przewrotki), było minimalnie niecelne.

Pierwsza z sytuacji to efekt naporu gości, ale pod nogi Brychlika piłka trafiła w wyniku zamieszania podbramkowego, a jego strzał Lenarcik instynktownie wybił na aut. Podobnie było dwie minuty później, kiedy akcję meczu rozegrała cała opolska drużyna, a potężne uderzenie Roberta Trznadla jakimś cudem ponownie sparował bramkarz.

Nadzieje na gola dał też rajd Mateusza Gancarczyka, sam minął on 6-7 rywali, jednak strzał wieńczący wysiłek udało się w ostatniej chwili przyblokować jednemu z obrońców.

Gra w końcowych fragmentach trochę się zaostrzyła, co poskutkowało kilkoma żółtymi kartkami, a swoje „żółtko” za dyskusję z sędzią otrzymał także, choć dopiero w 85 minucie, kapitan GKS-u Patryk Rachwał, który miał dzisiaj wyjątkowo dużo pretensji do wszystkiego i wszystkich wokół.

Na sam koniec gospodarzom udało się jeszcze dwa razy zatrudnić Tobiasza Weinzettela, ale bezskutecznie, więc najgorszy piłkarski wynik nie uległ już zmianie.

Odra pod wodzą trenera Jana Furlepy podtrzymała doskonałą passę bez porażki, zdobyła cenny punkt na ciężkim terenie, a GKS trenera Andrzeja Konwińskiego udowodnił, szczególnie w pierwszej połowie, że mało który zespół wywiezie w tym sezonie punkty z jego terenu. I tylko te 5 minut będzie się kibicom z Opola śniło po nocach…

Mowa oczywiście o garstce, która indywidualnie wybrała się na mecz, gdyż grupa zorganizowana dopingowała swój klub spod bram stadionu, ze względu na decyzję Wojewody Łódzkiego wyłączającą 2/3 obiektu z użytku.