– Spędziłem w Opolu fajne cztery lata. Żal odchodzić – przyznaje „Peron” w rozmowie na pożegnanie z Oleską 51.
Smutek?
– Przyznam, że od trzech tygodni mogłem spodziewać się, że tak się to zakończy. Siedziało mi w głowie to rozstanie. W ostatnich trzech meczach nie było mnie nawet na ławce rezerwowych, z klubem już rozstało się prawie pół drużyny. Oficjalna decyzja o mojej przyszłości zapadła dopiero we wtorek. Szkoda, bo spędziłem w Opolu fajne cztery lata i wywalczyłem dwa awanse.
Po takiej wiośnie musiało się skończyć wieloma rozstaniami?
– Gdyby nie tak runda wiosenna, odbiór byłby całkiem inny i pewnie inaczej by się też to wszystko potoczyło. Sami jesteśmy sobie winni. Jestem racjonalistą i wiedziałem, że będzie ciężko, ale… Trudno, bym zimą nie marzył o ekstraklasie. Byłbym chory, gdybym tego nie robił. Powiem szczerze, że nie wiem, co się wydarzyło. Po prostu nie szło. Jesienią mieliśmy sporo szczęścia, wiosną tego całkiem brakowało.
Jaki to był dla ciebie sezon?
– Gdy już wskakiwałem do składu, to zawsze coś się przytrafiało, łapałem urazy, rozegrałem niewiele minut. Trenerzy raczej na mnie nie stawiali, więc z mojej perspektywy był to przeciętny sezon.
A który spośród tych czterech spędzonych przy Oleskiej zapamiętasz najlepiej?
– Te, które zakończyły się awansem; w trzeciej i drugiej lidze. Prawie wszystko wygrywaliśmy. Na trzy pierwsze lata w Opolu, z jakichś 80 spotkań przegraliśmy kilka. Zliczyłbym to pewnie na palcach. Fajny czas. Dopiero w Odrze zacząłem odnosić sukcesy. Co prawda wcześniej grałem w pierwszej lidze w Polkowicach, ale tam przyszedłem już „na gotowe”, a tu sami z chłopakami tę pierwszą ligę wywalczyliśmy.
Kogo z szatni będzie ci brakowało najbardziej?
– Trzymałem się z każdym po trochu. Odpowiadając na pytanie, Rafała Brusiły, Tomka Wepy, całego Śląska… Trochę czasu ze sobą spędziliśmy. Z Rafałem widywaliśmy się dzień w dzień przez cztery lata, z Tomkiem – trzy. Szkoda tego.
Jaki mecz będziesz wspominał najmilej?
– Z Polonią Bytom. Wróciłem wtedy po miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją, wygraliśmy 2:1 i byliśmy bardzo blisko awansu do drugiej ligi. Ostatecznie go sobie nie zapewniliśmy, bo potem przegraliśmy na Szombierkach, ale po meczu z Polonią radość w szatni była wielka.
Co teraz?
– Będę walczył, aby zostać w pierwszej lidze i znaleźć klub na tym szczeblu. Zobaczymy, co będzie. Chcę podziękować za te cztery lata. Odra Opole na pewno będzie w moim sercu już do końca życia.
foto: Mirosław Szozda