– Od kilku miesięcy nie mieliśmy kontaktu z naturalną trawą. To nie ma brzmieć jak alibi, a raczej jest troską o zdrowie zawodników – podkreśla trener Odry Opole przed inaugurującym wiosnę wyjazdowym meczem z Miedzią Legnica.

Przy jakiej najniższej temperaturze prowadził pan drużynę w meczu ligowym?
(śmiech). Pytanie, na które nie znam odpowiedzi, bo nie zwracałem na to uwagi. Trzeba było grać – i już. Przy wielkich minusowych temperaturach samodzielnie jako trener zespołu może nie prowadziłem. Pamiętam za to, że gdy byłem drugim szkoleniowcem Polonii Bytom, w grudniu 2007 roku kończyliśmy rundę meczem bodajże z ŁKS-em. Śnieg, zimno, na trybunach Stadionu Śląskiego jakieś 100 osób, przegraliśmy 0:1 po karnym w końcówce. W piątek zanosi się nawet na -12 stopni, albo i jeszcze większy mróz.

Czy trener zabezpiecza się jakoś przed zimnem?
– Trener musi być wzorem dla piłkarzy, dlatego mrozu się nie boi! Stojąc przy linii, trzeba grać z zespołem, ruszać się, być aktywnym. To mówię oczywiście z przymrużeniem oka. Temperatura rzeczywiście nie rozpieszcza. Musimy podjąć to wyzwanie. Nie ma wyjścia, choć będąc szczerym, mam swoje zdanie. Ono nie ma jednak znaczenia. Mecz się odbędzie – i już! Przyznam, że problemem dla mnie nawet nie jest temperatura, a to, że od kilku miesięcy trenowaliśmy na sztucznej nawierzchni, nie mając dostępu do naturalnej. Czyli wejdziemy na nią z marszu. Już mniejsza o samo czucie piłki, tylko zdrowie zawodników. Zmiana podłoża wiąże się z innym rodzajem obuwia, innym sposobem zatrzymywania się, angażowaniem innych mięśni. Znacznie bardziej boję się urazów niż braków piłkarskich wynikających z przejściem ze sztucznej na naturalną murawę.

Jak bardzo ucieszyły pana wypożyczenia Davida Ledeckiego z Górnika Zabrze i Sebastiana Boneckiego z Zagłębia Lubin, dokonane w ostatnim dniu okienka transferowego?
– Wiemy, że od dłuższego czasu do Odry przychodzą w sporej mierze zawodnicy albo świetnie rokujący, albo po przejściach, którzy kiedyś grali w poważną piłkę, ale coś stanęło im na przeszkodzie i teraz mają swoje do udowodnienia. Takim przykładem może być Martin Baran. W przypadku Boneckiego, rozwój kariery przerwała kontuzja. Teraz jest w pełni zdrowy, trenował przez całą zimę z Zagłębiem Lubin, my jesteśmy szansą dla niego, a on – szansą dla nas. Ledecky też ma coś do udowodnienia. Trochę postrzelał dla Górnika w pierwszej lidze, był całkiem znaczącą postacią, a w ekstraklasie coś umknęło. To charakterny chłopak i wierzę, że to potwierdzi – dla dobra Odry Opole. Rywalizacja na pewno wzrośnie, nie są to zawodnicy anonimowi. Uśmiech na mojej twarzy zatem w środę na pewno się pojawił.



Pewnie prawie każdy trener po okresie przygotowawczym powie, że zrealizował plan. Czy pan jest w stanie jakoś zmierzyć skalę swojej satysfakcji po zimie? Istnieje coś takiego jak dobre albo złe przeczucie? A może po prostu trzeba przestać gdybać i poczekać na ten pierwszy mecz?
– Zawsze jest wielka niewiadoma. Można mówić, że zrealizowaliśmy swoje założenia, ale oceni się nas w lidze; i to nie za jakość, a tylko punkty. To zmora naszego zawodu. Narzuciliśmy sobie na zimę pracę w dwóch aspektach: motoryką i nad modelem gry. Chodziło o pewne składowe, które nie funkcjonowały w pierwszej rundzie. Chcieliśmy się ich uczyć, doskonalić je, wprowadziliśmy coś świeżego i wpajaliśmy zespołowi. Mam nadzieję, że to zadziała w lidze. Motorycznie też jasno określiliśmy swój plan i krok po kroku go wykonywaliśmy. Na dwa tygodnie przed wznowieniem walki o punkty przyszedł kryzys. On był widoczny gołym okiem, ale spodziewaliśmy się tego. Wydaje się, że zespół wygląda dobrze. Zaczynamy jednak od meczu z potentatem, na jego boisku, na naturalnej trawie, której nie widzieliśmy od kilku miesięcy.

Można to wykorzystać w formie alibi.
– Ale tak nie chcemy. Po prostu wychodzimy i gramy! Powtórzę: oby tylko nie było urazów mięśniowych. To mnie niepokoi. Jestem przekonany, że zespół podejmie wyzwanie. Nie jedziemy się tam poddać, położyć, oddać punkty, a o nie walczyć. Mamy swoje atuty i słabości. Podobnie jak Miedź. Chcemy to wykorzystać. Rywale na pewno będą odpowiednio przygotowani taktycznie. Znam trenera Nowaka i wiem, że nie odpuści żadnego słabego punktu, dlatego jest cenionym szkoleniowcem. My jednak też co nieco o legniczanach wiemy i przygotowujemy swoją strategię. To naturalna kolej rzeczy, jak w przypadku każdego kolejnego meczu.

„Zdecydowanie odjedzie Miedź i w miarę szybko zapewni sobie awans do ekstraklasy” – te słowa wypowiedział Zbigniew Smółka w rozmowie z portalem FutbolFejs.pl.
– Analizując to, czym dysponuje Miedź, mogę się pod tym podpisać. Jak najbardziej już dziś powinna swobodnie poruszać się po boiskach ekstraklasowych. Liga jest jednak nieubłagana. Kilka zespołów w przeszłości stworzyła nie takie teamy, a jednak im się nie udawało. To sport. Nie chcę się wymądrzać, dlatego pewne jest jedno: dziś Miedź to jeden z głównych kandydatów do awansu. To nie podlega dyskusji. Wzmocnienia świadczą o tym, że stać ją na wiele. Od dłuższego czasu temu klubowi marzy się ekstraklasa, na wysokim poziomie jest też szkolenie dzieci i młodzieży. To trzeba podkreślać i cenić. W naszej lidze są jednak tylko dwa miejsca premiowane awansem, a kandydatów – znacznie więcej. Zobaczymy. Sam jestem ciekaw, jak to się będzie odbywało. Zapowiada się megaatrakcyjna wiosna. Mamy to szczęście, że możemy w tym uczestniczyć. Będziemy się starali nie przynieść wstydu i spełnić nasze marzenia.

No to na koniec jeszcze trenera zdenerwuję: już w piątek w nocy Odra może być tej megaatrakcji liderem!
– Piłka jest okrągła, a bramki są dwie. Tyle.

Miedź Legnica – Odra Opole
20. kolejka Nice 1 Ligi
piątek, 2 marca, godz. 20.45, Stadion im. Orła Białego w Legnicy

Sędziuje: Paweł Pskit (Łódź).

foto: Sławomir Jakubowski, Mirosław Szozda