W sobotnim meczu z Chrobrym Głogów nasz 19-letni obrońca zanotował swój premierowy występ w Nice 1 Lidze.

Mogę tylko powiedzieć, że miałem „dzień konia”. Dużo było w tym wszystkim pecha. No, ale trudno. Może tak miało być? – wzdycha Aleksander Kowalski. 19-letni obrońca w sobotnim meczu z Chrobrym Głogów zanotował swój debiut na zapleczu ekstraklasy.

I był to debiut bardzo pechowy. W końcówce pierwszej połowy to po jego starciu z Michałem Ików-Gołąbem rywale zyskali „jedenastkę”, zamienioną potem przez Mateusza Machaja na gola. W doliczonym czasie gry z kolei, po kontrze, interwencji naszego defensora i rykoszecie, Damian Kowalczyk ustalił wynik na 2:0.

– Nie faulowałem. Wielu ludzi to mówiło. Sędzia jednak zadecydował inaczej, zagwizdał i niestety był karny, choć była to bardzo sporna sytuacja. A ta druga bramka… Wracałem przez całe boisko, jeszcze chłop mnie nastrzelił i piłka spadła napastnikowi pod nogi – przyznawał Kowalski.

Debiutanckiej tremy nie odczuwał. Do występu mógł przygotowywać się w zasadzie przez cały tydzień. Jako że inni środkowi obrońcy niebiesko-czerwonych, Mateusz Bodzioch i Vaclav Cverna, leczyli kontuzje, było de facto przesądzone, że to 19-latek stworzy duet stoperów wraz z Martinem Baranem.

Tak wyszło, że chłopaki mieli urazy. Grało mi się normalnie, jak zawsze. Nie czułem po sobie, że to mój pierwszy mecz na tym poziomie rozgrywkowym. Tylko po prostu miałem pecha. Po meczu nikt nie miał jednak do mnie pretensji. Karny był, jaki był, a analiza i omówienie całego spotkania dopiero przed nami – mówił nam Olek w poniedziałkowe popołudnie.

Na występ w pierwszej drużynie przyszło mu poczekać niemal dwa miesiące od rozpoczęcia sezonu. To dla niego nowość. W poprzednim sezonie był podstawowym zawodnikiem Odry. W drugiej lidze rozegrał 27 meczów. Przez Polski Związek Piłkarzy został wyróżniony nagrodą dla najlepszego młodego zawodnika tego szczebla rozgrywkowego, był też powoływany do reprezentacji Polski U-19. Teraz sytuacja jest nieco inna.

Wiadomo, że chciałoby się grać cały czas, ale szanuję decyzje trenera, bo to on jest od tego, by rozliczać zawodników. Latem trochę zmieniła nam się kadra, pojawiło się trochę nowych twarzy – również wśród obrońców. Każdy z nas musi czynić postępy, walcząc o miejsce w składzie. Muszę pogodzić się z tym wszystkim i po prostu robić swoje na treningach – dodał Aleksander Kowalski.

foto: Mirosław Szozda