Na każdej pozycji panuje fajna rywalizacja. Mam pozytywny ból głowy nie tylko przy wyborze jedenastki, ale nawet meczowej osiemnastki. Czasem muszę odesłać na trybuny zawodników w dobrej dyspozycji i czynię to z bólem – mówi trener Odry Opole.

Jest pan zadowolony z remisu z Miedzią Legnica?
– To był owocny dla nas sparing. W przerwach na reprezentację staramy się zawsze zagrać z zespołem z ekstraklasy, który pokaże nasze mankamenty; wskaże to, gdzie jesteśmy dziś jako drużyna, jak wygląda nasza organizacja gry. Piłkarze mogą też indywidualnie porównać się z ekstraklasowymi rywalami. W Legnicy remis 1:1 był zasłużony. Wynik odzwierciedla to, co się działo. Ten mecz powinien przysłużyć się temu, byśmy w przyszłości zrobili postęp.

Z drugiej strony, takie sparingi, jak ze Stalą Brzeg, powinniśmy wygrywać?
– Każdy mecz chce się wygrać. To główny cel, ale musi być zrealizowany w określony sposób. Dobierając sparingpartnerów, postawiliśmy na wyjazd do Brzegu nieprzypadkowo. Szykujemy się przecież do 1/16 finału Pucharu Polski, w której zmierzymy się z Polonią Środa Wielkopolska. Stal miała być zespołem, który pokaże nam, jak może wyglądać spotkanie z trzecioligowcem, na czym powinniśmy się skupić. Zauważmy też, że w większości wystąpili we wtorek zawodnicy, którzy ostatnio grywali mniej. To też był owocny sparing, który miał uwypuklić ewentualne mankamenty, na jakie moglibyśmy nie zwrócić uwagi przed wyjazdem do Środy Wielkopolskiej.

Jak odebrał pan wynik losowania Pucharu Polski, przed którym wielu kibiców liczyło na mocnego rywala z ekstraklasy?
– Podchodzę do tego bardzo spokojnie. Wbrew pozorom, Polonia może się okazać trudnym przeciwnikiem. Na pewno jest teraz niedoceniana, a ma w składzie kilku piłkarzy z przeszłością ligową, w tym byłego reprezentanta Panamy Luisa Henriqueza, który może i ma już swój wiek, ale potrafi grać w piłkę. Charakteru drużynie ze Środy nie zabraknie. Zrobimy wszystko żeby wygrać, lecz każdy mecz ma swoją historię. Musimy zagrać dobry futbol, bo w Pucharze Polski nie ma łatwych spotkań i niejeden przedstawiciel ekstraklasy już się o tym przekonał; szczególnie gdy gra się tylko raz, na wyjeździe. Chcemy w Pucharze Polski przeżyć fajną przygodę i mam nadzieję, że na 31 października się nie zatrzymamy.

W sparingach w Brzegu i Legnicy do siatki trafiali napastnicy: Ivan Martin Gomez oraz Szymon Skrzypczak. Chyba cieszy taka rywalizacja na tej newralgicznej pozycji?
– Nie mówmy tylko o napastnikach, bo na każdej pozycji panuje fajna rywalizacja. Mamy wielu piłkarzy do grania. Czasem mam pozytywny ból głowy nie tylko przy wyborze jedenastki, ale nawet meczowej osiemnastki. Zdarza mi się nie zabierać na ławkę dobrych chłopaków, którzy na to zasługują. Muszę jednak odsyłać ich na trybuny. Czynię to z bólem serca.

Ivan, w odróżnieniu od niejednego Hiszpana, szybko zaaklimatyzował się w Fortuna 1 Lidze i dokumentuje to liczbami, bo strzelił już 4 gole.
– Wielka w tym zasługa zespołu, z kapitanami na czele. Organizują to wszystko, zespół funkcjonuje fajnie jako grupa. A Ivan to inteligentny i otwarty chłopak. Jest między nami bariera językowa. Mówi dość słabo nawet po angielsku, komunikacja jest utrudniona, pomagać stara się Dudu. Sama mowa ciała, otwartość, chęć uczenia się polskiego – to sprawia, że chłopak wszedł w grupę i jest częścią zespołu. Ivan pobiera lekcje naszego języka, używa już krótkich sformułowań.

W ostatnich tygodniach Odra zbiera za swoją postawę pochlebne recenzje. Można mieć przekonanie, że gra jest nawet lepsza niż ósma pozycja w tabeli?
– Mnie tabela będzie interesować po 34 kolejce. Dziś skupiamy się na tym, jak chcemy grać, co jest naszym DNA, jak Odra ma się prezentować, w jaki sposób przyciągać kibiców na stadion, by się z nią, z jej marką, utożsamiali. Zawodnicy o tym wiedzą. Wierzymy, że dobra gra będzie przynosić nam punkty. Po trzynastu kolejkach możemy być na ósmym miejscu, po czternastu – na trzecim, a po piętnastu – znowu na ósmym. Jest tak płasko, że nie ma sensu tego analizować. Na razie chcemy po prostu rozwijać się i stawać coraz lepszym zespołem.

Widać jednak, że jest potencjał ku temu, by mierzyć jak najwyżej?
– Jesteśmy ambitnym zespołem. Mecz w Mielcu to pokazał. Po straconej bramce byliśmy w stanie zdominować Stal, a to bardzo dobry zespół, kandydat do awansu, mający świetnych jak na tę ligę piłkarzy. Zdobyliśmy wyrównującą bramkę i nie stanęliśmy, nie broniliśmy remisu, a chcieliśmy wygrać. To pokazało, że stać nas na wiele. Podobnie – mecz w Katowicach. Szkoda tylko, że ciągle musimy gonić wynik. Nasza gra nie jest jeszcze do końca stabilna. Pamiętajmy jednak, że Odra to nowy projekt, z nowymi piłkarzami. Jesteśmy w tym składzie od trzech miesięcy, a czasu nie da się oszukać. Podam przykład Rakowa Częstochowa – tam trener Papszun pracuje z drużyną już trzeci rok i dopiero teraz zdominował tę ligę. Czy będzie dominował do końca sezonu? Tego nie wiemy, życie pokaże, ale dziś jest zdecydowanym liderem. To owoc trzech lat sumiennej pracy zawodników i sztabu. Nam zdarzają się z kolei jeszcze spore wahania nawet na przestrzeni jednego meczu. Dobre momenty przeplatamy słabymi. Przyznam jednak, że nie ma takiego zespołu, którego musielibyśmy się w pierwszej lidze bać. Musi się liczyć nasz sposób grania i z takim podejściem chcemy w tej lidze rywalizować.

Czy Odra ma problem w meczach wyjazdowych?
– To problem… środków masowego przekazu. My go nie widzimy – poza chwilami, kiedy padają właśnie takie pytania. Spójrzmy na nasze ostatnie wyjazdy. Na bardzo trudnym terenie w Mielcu wywalczyliśmy remis. Punkt zdobyliśmy też w Katowicach, gdzie nie brakuje niezłych piłkarzy. Wygraliśmy w Chorzowie z Ruchem, czego nie należy deprecjonować, bo ten zespół nie zmienił się aż tak bardzo w porównaniu do tego, który w maju wygrał z nami 3:0. Zgoda, przydarzył nam się słabszy mecz w Olsztynie, ale powtórzę – nie postrzegam tego jako kłopot, tylko jako wyzwanie. Teraz, po przerwie reprezentacyjnej, pojedziemy do Bytowa i nie zamierzamy rozwiązywać żadnego problemu, a po prostu zagrać dobry futbol, który da nam trzy punkty. Historia nie siedzi w naszych głowach.

Kibice zastanawiają się, kiedy zobaczą w akcji nasz najnowszy nabytek, Piotra Żemłę?
– Piotrek był w „osiemnastce” na mecz w Mielcu, ale na ostatnim treningu doznał urazu przestawienia kręgów, dlatego nie mógł zagrać. Ten tydzień poświęcił na rehabilitację, a szkoda, bo byłby to dla niego ważny okres, bo mieliśmy przecież zaplanowane dwa sparingi. Trening – treningiem, ale żaden nie zastąpi meczu. Trochę pograłby z chłopakami, ale miał pecha. Od poniedziałku ma znowu uczestniczyć w pełni w zajęciach. Piotrek przyszedł do nas późno, nieprzygotowany. To jednak fajny zawodnik, który może nam sporo dać, wzmocnił rywalizację w defensywie. Musieliśmy go przygotować, potem doznał niegroźnego urazu, teraz znowu musi walczyć o swoje.

Tuż przed startem sezonu podkreślał pan, że z racji braku czasu letnie okienko transferowe i proces pozyskiwania zawodników nie wyglądały tak, jakby docelowo pan sobie tego życzył. Mamy rozumieć, że już teraz praca wre?
– Tak, jak najbardziej. Przygotowujemy okienko zimowe. Wiadomo, że jest ono trudniejsze, bo większość kontraktów kończy się latem, ale mamy opracowane profile zawodników, których poszukujemy na dane pozycje. Wiemy, gdzie chcemy wspomóc rywalizację. Mamy fajnych zawodników, ale chodzi o to, by stale podnosili swoje umiejętności. Wierzę, że będziemy w stanie zrealizować na polu transferowym to, co sobie zakładamy, ale życie pisze swoje scenariusze. Nie jest tak, ze jeśli chcesz piłkarza, to na pewno go pozyskasz. Czasem sporządzi się listę sześciu nazwisk, a uda się ściągnąć dopiero tego z numeru cztery albo pięć, a nie pierwszego. Pracujemy nad pewnymi tematami. Pozycji do obsadzenia będzie mniej, a czasu mamy zdecydowanie więcej niż latem. Nie chodzi oczywiście o to, by diametralnie zmieniać kadrę. Czasem nawet jeden zawodnik jest w stanie bardzo wzmocnić zespół.

foto: Mirosław Szozda