Urodził się w Opolu, wychował – w Strzelcach Opolskich, gdzie do dziś ma mieszkanie. Do Odry trafił prosto z… wakacji w Turawie i choć spędził w naszym klubie tylko 1,5 roku, to uznaje ten okres za bardzo ważny na swojej piłkarskiej drodze. 31-letni napastnik Chrobrego Głogów w piątek z chęcią odwiedzi Oleską…

Nie ma w Chrobrym drugiej osoby tak związanej z województwem opolskim…
– Urodziłem się w Opolu i tu spędziłem najwcześniejsze dzieciństwo. Miałem rok, może dwa, gdy przenieśliśmy się do Strzelec Opolskich. W tamtejszych Budowlanych grałem przez siedem lat. Jako 13-latek trafiłem do Odry. Trenowałem pod okiem trenerów Wygasia i Kaniuki, a półtora roku później przeniosłem się do Gwarka Zabrze.

Jak Odra wyłowiła chłopaka ze Strzelec?
– Byliśmy na wakacjach w Turawie. Rodzice widzieli, że cały czas mam piłkę przy nodze. Podczas tych wakacji po prostu… pojechaliśmy do Odry. Trampkarze nie trenowali, ale z zajęć zeszli akurat juniorzy starsi. Spotkaliśmy trenera Wygasia. I tak od słowa do słowa… Trener zaproponował, że skoro mam blisko, to żebym wpadł na trening. Stawiłem się, pokazałem i w Odrze uznano, że mogę zostać. Bardzo tego chciałem. Odra to dla chłopaka ze Strzelec był inny świat. Problem był jednak z Budowlanymi. Nie zamierzali mnie puścić, przez pół roku w ogóle nie grałem, a tylko trenowałem. Koniec końców, temat został jednak szczęśliwie załatwiony.

W Budowlanych uchodził pan za duży talent?
– Trochę strzelałem. Było jednak tak, że do kadry województwa byli powoływani chłopaki z Odry, Markusa, a ze Strzelec – nikt, nigdy. Gdy zacząłem grać w Odrze, bardzo szybko okazało się, że w kadrze może też spokojnie dać sobie radę chłopak spoza Opola… Pół roku zajęło mi, bym wylądował w kadrze Polski. Wszystko bardzo szybko ruszyło. Przez siedem lat w Budowlanych radziłem sobie, ale nie była ta moja piłkarska droga popychana dalej. A w Odrze – kadra Opolszczyzny, Polski, potem pojawiła się propozycja z Łodzi…

Skąd dokładnie?
– Z SMS-u. Był wtedy mocny. Ja zdecydowałem się jednak na Gwarka Zabrze. Przeważyło to, że był znacznie bliżej rodzinnego domu. Testy załatwił mi trener Wygaś. Pojechałem tam, spodobało mi się i zostałem. Znalazłem się w mocnej kadrze Śląska, zdobywaliśmy medale czy mistrzostwa. Nie ma jednak co ukrywać, że rozpędu nabrałem w Opolu.

Grając w Odrze, dojeżdżał pan ze Strzelec?
– Codziennie. Wsiadałem w pociąg, a potem szedłem na Oleską na piechotę. Przez rynek, obok uniwersytetu… I tak dzień w dzień, od poniedziałku do niedzieli. Często zdarzało się, że w sobotę grałem w trampkarzach, a w niedzielę – u trenera Wygasia w juniorach. Lata minęły, trochę się pozmieniało, miasto jest remontowane, ale teraz też bez problemu trafiłbym z dworca na stadion.

To tylko półtora roku, ale wspomnienia miłe?
– Bardzo, bez dwóch zdań. W Opolu zresztą do dziś często się pojawiam, mam rodzinę czy kolegów. Grzesiu Maroński jest przecież w sztabie szkoleniowym Odry. Przy okazji poprzedniej wizyty spotkałem Grześka Zmudę. Wspomnę o Mateuszu Sobocie, który akurat wyjechał na Śląsk, do Ruchu, o Kubie Syldorfie… U ojca Adama Steczka robiłem natomiast prawo jazdy. Pamiętam, że grając w innych klubach, zdarzało mi się przyjeżdżać na mecze. Raz nawet z Cottbus się wybrałem. Odra przewija się przez moje życie regularnie, nie jest to jakaś odległa przeszłość, która była i już nie wróci.

Jak młodzi chłopcy biegający za piłką w Strzelcach zapatrywali się na Odrę?
– Na podwórku traktowaliśmy Odrę jako wielki świat. Gdy usłyszeliśmy o kimś, że gra w Odrze, był dla nas bohaterem. Jestem zdania, że tak to powinno na Opolszczyźnie funkcjonować. Nieważne, czy Strzelce, czy Kluczbork, czy Zdzieszowice – marzeniem najlepszych chłopaków powinna być gra w Odrze. Ona nie powinna stać w cieniu – z całym szacunkiem dla całej reszty – a być zdecydowanie klubem nr 1. Dla nas wtedy to był taki odnośnik – coś, do czego chcieliśmy dążyć. Wyróżniający się zawodnicy niech trafiają do Odry, a ci, którzy potrzebują grania – tak jak to było kilka lat temu choćby z Dawidem Wolnym – mogą grać w Piaście albo „Zdzichach”.

W dzieciństwie jeździł pan na Odrę?
– Zdarzało się. Gdy już byłem jej juniorem, to oczywiście bywałem regularnie. Piłki podawałem. To były czasy Darka Solnicy, Szczypkowskiego, Żymańczyka… Bohaterem był dla nas Jacek Cieśla. W którymś meczu ustawiliśmy mu piłkę, a on trafił bezpośrednio z rożnego. To był duży futbol, druga liga, Odra była w jej czubie. Potem nasze losy zaczęły się przeplatać. Z Marcinem Lachowskim, któremu też podawałem piłki, minęliśmy się w Polonii Bytom.

Czy później, już jako dorosły piłkarz, mógł pan trafić do Odry?
– Gdy zacząłem profesjonalnie grać w piłkę, Odra akurat znalazła się na niskim szczeblu. Zdradzę jednak, że znam dobrze Dariusza Żurawa. Gdy był trenerem Odry, zadzwonił do mnie z zapytaniem, czy nie chciałbym się stać dla Opola taką ważną postacią, która by wróciła. No, ale grałem wtedy w ekstraklasie i nie brałem pod uwagę możliwości zejścia dwie czy trzy ligi niżej. Tak naprawdę, klub z kłopotów wychodzi dopiero teraz, drugi sezon z rzędu gra w pierwszej lidze. I tak ma być! Takie miasto jak Opole powinno na stałe zameldować się na tym poziomie. Przy całej sympatii, skoro potrafił tu walczyć Kluczbork, skoro trochę lat w drugiej lidze spędziły Zdzieszowice, to tym bardziej – Odra, będąca w regionie numerem 1.

Na emeryturę oczywiście nie wysyłamy, ale po zakończeniu kariery wróci pan na Opolszczyznę na stałe?
– Zobaczymy, co będzie. W Strzelcach Opolskich mam mieszkanie. To taka moja baza. Jasne, że są myśli, by spiąć to wszystko klamrą i wrócić tam, gdzie wszystko się zaczęło. Czas pokaże. W życiu nie ma co planować, bo już tyle razy coś planowałem, a potem działo się inaczej…

W skrócie: jest pan zadowolony z tego, jak potoczyła się kariera?
– Coś tam zdobyłem, wygrałem Puchar Polski, pokopałem w ekstraklasie, zadebiutowałem w Bundeslidze. Szanuję to, co osiągnąłem, ale – jak chyba każdy sportowiec – nie jestem do końca zadowolony. Zawsze chciałoby się czegoś więcej. Swoje przeżyłem, nie przebalowałem tego okresu, lecz niedosyt jest. Nie czuję się wypalony, nasycony. Triumfu w Lidze Mistrzów już nie planuję, ale jeszcze pocieszyć się z kilku wygranych – jak najbardziej.

W ostatnim meczu z Chojniczanką pan nie zagrał, a Chrobry wygrał 2:0. Zobaczymy pana w piątkowe popołudnie przy Oleskiej?
– Miałem mikrouraz, ale jestem już w normalnym treningu, dlatego odpowiem, że to bardzo prawdopodobne. Jesteśmy jeszcze przed analizą (rozmawialiśmy w środowe przedpołudnie – dop. red.), ale znam trenera Rumaka. Prowadzi młodą ekipę, która ma nowy skład i jeszcze się dociera. Czeka nas zacięty mecz, a jak się ułoży wynik, dopiero zobaczymy.

Przemysław TRYTKO
urodzony
: 26.08.1987 w Opolu
kluby:
Budowlani Strzelce Opolskie, Odra Opole, Gwarek Zabrze, FC Energie Cottbus (Niemcy), Arka Gdynia, Jagiellonia Białystok, Polonia Bytom, Carl Zeiss Jena (Niemcy), Korona Kielce, FK Atyrau (Kazachstan), Arka Gdynia, Chrobry Głogów (2017- nadal).
w ekstraklasie: 133 mecze / 26 goli
w I lidze:
44/6

Odra Opole – Chrobry Głogów
8. kolejka Fortuna 1 Ligi
piątek, 31 sierpnia, godz. 17:45, stadion przy ul. Oleskiej 51

foto: chrobry-glogow.pl