Po kolejce przerwy Odra wróciła do swojego rytmu! Trzy bramki w 43 minuty ustawiły grę po myśli “Niebiesko-Czerwonych”.

Nasza drużyna podrażniona po słabszym występie z Olimpią Zambrów, jechała na Pomorze po zwycięstwo i dopięła celu w bardzo dobrym stylu.

Kotwica, której sytuacja w tabeli jest coraz gorsza, doznała najwyższej porażki w tym sezonie, a kroku gościom dotrzymywała paradoksalnie tylko w pierwszej połowie meczu, w której straciła wszystkie gole.

Otwarcie wyniku nastąpiło już w 5 minucie, rajd Rafała Brusiły nieprzepisowo próbował zakończyć Robert Błąkała, więc pomocnik Odry – który znajdował się już w polu karnym – z gracją wylądował na murawie i sędzia wskazał na „wapno”. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Waldemar Gancarczyk, a w konsekwencji Błąkała musiał po raz pierwszy tego dnia wyjmować piłkę z siatki.

W 30 minucie golkiperowi Kotwicy zdarzyło się to po raz drugi, ponieważ arcymistrzowskim strzałem z 25 metrów popisał się Tomasz Wepa. Zupełnie niepilnowany kapitan Odry podciągnął akcję o kilka metrów i huknął jak z armaty, nie dając Błąkale najmniejszych szans na skuteczna obronę.

Gra obu drużyn w pierwszej odsłonie mogła się podobać, wiele było ciekawych zagrań, twardej, lecz dozwolonej przepisami walki, a gole kilka razy wisiały na włosku, choć jak to zwykle bywa, padały w najmniej oczekiwanych momentach.

Na 2 minuty przed przerwą idealną akcję rozegrał z Brusiłą Łukasz Winiarczyk – z impetem wpadł w pole karne gospodarzy, a gdy nie powiodła się próba podania do partnera, sam oszukał obronę i posłał piłkę między bezradnymi obrońcami!

Kotwica też kilka razy groźnie poczynała sobie pod bramką Tobiasza Weinzettela, ale jej akcjom brakowało wykończenia i precyzji. Najbardziej zakotłowało się w opolskim polu karnym między 14, a 16 minutą, do tego stopnia, że osaczeni goście mieli kłopoty z oddaleniem niebezpieczeństwa, a po wywrotce Łukasza Kasprzyckiego gospodarze ostro reklamowali rzut karny. Ostatecznie skończyło się na strachu, a bezowocne ataki miejscowych niecelnym strzałem przypieczętował Korneliusz Sochań.

Wyróżniającym zawodnikiem w ataku Kotwicy Kołobrzeg był Piotr Giel – wcześniej, z przerwą, przez 2 sezony występujący w Kluczborku – brat Pawła Giela, zawodnika Odry w sezonie 2013/2014 (II liga). As gospodarzy dwoił się i troił, aby do sześciu bramek zdobytych w tym sezonie dołożyć kolejne trafienia, ale niebiesko-czerwona obrona pozostała niewzruszona.

Czytaj także: Bilety na piłkarski hit już w przedsprzedaży

Aby odwrócić losy meczu, Kotwica powinna od początku 2 części zacząć odrabiać straty, jednak albo zabrakło jej sił, albo trenerowi Piotrowi Tworkowi nie udało się wstrząsnąć zespołem w szatni, bo pod względem emocji druga połowa była w wykonaniu gospodarzy cieniem pierwszej.

Za to zawodnicy Odry nadal mocno pracowali w każdym sektorze boiska i coraz pewniej kontrolowali spotkanie, dążąc ponadto do podwyższenia wyniku. W 63 minucie powinno być 0:4, ale mimo pięknej główki Marcina Niemczyka, instynktownie wybitej przez Błąkałę i celnej dobitki Mateusza Bodzioch, bramka nie została uznana z powodu minimalnego spalonego.

Końcowe 20 minut to już po części szanowanie sił, które obu zespołom będą bardziej potrzebne w następnej kolejce, a na kolejny plus dla naszych zawodników zaliczyć trzeba fakt, że przed następnym meczem nikt nie „złapał” kartki, co u kilku mogło zakończyć się regulaminową karą.

Uwaga! W 60 minucie żółtą kartką ukarany został Waldemar Gancarczyk, więc nie zagra w meczu z Rakowem. Za przeoczenie przepraszamy.

Po potknięciu przed tygodniem, dzisiaj opolski lider pokazał charakter godny… lidera i za tydzień w meczu o tytuł mistrza jesieni z najwyższej pozycji przystąpi do pojedynku z Rakowem Częstochowa. Już dzisiaj serdecznie zapraszamy na to wyjątkowe spotkanie (5 listopada, godz. 13:00)!