W sobotę niebiesko-czerwoni powalczą o siódme tej jesieni zwycięstwo przy Oleskiej z rywalem z Bielska-Białej. Pierwszy gwizdek o godz. 15:00.
Po trzeciej z rzędu wyjazdowej porażce, tym razem ze Stomilem Olsztyn, Odra znów powalczy o punkty na własnym stadionie, gdzie po awansie do Nice 1 Ligi radzi sobie świetnie. Przy Oleskiej zdobyła 18 punktów, wygrała 6 z 7 meczów i w sobotę będzie chciała podtrzymać dobrą serię.
– Kolejna porażka na wyjeździe powoduje, że człowiek zaczyna się zastanawiać, gdzie leży problem. W Olsztynie zawiedliśmy w sferze gry w defensywie, taktycznej. Jako zespół zbyt łatwo pozwalaliśmy Stomilowi narzucić nam styl, który preferuje. Wiedzieliśmy, co chcemy zrobić na boisku, jak reagować, ale nie robiliśmy tego. Nie wykonaliśmy należycie swojej pracy i stąd wzmożona robota w minionym tygodniu na treningach. Motywacja rośnie. Mam nadzieję, że zespół będzie przygotowany do walki. Musimy personalnie ułożyć go tak, by powalczyć z Podbeskidziem o punkty – mówi trener Odry Mirosław Smyła.
Naszemu sztabowi szkoleniowemu zwiększyło się pole manewru. Co prawda czwarta żółta kartka obejrzana w meczu ze Stomilem wyeliminowała Tomasza Wepę, ale do gry – również po „kartkowych” grzechach – wracają za to inni środkowi pomocnicy: Rafał Niziołek i Jakub Habusta. – Tomek prócz kartek zmaga się też z drobnym problemem z Achillesem i ten czas może poświęcić na wyleczenie się. Warto powiedzieć za to, że w pełni sił jest już Mateusz Bodzioch. To jedno z serc tej drużyny, tej szatni, dlatego wierzę, że nam pomoże – przyznaje Smyła.
Po czterech z rzędu domowych zwycięstwach, teraz zadanie przed Odrą niełatwe. Podbeskidzie zgromadziło dotąd 18 punktów, ale lwią część z nich – w ostatnich tygodniach, wygrywając cztery z rzędu mecze. W dwóch ostatnich – z GKS-em Katowice i Rakowem Częstochowa – wzbogacili się już tylko o „oczko”. Powstaje też pytanie, jak fakt, iż rywale mają w nogach dwa mecze rozegrane w przeciągu ostatniego tygodnia, może wpłynąć na obraz sobotnich zawodów przy Oleskiej.
– Nie tak dawno mierzyliśmy się z Chrobrym Głogów, mającym za sobą wtorkowy mecz z Piastem Gliwice w Pucharze Polski. Nie miało to żadnego znaczenia. Rywale grali i biegali tak, jakby kilka dni wcześniej nie grali spotkania. Nie rozmyślajmy więc nad tym. Bardziej martwi mnie ta mała liczba punktów zdobytych przez nas na wyjazdach. Zbyt łatwo jako goście oddajemy pole. Nie możemy w tak łatwy sposób tracić bramek i przegrywać. Jest wiele do poprawy. Treningi idą w tę stronę, by radzić sobie również w dniach, gdy nie czujemy się najlepiej. To sztuka; umieć wtedy wrzucić trzeci bieg i zdobywać punkty – zwraca uwagę szkoleniowiec niebiesko-czerwonych.
Odra ma od Podbeskidzia pięć punktów więcej. Trzeba pamiętać, że to już nie są ci bielszczanie z początku sezonu, którzy ugrzęźli na kilka tygodni w strefie spadkowej.
– Wystarczy spojrzeć tylko na skład i już wiemy, że to zespół, który liczył na zupełnie inne miejsce w tabeli. Ostatnio jednak Podbeskidzie systematycznie punktuje. W środę na wyjeździe zremisowało z Rakowem, czyli bardzo trudnym rywalem, a remis ten i tak przyjęto z niedosytem. To świadczy o wartości bielszczan. Czeka nas duże wyzwanie – jak zresztą co mecz. Nie ma w nas hurraoptymizmu, nie chwalimy się wzajemnie, nie klepiemy po plecach, bo życie to szybko weryfikuje. Absolutnie nie możemy osiąść na laurach, zadowalać się 23 punktami. To tylko 23 punkty. Musimy je dalej gromadzić. Komfort – komfortem, zapracowaliśmy sobie na niego, ale nie możemy stracić czujności – podkreśla Mirosław Smyła.
Po raz ostatni Odra rywalizowała z Podbeskidziem o punkty w sezonie 2008/09. Dwukrotnie górą byli walczący wówczas o ekstraklasę bielszczanie (2:0 i 2:0).
W szeregach niebiesko-czerwonych jest dwóch zawodników z przeszłością w Bielsku-Białej. Marcin Wodecki występował pod Klimczokiem w 2013 roku, zaliczając 26 ekstraklasowych występów i 3 strzelone gole. Martin Baran barw Podbeskidzia bronił z kolei w ub. sezonie, który w sporej mierze stracił wskutek kontuzji.
Mateusz Marzec z kolei dobrze zna się z trenerem „Górali”, Adamem Noconiem. Obaj panowie jeszcze wiosną współpracowali ze sobą w Ruchu Zdzieszowice. Zresztą, Smyła i Nocoń jako dwaj szkoleniowcy ze Śląska też nie mogą być sobie obcy.
– Nie mnie oceniać jakość pracy danego trenera. W przypadku Adama natomiast, mogę pozwolić sobie na kilka zdań. To jedna z tych osób, która po prostu urodziła się z trenerskim talentem. Dostał swoją szansę na wyższym szczeblu i będzie chciał ją wykorzystać. Od zawsze kochał piłkę. Gdy jeszcze był zawodnikiem, w trzeciej lidze, zdarzało nam się rywalizować przeciw sobie w meczach Carbo Gliwice i Concordii Knurów. On potem z Gliwic trafił do Bełchatowa. Spotykaliśmy się na studiach na AWF-ie, krzyżowały się też nasze drogi w niższych ligach. Właśnie Adam zastąpił mnie na stanowisku trenera GKS-u Tychy. Z powodzeniem grał potem z GKS-em o drugoligowe punkty. Zapracował ciężko na szansę i jeszcze nie powiedział ostatniego słowa – podkreśla Smyła.
I dodaje: – Nie chcę mówić, że to trener spoza „karuzeli”. Że należy stawiać na młodych i głodnych. Nie znam przecież trenera, który przychodzi do drużyny i na starcie jest wypalony. Każdy ma pomysł, świeży umysł. Porównuję to do księży. Ktoś może zapytać, czemu co trzy lata wikary zmienia parafię? Nowi parafianie, nowe wyzwania, większa motywacja. Trenerzy pracują w klubach dłużej czy krócej, ale zmieniając otoczenie, dostają bodźca. Dlatego – nie szufladkujmy ich na tych z karuzeli i spoza niej, lecz… No, fajnie, gdy dostają szansę ci, o których wiele osób może powiedzieć, że teoretycznie nie powinni. Bo nie mają doświadczenia. Kiedyś jednak i gdzieś to doświadczenie trzeba zdobyć – kończy swą myśli trener Odry.
Początek sobotniego meczu o 15:00. Tym razem transmisji z Oleskiej 51 nie przeprowadzi Polsat Sport, dlatego tym goręcej zapraszamy wszystkich na trybuny.
Odra Opole – Podbeskidzie Bielsko-Biała
14. kolejka Nice 1 Ligi
sobota, 21 października, godz. 15:00, stadion przy ul. Oleskiej 51
Sędziuje: Paweł Pskit (Łódź).
foto: Mirosław Szozda