Sobotnia porażka w Częstochowie była dla „niebiesko-czerwonych” piątą w obecnym sezonie. Jednocześnie po raz drugi przegraliśmy z Rakowem na jego terenie w 14. dotychczasowych spotkaniach. Tym samym na kolejkę przed zakończeniem rozgrywek, musieliśmy ustąpić miejsca na fotelu lidera. Nie oznacza to końca szans na zdobycie mistrzowskiego tytułu, bowiem ostateczne rozstrzygnięcia poznamy już w najbliższy weekend.

Jak przyjęli porażkę nasi piłkarze? Przekonajcie się sami

Tomasz Wepa:- Szkoda niewykorzystanych sytuacji. Trochę to wyglądało tak, jak byśmy grali bez pomysłu. Niby graliśmy piłką, ale do 30 metra i bez większych konkretów. Ten mecz pokazał jak będzie ciężko w pierwszej lidze, czeka nas dużo pracy jeśli chcemy się pokazać z dobrej strony w przyszłym sezonie. Dziękujemy kibicom za doping w Częstochowie.

Szymon Skrzypczak: – Faktycznie mieliśmy w spotkaniu z Rakowem kilka dobrych sytuacji, lecz ich nie wykorzystaliśmy. Ale z drugiej strony nie możemy też w tak łatwy sposób tracić bramek. Na pewno nie zasłużyliśmy na tak wysoką porażkę, ale stało się… Głowy do góry. Jesteśmy w I lidze, a mamy jeszcze jeden mecz z Polonią, po którym są jeszcze szanse na zdobycie tytułu mistrzowskiego w II lidze.

Marcin Niemczyk: – Bardzo wyrównane spotkanie, każda drużyna chciała atakować i strzelać bramki, o zwycięstwie decydowały detale. Niestety dzisiaj piłka nie chciała znaleźć się w bramce Rakowa, zaszwankowała skuteczność, Raków natomiast wykorzystał swoje sytuacje i niestety wyjeżdżamy z Częstochowy bez zdobyczy punktowej. Lecz trzeba przyznać, że Raków dzisiaj zagrał bardzo mądre spotkanie i widać było to po ich strzelonych bramkach. Bezlitośnie wykorzystali swoje sytuacje, dlatego dziś zwyciężyli. Uważam jednak, że na tak wysoką porażkę nie zasłużyliśmy, ponieważ mieliśmy swoje bardzo dobre okazje pod bramką gospodarzy.

Tobiasz Weinzettel: – Nie wyszedł nam mecz tak jak sobie zakładaliśmy. Raków zagrał bardzo mądrze. Musimy przyjąć porażkę na klatę i w ostatnim meczu dać kibicom powody do radości.

Rozmawiał: Sebastian Bergiel

Fot: materiały własne