Kilkanaście sekund po pierwszym gwizdku Odra zadała Polonistom potężny cios, goście nie dotknęli piłki, a już przegrywali.

Po szybkim i celnym podaniu Mateusza Gancarczyka Dawid Wolny bez skrupułów wpakował piłkę do bramki Mateusza Tobjasza.

Szybko strzelone gole to często przyczyna rozprężenia w szeregach zdobywców, potwierdziła to sytuacja z 3 minuty, zamieszanie w polu karnym Odry wykorzystali goście, szansę na strzelenie gola otrzymał Marcin Kluska, ale czujnie na straży swojej świątyni stał „Tobi”.

Trzynasta minuta to trzy rzuty rożne pod rząd, po drugim z kolei, wykonywanym przez Łukasza Winiarczyka, piłka niemal otarła się o poprzeczkę, chociaż palce między nią, a piłkę, podobno zdołał włożyć golkiper Polonii. Minutę później kopią strzału, który przyniósł drugą bramkę dla Odry w meczu ze Stalą Stalowa Wola, popisał się Waldemar Gancarczyk, zabrakło jednak kilku centymetrów.

Przed jeszcze dogodniejszą szansą niż opolanie stanęła Polonia w 19 minucie wykonując rzut wolny z linii pola karnego, jednak silny strzał Marczaka ugrzązł w szczelnym murze Odry. Trzydziesta druga minuta gry to również moment gdy kibice Odry odetchnęli z ulgą, w polu karnym upadł i długo zwijał się z bólu Fabian Pawela, jednak sędzia orzekł, że był zatrzymywany prawidłowo. Niestety następna akcja warszawiaków przyniosła im upragnione wyrównanie, kombinacyjną akcję gości, po 3-4 celnych podaniach w polu karnym, wykończył Mariusz Marczak.

Bramka Marczaka była ukoronowaniem okresu przewagi gości jaka zarysowała się po 25 minucie i trwała z niewielkimi przerwami do końca pierwszej połowy. Opolanie natomiast, tak jak połowę rozpoczęli, tak i skończyli! Po faulu na Łukaszu Winiarczyku, rzut wolny wykonywał Waldemar Gancarczyk i ponownie zaskoczył wszystkich, ale tym razem nie precyzyjnym strzałem, lecz podaniem, które sam poszkodowany zamienił na wspaniałą bramkę „do szatni”.

Mariusz Marczak mógł jeszcze raz odegrać się w pierwszej akcji 2 połowy, piękną obroną popisał się na szczęście Tobiasz Weinzettel, nie na wiele się to jednak zdało, gdyż po chwili Marcin Kluska wyrównał, a jak się później okazało ustalił wynik spotkania.

Cały mecz obfitował w ilość sytuacji podbramkowych, która starczyłaby do obdzielenia 2-3 innych spotkań, a nawet całej słabszej kolejki ligowej. Akcja goniła akcję, zawodnicy obu drużyn zostawili na boisku wiele sił i potu, ale dzięki temu mecz, który wzbudził w Opolu duże zainteresowanie, spełnił oczekiwania publiczności.

Remis jest wynikiem sprawiedliwym, a postronny obserwator nigdy nie domyśliłby się, że grają w nim dwaj beniaminkowie, a nie zespoły z kilkuletnim drugoligowym stażem. Za tydzień Odra rozegra pierwsze spotkanie bez wsparcia swojej publiczności, mierząc się na wyjeździe z Olimpią Elbląg.