– Dwa sezony spędzone w Bytowie to wystarczający okres. Uznałem, że przyszedł czas, by sprawdzić się w nowym otoczeniu – mówi 25-letni bramkarz, który w sobotnim sparingu z Puszczą Niepołomice zanotował pierwszy występ w barwach Odry.

Jak podsumujesz swój pierwszy – na razie nieoficjalny – mecz w barwach Odry?
– W samych superlatywach. Wygraliśmy 1:0, a ze swojego, bramkarskiego punktu widzenia, cieszę się, że zagrałem 45 minut na zero. Byłem po jednym treningu z drużyną, już drugiego dnia czekał mnie sparing. Dopiero uczę się zespołu, poznaję chłopaków. Jestem zadowolony, że ten pierwszy mecz zakończył się zwycięstwem, bo wiem, że chłopaki mieli za sobą tydzień ciężkiej pracy. Mimo tego, wyglądali na boisku fajnie. Wierzę, że to zapowiedź pozytywnych zdarzeń, które czekają nas w najbliższym czasie.

Długo zastanawiałeś się nad propozycją z Opola?
– Pierwszą osobą z klubu, która się ze mną skontaktowała, był trener Rumak. Przedstawił swoją wizję drużyny, która bardzo mi się spodobała. Szczerze? Po telefonie trenera Rumaka byłem przekonany, by jak najszybciej dopełnić formalności i zjawić się w Opolu.

Wiele było innych zapytań?
– Kilka było, oczywiście, ale telefon od trenera Rumaka i plan, jaki mi zaprezentował w ciągu 15-minutowej rozmowy, przekonał mnie na tyle, że dziś jestem już zawodnikiem Odry Opole. Bardzo się z tego cieszę. Podoba mi się infrastruktura i to, co się tworzy w mieście. Już pierwszego dnia zdążyłem się przespacerować po Opolu, byłem na rynku. Fajny klimat.

Czyli lubisz dokładnie sprawdzić, gdzie trafiłeś?
– Przyjechałem do Hotelu Merkury, po testach medycznych miałem akurat wolne, więc poszedłem sobie wypić kawę, posiedzieć, zobaczyć, gdzie wylądowałem. Jest naprawdę fajnie. Widzę, że to ładne, czyste miasto. Zamieszkam tu z rodziną.

Po dobrej wiośnie w Bytovii byłeś przekonany, że trzeba zrobić krok do przodu?
– Już sam fakt, że grałem przez całą rundę, był krokiem do przodu. Wiedziałem, że kolejnym musi być zmiana środowiska. To dobrze mi służy. Dwa sezony spędzone w Bytowie to wystarczający czas. teraz pora, by sprawdzić się w nowym otoczeniu.

Dlaczego przez wcześniejsze 1,5 roku w Bytowie grałeś tak niewiele, a wskoczyłeś do bramki dopiero wiosną?
– Wpływ na to miała pechowa kontuzja, której doznałem przed rokiem podczas barażu z Radomiakiem. Skręciłem łokieć, miałem rękę w gipsie. To był dla mnie ciężki okres, ale cieszę się, że ostatnie pół roku było w moim wykonaniu dobre. Jestem zdrowy, omijały mnie kontuzje i tego się trzymajmy.

Co będzie z Bytovią po odejściu Drutexu?
– Trudno powiedzieć. Nie chcę się nad tym rozwodzić. Życzę ludziom, którzy pracują w klubie, jak najlepiej.

Szymonowi Skrzypczakowi już podziękowałeś za to, że w maju obroniłeś jego strzał z rzutu karnego?
– Akurat usiadłem obok „Skrzypy” w szatni, ale nie poruszaliśmy jeszcze tej kwestii (rozmawialiśmy po sparingu z Puszczą – dop. red.). Musimy chyba się lepiej poznać, by otworzyć się na tak ciężkie tematy (śmiech).

Trener Mariusz Rumak podkreślał, że potrzebował bramkarza dobrze grającego nogami. To zawsze był twój atut?
– Na pewno zawsze było to moim konikiem. Może dlatego, że za czasów gry Pepe Reiny w Liverpoolu upatrzyłem go sobie jako swój wzór. To, jak wprowadzał nogami piłki do kontrataków, był imponujący. „Męczyłem” to na treningach strasznie. Mam nadzieję, że będę mógł niebawem to wykorzystać już na stadionie Odry.

Ale dobra gra nogami nie świadczy o tym, że wywodzisz się z innej pozycji?
– No jak to nie? (uśmiech). Zaczynałem jako lewy obrońca! To pewnie też ma swoje podłoże, ale bardzo szybko przeszedłem na bramkę. Nie pamiętam, w jakim wieku, ale to była błyskawiczna decyzja.

No dobra. Znanych twarzy w szatni sporo?
– Twarze znam, ale chłopaków – już nie. Jestem w tej drużynie „świeżakiem” i muszę jak najszybciej złapać kontakt, pogadać, bliżej się poznać. Jesień będzie bardzo długa i będziemy musieli liczyć na siebie wzajemnie, dlatego trzeba się trzymać sztywno razem.

Powiedz jeszcze o dwóch latach spędzonych w Dundee United, w którego barwach rozegrałeś 14 meczów w szkockiej ekstraklasie.
– To były fajne dwa sezony, które wiele mnie nauczyły. Miałem 21 lat, gdy wyjechałem tam z Arki Gdynia. Byłem tam sam, przeszedłem prawdziwą szkołę życia. Czy mogłem zrobić coś lepiej? Na pewno. Czy mam do siebie jakiś żal? Chyba nie. Myślę, że zrobiłem tyle, co było w mojej mocy. Poznałem tam megafajnych ludzi i zobaczyłem, jak wygląda profesjonalna piłka. Grałem na ładnych stadionach Aberdeen, Hibernians czy Hearts. Wspomnienia są miłe. To było wielkie doświadczenie. Zostałem przecież rzucony na głęboką wodę, z pierwszej ligi do ekstraklasy szkockiej. Miałem tam też swoje problemy zdrowotne, jedną poważną kontuzję… Jak to w sporcie – raz u góry, raz na dole.

Chciałbyś wrócić zagranicę?
– Tak, tak… Mój powrót o Polski był podyktowany chęcią grania. To był jedyny powód tego, żeby grać. Po rozegraniu 14 meczów, trudno byłoby mi zostać w Szkocji. Byłem głodny gry za wszelką cenę. Trafiła się oferta z Polski, z Bytowa, dlatego nie zastanawiałem się i wróciłem.

W Odrze projekt jest długofalowy, ale kontrakt podpisałeś na rok.
– To chyba nie do mnie pytanie (śmiech). Trzeba będzie zapracować na kolejny. Chcę pomóc drużynie, trenerowi Rumakowi, no i również sobie samemu.

foto: archiwum własne