Trener Odry Opole odniósł się do remisowych sparingów z MKS-em Kluczbork i Rekordem Bielsko-Biała.

Czy na dwa tygodnie przed startem ligi remisy z zespołami z niższych klas rozgrywkowych niepokoją?
– Przypomnę, że pół roku temu na dwa tygodnie przed ligą przegraliśmy 0:5 w Pucharze Polski. Wtedy naprawdę byliśmy zmartwieni. Można zażartować, że taka tendencja widocznie jest wpisana w DNA zespołu. Jeśli na 13 dni przed pierwszym wiosennym meczem są momenty kryzysu, to dziś faktycznie wyglądało to na kryzys. Powiedzmy, że te dwa sparingi po prostu się… odbyły. Dobrze, że mamy je za sobą, że oprócz Marcina Wodeckiego wszyscy zeszli z boiska zdrowi. Powiedzmy, że w porównaniu do poprzedniego półrocza jest drobny postęp, bo nie straciliśmy już pięciu bramek. Ale to czarny humor; źle to wyglądało, nie ma wątpliwości.

Na ile to „źle” jest kontrolowane, a na ile niepokoi?
– Jestem przekonany, że mamy to pod kontrolą. Wiemy, na jakim etapie pracy jesteśmy i pamiętamy, ile zrobili zawodnicy. To powoduje, że nasza gra dziś mogła tak wyglądać. To było do przewidzenia. Przechodziliśmy przez okres mocnego „naciskania” motorycznego na drużynę – tak, by była w pełni przygotowana do meczu mistrzowskiego z Miedzią Legnica. Składy w tę sobotę wymieszaliśmy świadomie, by każdy miał swoją szansę, wykazał się. Pozyskaliśmy znowu wiele informacji z zakresu indywidualnego zawodników, ich formy, przydatności do zespołu. To nie są stracone godziny pracy.

Co z Wodeckim?
– Ma lekko podkręcony staw skokowy. Teoretycznie, mógł wejść z powrotem na boisko, ale nie chcieliśmy ryzykować. Wolę go mieć zdrowego za tydzień, by zagrał w sparingu i sprawdził się na 7 dni przed ligą. Nie wiemy na razie, czy będzie to coś poważniejszego, bo ze stawem skokowym różnie bywa. Poczekamy do wtorku. Nogę ma zabezpieczoną, odpocznie, pierwsza pomoc została mu udzielona, a to na tyle doświadczony zawodnik, że wie, kiedy wrócić do treningu – tym bardziej będąc pod opieką lekarską. „Pszczoła” nigdy nas nie zawiódł, dlatego wierzę, że będzie gotowy na kolejny sparing, a za dwa tygodnie – do walki o ligowe punkty.

Uraz Wodeckiego, niedyspozycja Martina Barana… Ktoś jeszcze?
– Po tygodniu pauzy w sparingu zagrał Filip Żagiel, ale niepewność była po nim widoczna. Grał z lekkim bólem, potrzebuje jeszcze kilku dni, by wrócić do pełni sił. Poza tym wszyscy są zdrowi i nikt nie narzeka. No, może jedynie na zmęczenie.

Testowany napastnik strzelił gola Rekordowi. Co dalej?
– Podziękowaliśmy mu.

Dwa zdania uzasadnienia?
– Nie zaprezentował poziomu sportowego, który pozwalałby na inwestowanie przez nas w takiego obcokrajowca; który dawałby nadzieję, że w pierwszej lidze, w Odrze Opole, będzie w stanie robić taką różnicę, by grać w pierwszym składzie. To fajny, młody, grzeczny, wysoki chłopak, ale szukamy napastnika, który pomoże Odrze w zdobywaniu punktów; po którym gołym okiem będzie widać jakość. Nie ma sensu szukać innych ludzi, bo to byłoby tylko uzupełnienie kadry, a nie o to nam chodzi.

To jeszcze słowo o naszych bramkarzach. Mateusz Kuchta zagrał przeciw Kluczborkowi, Tobiasz Weinzettel – Rekordowi. I pewnie nie będzie tego miło wspominał.
– To pozycja „saperska”. Błędy bramkarzy są 10-krotnie bardziej uwypuklone niż innych zawodników. To nigdy się nie zmieni. Tobiemu zdarzyło się popełnić dwa błędy. Ten pierwszy szybko uratował, bo obronił rzut karny. Chwilę później, w kolejnej akcji, piłka zawirowała mu w rękach, wypadła, padł gol – i tyle. To normalna kolej rzeczy. Wolę, by zdarzyło się to teraz, a nie w lidze. Każdy ma limit błędów, które w grze czy życiu popełnia. Wierzę, że Tobi ten swój na jakiś czas wyczerpał. Kuchta z kolei zagrał bardzo równe zawody. Solidne. Nie musiał notować wybitnych robinsonad, MKS oddawał lekkie strzały. To był jednak bardzo poprawny występ. Nie tylko w defensywie, ale i ofensywie, bo Mateusz starał się przyspieszać rozegranie piłki. Gdyby nie feralne 30 sekund, być może ocena Tobiego byłaby podobna. Niestety, tak to już jest, że gdy napastnik zmarnuje trzy sytuacje, a jedną wykorzysta, to mu się wybacza. Z bramkarzem zwykle jest inaczej.

Jakie plany na kolejny tydzień?
– W piątek na pewno zagramy mecz z GKS-em 1962 Jastrzębie. Na pewno o godzinie 18:00 – i na pewno w Centrum Sportu. Pod znakiem zapytania stoi jedynie aura, która zadecyduje, czy sparing odbędzie się na sztucznej, czy na naturalnej płycie.

foto: Mirosław Szozda