– Decyzja o odejściu do Lecha Poznań była bardzo trudna. Tu jest konkretny projekt, do którego przed rokiem zostałem zaproszony i w który włożyłem wiele serca – mówi II trener Odry Opole, który przenosi się do stolicy Wielkopolski.

Jak będzie wspominał pan pracę w Odrze?
– Zdecydowanie bardzo dobrze. To był bardzo ciężki rok, a każdy taki stanowi wzmocnienie zarówno mnie osobiście, jak i całego klubu. Poznałem w Opolu wspaniałych ludzi – na Oleskiej czy Północnej – którzy wspierają Odrę. Pamiętajmy o podstawowej rzeczy: piłka nożna wiąże się nie tylko z sukcesami boiskowymi, ale i organizacyjnymi. Kibice mogą nie do końca zdawać sobie sprawę, co przez ostatni sezon zostało zrobione. A zostało bardzo dużo – tyle że może do końca tego nie przedstawiono, bo prezesi Wójcik i Gitlar oraz trener Rumak to na tyle skromne osoby, że nie mówią w kółko o sukcesach.

Czym w pierwszej kolejności można się pochwalić?
– Odra przez rok stworzyła zawodnikom po prostu bardzo dobry serwis. Zapewniliśmy wideomonitoring każdego treningu. Mamy kamery, drony, GPS-y, których kupno pozwoliło piłkarzom kontrolować wykonywaną podczas treningu pracę. Sukcesem było też dostosowanie pomieszczeń i boisk przy Północnej do potrzeb pierwszej drużyny. Zaangażowało się w to miasto, dbające, by klub miał jak najlepsze warunki. Trenowaliśmy na dobrej murawie, choć uważam, że w tej materii są jeszcze rezerwy. Zdaję jednak sobie sprawę, że wszyscy wkładają w to wszystko dużo serca i starają się, by było jak najlepiej.

Wiele przed sezonem mówiło się o wzmacnianiu struktur akademii. Jak ocenia pan dziś jej sytuację?
– Ważne było zatrzymanie w Opolu zawodników 15-, 16-letnich. Gdy pracowałem w innych dużych klubach, podbieraliśmy zawodników z Opolszczyzny. Teraz wreszcie została w Odrze wprowadzona polityka utrzymania najlepszych chłopaków w naszym mieście. Są tu bardzo dobre warunki, nie gorsze niż w innych miastach. Wyselekcjonowaliśmy grupę kilku chłopaków, dla których wdrożone zostały treningi indywidualne prowadzone przez sztab szkoleniowy pierwszoligowego zespołu. Trzeba o tym mówić. Zwróćmy też uwagę, że w reprezentacji Polski grali Serafin Szota i Jakub Moder. Bardzo dużym sukcesem było to, że zajęliśmy drugie miejsce w klasyfikacji minut rozegranych przez młodzieżowców. To jest właśnie ten kierunek nowoczesnego prowadzenia zespołu, który przyniesie sukcesy. Trzeba to ocenić na plus. Może nie wszyscy kibice to zauważają, ale nad tym też pracowaliśmy w klubie.

Utrzymanie w Fortuna 1 Lidze zapewniliśmy sobie na trzy kolejki przed końcem sezonu. To rozczarowanie?
– Przypomnę, że celem był nie awans, a utrzymanie i zbudowanie struktur, fundamentów. Przyczyną niezbyt dobrej liczby punktów były m.in. kontuzje. Na tym polu – sfery medycznej – są spore rezerwy. Wszyscy w klubie jednak o tym wiedzą i zostało poczynionych wiele kroków, by to poprawić. Przy pierwszym zespole znalazło się dwóch lekarzy, którzy będą dbali o wszystko, co związane ze zdrowiem zawodników. To kolejny etap tworzenia dla nich takiego fajnego serwisu. Przez urazy od samego początku wiosny musieliśmy „sztukować” obronę i to jeden z powodów pewnego punktowego rozczarowania. Jeśli kibice są zawiedzeni, to staram się to zrozumieć. Bardzo wierzę w kibiców. Życzę im wiele cierpliwości, wiary i zrozumienia względem prezesów oraz trenera Rumaka. Nie wszyscy wiedzą, jaką kilkunastogodzinną pracę wykonuje się codziennie dla Odry. To nie zawsze przynosi efekt sportowy, ale jestem przekonany, że za dwa-trzy sezony owoce przyjdą. Odra w ostatnich latach występowała w niższych klasach rozgrywkowych. Dopiero buduje swój fundament. Nie jest tak, że weźmiesz zawodników, trenera i od razu zrobisz awans. Oczywiście – to się zdarza, ale na ekstraklasę trzeba się przygotować; nie tylko sportowo, lecz również organizacyjnie, infrastrukturalnie, finansowo, sportowo. I mentalnie, by udźwignąć ciężar odpowiedzialności. Zwrócę też uwagę na jeszcze jedną rzecz.

To znaczy?
– Zawsze szukam pozytywów. Takim już jestem człowiekiem. Pamiętajmy, że marka Odry była też promowana przez rozgrywanie sparingów z ekstraklasowymi rywalami. Przez rok było ich kilku: Legia Warszawa, Lech Poznań, Śląsk Wrocław, Miedź Legnica czy Wisła Kraków, która przyjechała do nas, by zagrać mecz na głównej płycie. Jak często zdarzają się takie sytuacje, by to ekstraklasowicz jechał do drużyny z niższej ligi? To również nasz sukces. Zespoły ekstraklasowe dziś chcą grać z Odrą. To olbrzymia promocja dla klubu i miasta. Rozwój klubu, budowanie struktur, ale i kontaktów z klubami z elity pomogą w tym, by kiedyś Odra powróciła do tego grona. Na to trzeba jednak zapracować. Czuje się chęć nawiązania do sukcesów z dawnych lat, ale przygotowanie do tego nie trwa rok. Dodam jeszcze, że w ciągu roku na staż do pierwszego zespołu przyjechało kilkunastu trenerów z licencją UEFA A. Chcieli się szkolić, przyglądać pracy trenera Rumaka i reszty sztabu. Były to osoby z Górnego i Dolnego Śląska czy nawet odleglejszych województw. Jest mi smutno, że nie było za to zbyt wielu trenerów z Opolszczyzny. Gdy tylko mogłem, zapraszałem ich i zachęcałem. Oby środowisko opolskie bardziej się otworzyło, bo siła tkwi w grupie.

Czy propozycja z Lecha Poznań była dla pana z gatunku tych nie do odrzucenia?
– Decyzja o odejściu z Odry była bardzo trudna. Tu jest konkretny projekt, do którego przed rokiem zostałem zaproszony przez trenera i prezesów, a w który włożyłem wiele serca. Moja praca nie polegała tylko na obowiązkach trenerskich, ale też skautingowych, organizacyjnych, budowaniu dobrej atmosfery wokół klubu na zewnątrz. To trwa latami. Wspierałem młodych zawodników z Akademii Odry, nieraz przekonywałem, by z nami zostali. To nie są proste rzeczy, a wielopłaszczyznowe, które mnie rozwijały. Lech zaproponował mi rolę jednego z asystentów trenera pierwszego zespołu. Długo to analizowałem. Dzięki zgodzie prezesów i trenera Rumaka przystałem na tę ofertę, za co jestem wdzięczny. To dla mnie awans. Rok w Opolu był wspaniałym okresem. Nie tylko wcześniejsza praca w klubach ekstraklasy, ale również pobyt w Odrze sprawił, że znalazłem się w Poznaniu.

Skoro mówi pan o pracy skautingowej, to rozumiemy, że Odra będzie mogła z jej efektów jeszcze skorzystać?
– Wszystkie moje obowiązki przejął dyrektor Motała. Ja jedynie pomagałem w ocenie zawodników, kryteriów, sprawdzania ich charakterów. Na to pracuje wielu ludzi, a dział skautingu dopiero ma powstać, bo to nie jest takie proste. Trzeba jeździć, obserwować, oglądać po kilkanaście meczów w miesiącu. Spotykać się z zawodnikami, poznawać ich charaktery, spojrzenie na piłkę i życie.

Czy będzie pan nadal śledził los Odry?
– Naturalnie. Będę często przyjeżdżał do Opola na mecze, obserwował, kibicował, trzymał kciuki za jak najlepszą grę. Mam w sobie dużą pokorę, ale uważam, że dużo z siebie Odrze dałem i wierzę, że nie zawiodłem tych wielu wspaniałych ludzi, których poznałem – i którzy również wiele mnie nauczyli. Dziękuję im wszystkim. Nie będę wymieniał, by nikogo nie pominąć, bo to byłoby krzywdzące. Wcześniej pracowałem w Kluczborku, teraz w Opolu, dlatego ten region jest w moim sercu. Dobrze mi się tu pracowało. Ten rok nauczył mnie charakteru, cierpliwości, co przyniosło sukcesy, o których powiedziałem, bo kibice powinni to wiedzieć.

foto: Mirosław Szozda, archiwum