Środkowy obrońca Odry Opole dochodzi do siebie po urazie stawu skokowego, którego doznał w meczu z Zagłębiem Sosnowiec.
– Chciałem zrobić wślizg, ale zdecydowałem się pójść na nogach. Zblokowałem się jednak, wbiłem się korkami w murawę i jedna noga została. Zawodnik z Sosnowca wpadł mi w tę nogę, „przekręciło” jego i mnie. Myślałem, że dam jeszcze radę chwilę pograć, ale po minucie kostka mi spuchła i musiałem prosić o zmianę – tak Mateusz Bodzioch wspomina sytuację sprzed ponad dwóch tygodni.
Na początku drugiej połowy meczu z Zagłębiem stoper i kapitan Odry nie dość, że sfaulował w polu karnym Tomasza Nawotkę, to jeszcze doznał urazu. Z 11 metrów do siatki nie trafił na szczęście Tomasz Nowak, a nasz zespół wygrał 1:0, lecz Bodzioch na kilkanaście dni wypadł z obiegu wskutek kontuzji stawu skokowego w lewej nodze.
– Idę powoli do przodu. Najbliższy mecz mnie jeszcze ominie, ale na następny – jeśli wszystko dobrze pójdzie – mam być gotowy. Szacowano, że mogę wrócić do grania szybciej, ale nie ma co przyspieszać, skoro odczuwam jeszcze ból w kostce. Na Bytovię, czyli najbliższe spotkanie u siebie, powinno być OK – podkreśla Bodzioch.
Pod jego nieobecność, parę środkowych obrońców wraz ze Słowakiem Martinem Baranem tworzy Czech Vaclav Cverna. W tej konfiguracji Odra sięgnęła w dwóch ostatnich meczach po 3 punkty (porażka 1:2 w Suwałkach i zwycięstwo 1:0 ze Stalą), co pozwoliło awansować na fotel lidera tabeli Nice 1 Ligi.
– Fajna sprawa. Nikt się nie spodziewał, że po dziesięciu kolejkach będziemy na pierwszym miejscu, ale droga przed nami daleka. Nie ma co patrzeć w tabelę, bo jest w niej bardzo ciasno i równie dobrze zaraz możemy znaleźć się w jej środku czy nawet dolnej części. Trzeba robić swoje na treningach i na meczach, a nie sugerować się zajmowaną pozycją – zaznacza nasz obrońca, który w ostatnich dniach zaczął truchtać i ćwiczyć na rowerze stacjonarnym. Do pełnych treningów z zespołem ma wrócić na początku przyszłego tygodnia.
foto: Mirosław Szozda