Do siedziby naszego klubu wpłynął werdykt Komisji Dyscyplinarnej PZPN, informującej o zawieszeniu słowackiego obrońcy na dwa mecze.

Kara ta jest pokłosiem wydarzeń z rozgrywanego w Wielką Sobotę wyjazdowego spotkania z Chojniczanką (1:2). Martin Baran w pierwszej połowie, tuż po stracie bramki na 0:1, został ukarany czerwoną kartką, mimo że… był na ławce rezerwowych! Surowa decyzja sędziego spowodowana była tym, że naruszył nietykalnośc cielesną arbitra technicznego, co ten zasygnalizował głównemu rozjemcy, który wyjął z kieszeni czerwony kartonik.

Ta kartka była konsekwencją decyzji sędziego, łańcuszka zdarzeń. Przy wyniku 0:0, po zagraniu ręką jednego z przeciwników, powinniśmy mieć rzut karny. Skończyło się jednak tylko rzutem rożnym dla nas, po którym zostaliśmy skontrowani i straciliśmy bramkę. Rosła frustracja. Martin nie miał jednak prawa się tak zachować. Wyszedł ze strefy ławki rezerwowych bez zgody sędziego. Dotknął technicznego, delikatnie pociągnął go za ramię, bo chciał po prostu zasygnalizować, że jest obok. Chciał, by sędzia odwrócił się twarzą do niego. Martin to zbyt doświadczony i kulturalny gość, by robić głupoty, dlatego będę go chronił. Wiemy oczywiście, że nie miał prawa tego zrobić. Z drugiej strony, widać, jak bardzo zależy mu na drużynie, jak bardzo czuje się powiązany z chłopakami. Niestety, czeka go kara – to komentarz Mirosława Smyły, trenera Odry.

Połowę kary Martin Baran ma już za sobą. Słowaka zabrakło w środowym zaległym meczu z Rakowem Częstochowa. W niedzielę stoper nie pomoże z kolei drużynie w Sosnowcu. Przypomnijmy, że to właśnie gol Barana we wrześniu zapewnił Odrze – w doliczonym czasie gry – zwycięstwo z Zagłębiem.

foto: Mirosław Szozda