Mniej niż minutę potrzebowała tym razem Oderka na objęcie prowadzenia! W 8 minucie było już 2:0, a na koniec aż 4:1!

Dwubramkowej zaliczki, osiągniętej – podobnie jak w Elblągu -w iście ekspresowym tempie, Odra już z rąk nie wypuściła.

Pierwszy gol wpadł do bramki Warty w 58 sekundzie, a autorem psikusa meczu był Dawid Wolny, który zamiast błyskawicznego trafienia, do czego przyzwyczajał kibiców od kilku spotkań, zaliczył tym razem równie szybką asystę.

Celnym strzałem, po podaniu Wolnego, popisał się za to Marek Gancarczyk, zdobywając pierwszą bramkę w barwach Odry! Gospodarze rozkręcali się z minuty na minutę, bez najmniejszego problemu wywodząc w pole obronę gości, łącznie z najsłabszym punktem Warty, którym okazał się jej bramkarz.

Wykorzystywali to szczególnie wykonawcy stałych fragmentów gry, wystarczyło bowiem aby dośrodkowując wziąć na celownik bramkę Warty i… groźna sytuacja tworzyła się sama, nawet gdy żaden z piłkarzy nie sięgnął piłki.

W 25 minucie zawodnicy w niebiesko-czerwonych strojach mogli już prowadzić trzema, czterema albo pięcioma golami, tyle bowiem dogodnych sytuacji mieli w tym czasie. Przed szansą stawali: Peroński, Wolny, Kowalski, Brusiło oraz Waldek i Marek Gancarczyk, po strzale tego ostatniego piłka przeszła milimetry obok słupka, a Odra z minuty na minutę powiększała przewagę.

Nasi obrońcy i pomocnicy dobrze zamykali boiskową przestrzeń, więc rywale nie mieli miejsca na swobodne rozegranie piłki, co zresztą rzadko było im w głowie, gdyż musieli skupiać się głównie na obronie.

W 38 minucie padła upragniona trzecia bramka, po której złośliwi twierdzili, że trener Tomasz Bekas chyba zapomniał poinstruować Mateusza Filipowiaka, że bramkarz może bronić rękami. Dość powiedzieć, że golkiper „Zielonych”, po rzucie rożnym wykonywanym przez Waldemara Gancarczyka, pozwolił piłce swobodnie mijać pole bramkowe, podczas gdy on pilnował… linii bramkowej. Takie postępowanie nie mogło się skończyć inaczej, jak tylko stratą gola przez gości, a egzekutorem został Mateusz Bodzioch.

Podobnie jak przed tygodniem, do wysokiej dyspozycji drużyny dostosował się Tobiasz Weinzettel, skutecznie broniąc dostępu do bramki podczas sytuacji w końcowych fragmentach pierwszej połowy, kiedy to Warcie udał się w końcu skonstruować dwie groźniejsze akcje.

Druga połowa meczu w porównaniu z pierwszą nie przyniosła wielu emocji, na boisku pojawili się kolejno zmiennicy wyznaczeni do gry przez trenera Furlepę: Mateusz Gancarczyk, Adrian Krysian, Przemysław Brychlik i Michał Sypek, ale nie wniosło to wiele do gry Odry, a momentami to Warta uzyskiwała niewielką przewagę.

Mając na uwadze trudne spotkanie w Bełchatowie, które już w najbliższą środę, opolski szkoleniowiec prawdopodobnie nakazał swoim zawodnikom aby nie forsowali tempa w meczu, który od samego początku układał się po jego myśli.

W 70 minucie, po faulu Franciszka Siwka na Mateuszu Perońskim, sędzia podyktował rzut wolny dla Odry, który na 4 bramkę zamienił Mateusz Gancarczyk, swój zamaszysty strzał ozdabiając jeszcze kozłem na linii bramkowej, czego… nie przewidział oczywiście Mateusz Filipowiak.

Jeden z niewielu momentów rozluźnienia w szeregach gospodarzy wykorzystali goście w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry. Rozgrywający Warty wypatrzył na lewej stronie opolskiej połowy boiska zupełnie nie pilnowanego Michała Ciarkowskiego, a ten precyzyjnie obsłużył Filipa Brzostowskiego, który z kilku metrów pokonał „Tobiego”.

Na meczu pojawiło się kilka znanych osobistości ze świata polityki i sportu, ale wywołany do tablicy przez spikera został Roman Wójcicki, urodzony w Nysie, były piłkarz Odry Opole (1976-1980) i reprezentacji Polski (1978-1989). Pan Roman, obecnie od wielu lat mieszkający w Niemczech, zebrał od publiczności zasłużone oklaski.

Odra nadal zadziwia demolującymi przeciwników otwarciami meczów i pewnym holowaniem dobrych wyników do szczęśliwego końca, teraz jednak po trzech pojedynkach z beniaminkami przed drużyną cięższa próba. GKS Bełchatów to spadkowicz z 1 ligi (a rok wcześniej z Ekstraklasy), więc środowy pojedynek „Brunatnych” z „Niebiesko-Czerwonymi” zapowiada się niezwykle ciekawie.