– Trzeba spróbować, by tę szansę wykorzystać, bo może się przez kilka najbliższych lat nie powtórzyć. Jeśli się uda, byłaby to jedna z piękniejszych ostatnimi czasy historii w polskiej piłce – mówi prezes Odry w rozmowie podsumowującej minione półrocze.

Jak można podsumować minioną jesień?
– Ocena może być tylko jedna. Wynik, który osiągnęliśmy w tej rundzie, jest fantastyczny. Jako beniaminek awansowaliśmy z drugiej do pierwszej ligi, a w niej jako beniaminek nadal znajdujemy się w czołówce. Chyba każdy z nas przed sezonem miał marzenia, coś sobie zakładał, ale realnie patrząc, z pewnością nie spodziewaliśmy się, że zdobędziemy w tym roku tak wiele punktów. Droga do utrzymania jest już w zasadzie prosta. A coś więcej? Będziemy w każdym meczu grać o jak najwięcej punktów. Konkurencja jest niesamowicie mocna. Zobaczymy, co zdarzy się w kwietniu, maju i czerwcu.

Dlaczego w Odrze jest tak dobrze?
– Naszym największym atutem jest atmosfera w drużynie. Po prostu fantastyczna. Chwała i pokłony dla chłopaków. Wszyscy dążą do jednego celu, chcą stawać się z dnia na dzień lepszymi, rozwijać piłkarsko i dążyć do realizacji swoich sportowych marzeń. Naszą siłą jest też fakt, że my od kilku okienek transferowych nie dokonujemy żadnych rewolucji. Sukcesywnie dokładamy po dwie, trzy cegiełki. Zawodnicy znają się bardzo dobrze, wielu z nich funkcjonuje ze sobą od trzeciej ligi. To nasza zaleta, ale też i chociażby Rakowa Częstochowa, który tak jak my bez wielkiej kadrowej wymiany zanotował jako beniaminek świetną jesień.

Trudno będzie przez zimę poukładać sobie w głowach wszystko tak, by nie zostać zakładnikiem tej wspaniałej jesieni i pozycji wicelidera, nie pompować balonika, by wiosną w razie czego nie być nadto rozczarowanym?
– Oczekiwania i apetyty rosną w miarę jedzenia. Musimy studzić głowy. Wiemy, skąd przyszliśmy, skąd się wywodzimy. Od dwóch lat jesteśmy beniaminkiem i musimy do każdego przeciwnika podchodzić z szacunkiem. Nie możemy bujać w chmurach. Powtórzę, że z meczu na mecz trzeba próbować zdobywać jak najwięcej punktów, a co będzie dalej, to już życie i sport pokaże.

Od dwóch lat jesteśmy beniaminkiem i musimy do każdego przeciwnika podchodzić z szacunkiem. Nie możemy bujać w chmurach

Czy cele na ten sezon zostaną przedefiniowane? Ten podstawowy, czyli utrzymanie, praktycznie został zrealizowany.
– Rok temu będąc w ścisłej czołówce drugiej ligi też głośno niczego nie artykułowaliśmy. Każdy z nas ma marzenia i wiadomo, jakie one są. Głośno o tym nie chcemy mówić. Celem jest, było i będzie spokojne utrzymanie. Gdy się utrzymamy, zdobywajmy nadal punkty. Im więcej ich będzie, tym lepiej wiemy, czym może się to zakończyć.

A może trzeba zrobić wszystko, by wykorzystać te sprzyjające okoliczności, skoro taka szansa może się przez kilka następnych lat nie powtórzyć?
– Mamy świadomość tego, że naszą zaletą jako beniaminka jest taki entuzjazm. My tak naprawdę nie znamy tej ligi, nie osiedliśmy na laurach. Być może w perspektywie przyszłości to jest pewne zagrożenie, że na tych laurach osiądziemy, że ta liga będzie nam odpowiadała. Od trzeciej, przez drugą, aż po pierwszą ligę działamy tak, by drużyna miała możliwość się rozwijać. Byliśmy w Tychach i widzieliśmy, jak fenomenalne tam są możliwości. My podobnych nie jesteśmy w stanie zapewnić w Opolu. To jednak, co w naszej sytuacji organizacyjno-finansowej będziemy mogli zrobić, to zrobimy. Zrobimy wszystko, by tę szansę wykorzystać, bo może się przez kilka najbliższych lat nie powtórzyć. Trzeba spróbować. Jeśli się uda, byłaby to jedna z piękniejszych ostatnimi czasy historii w polskiej piłce. Obiecujemy, że zrobimy wszystko, by marzenia tysięcy opolan się spełniły. Każdy z nas jest przecież kibicem. Wiemy jednak, że konkurencja nie śpi. Będzie bardzo trudno.

Odczuwalne jest, że dobre wyniki Odry już teraz ciągną za sobą szereg zmian, ułatwiły pewne decyzje miasta co do planów budowy nowego stadionu?
– Bardzo się cieszę, że powoli formalizuje się temat prac nad nowym stadionem. To kwestia kilku lat. Udało nam się wpłynąć na miasto i w projekcie przyszłorocznego budżetu są pieniądze na opracowanie koncepcji stadionu. Nasz awans do pierwszej ligi spowodował konieczność inwestycji w obecny obiekt, by móc jakoś funkcjonować. Trwa naprawa oświetlenia, przed nami wiosenne mecze na Oleskiej przy jupiterach. To będzie tworzyło zupełnie inny klimat dla piłki. Pamiętamy, jak wyglądały nasze spotkania przy sztucznym oświetleniu, a jak było teraz, gdy zaczynaliśmy o 12 czy 13.

Toczone są przygotowania, by w nowy sezon wkroczyć już jako spółka akcyjna?
– Kolejne kroki stawiamy cały czas, rozmawiamy z miastem. Pewnych wątpliwości nadal nie brakuje, ale jeśli taki problem miałby pojawić się od 1 lipca (w ekstraklasie funkcjonowanie jako SA to jeden z wymogów – dop. red.), to sobie poradzimy. Podtrzymuję swoje zdanie, że spółka powinna powstać w okolicach kwietnia, maja, nabrać rozruchu i od 1 lipca przejąć klub.

Trwa naprawa oświetlenia, przed nami wiosenne mecze na Oleskiej przy jupiterach. To będzie tworzyło zupełnie inny klimat dla piłki

Jakie cele organizacyjne stawiacie sobie na najbliższe miesiące?
– Można o nich mówić. W piłce, tak jak w każdej dziedzinie życia, o wszystkim decydują finanse. Nasze możliwości są, jakie są. Będziemy się w nich obracać. Nasza wiedza odnośnie funkcjonowania innych klubów w Nice 1 Lidze jest dużo bogatsza niż pół roku temu. Chcemy to wykorzystać. Jeśli finanse pozwolą, od początku przyszłego roku pion organizacyjny klubu zostanie wzmocniony dodatkowo o co najmniej jedną osobę. Z drugiej strony, realia są takie, że gdybyśmy chcieli zatrudnić tych osób trzy, to nawet… nie byłoby ich gdzie posadzić. Nasz stadion i budynek klubowy wyglądają, jak wyglądają. Na 20-kilku metrach kwadratowych nie da się zrobić nie wiadomo jak wiele. Próbujemy działać tak, jak w poprzednich latach i robić wszystko, by wyglądało to na nasze możliwości jak najlepiej. Od stycznia zaczniemy już głośno promować Klub Biznesu przy Odrze Opole. Scenariusz, jak ma funkcjonować, jest praktycznie gotowy. W najbliższych tygodniach zostaną ujawnione szczegóły. Na początku przyszłego roku planowana jest uroczysta inauguracja Klubu Biznesu.

„Gdybyśmy chcieli zatrudnić tych osób trzy, to nawet… nie byłoby ich gdzie posadzić”. Jest frustracja czy przyzwyczajenie do rzeczywistości?
– Ja tu się nie chcę żalić. Nie będę narzekał. Takie są realia i w najbliższych miesiącach nic nie ulegnie zmianie. Budowa nowego stadionu jest przecież czasochłonna. Może frustracja to zbyt duże słowo, ale jeżdżąc po innych klubach pierwszoligowych, po prostu zazdrościmy powierzchni, infrastruktury, zagospodarowania. Też chcielibyśmy to zrobić. Czasem aż przyjemnie w takich warunkach oglądać mecz. Chcielibyśmy móc zaproponować coś podobnego sponsorom, kibicom. Może stwierdzenie, że nieraz trzeba ich przepraszać, byłoby zbyt mocne, ale bywają momenty, w których jest nam trochę głupio. Grono sponsorów jeździ na mecze wyjazdowe i widzi, jakie warunki są w innych miastach. Szkoda, że tego nie mamy, ale płakać nie będziemy. Dziś my zazdrościmy większości infrastruktury, a większość zazdrości nam wyników. A w sumie, dla mnie ważniejszy jest wynik niż to, że po meczu usiądę sobie w komfortowych warunkach i porozmawiam. Wierzę, że doczekamy kiedyś jednego i drugiego.

O czym świadczy fakt, że juniorzy raczej dołowali w CLJ? Czy Opolszczyzna jest skazana na bycie regionem, którego czołowy reprezentant w tej kategorii wiekowej będzie miał problemy na tle reszty Polski?
– Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe i teoretycznie jest jeszcze szansa się utrzymać. Realnie jednak patrząc, przed sezonem wiedzieliśmy, że uniknięcie spadku z takiej ligi byłoby przy naszych możliwościach czymś niesamowitym. To i tak fajna sprawa, że na ten rok udało nam się awansować do CLJ. Widzimy, jakie kluby są w tej dużej strefie spadkowej. Kilka – ekstraklasowych. Wiem, że większość zawodników jest w nich na kontraktach. U nas te kontrakty są tylko w pojedynczych przypadkach, na wręcz śmiesznych warunkach w porównaniu do tych klubów. A w tych topowych drużynach CLJ zdarzają się kontrakty lepsze niż w naszej pierwszej drużynie! Cieszmy się z tego, co mamy. Wiemy, jakie jest szkolenie na Opolszczyźnie i tego nie ma co ukrywać. Staramy się gonić resztę stawki, ale przez kilka lat te kwestie były w naszym regionie zaniedbane. Te lata zaniedbań teraz wychodzą. Mam nadzieję, że prędzej czy później wrócimy do tej krajowej elity. Nie oszukujmy się jednak – w tym sezonie utrzymanie w CLJ byłoby olbrzymim wyczynem.

Realia są takie, że gdybyśmy chcieli zatrudnić trzy osoby, to nawet… nie byłoby ich gdzie posadzić.

Skoro o kontraktach – czy w ogóle jest przewidziane zwiększenie nakładów na samą kadrę naszej pierwszoligowej drużyny?
– Tak do końca nasz przyszłoroczny budżet, na pierwszych sześć miesięcy, jeszcze nie jest w stu procentach wyklarowany. Spotykamy się z miastem, ze sponsorami. Mam nadzieję, że ciut wzrośnie. Jest ku temu szansa. Wiemy, że nie stać nas na takie kontrakty, jakie płacą tuzy Nice 1 Ligi. Nas za to nie zawodzi ostatnio przy ruchach transferowych nos. Prawdopodobnie 2-3 zawodników do klubu trafi. Z racji tego, że jest przed nami olbrzymia szansa dokonania czegoś niesamowitego, to musimy spróbować. Błędem byłoby nie spróbować, skoro w drugiej połowie sezonu jesteśmy wiceliderem.

Był jakiś jeden moment, w którym pomyślał pan, że kolejny awans rzeczywiście jest możliwy? A może ten moment dopiero przed panem?
– Przez jakiś czas, szczególnie ze strony naszych „antyfanów” pojawiały się głosy, że wygrywamy fartownie 1:0. Z każdym kolejnym meczem, gdy zdobywaliśmy punkty i zadomawialiśmy się w czołówce, mieliśmy jednak jasny dowód na to, że to chyba nie przypadek, a chłopaki po prostu na to zasługują. Perspektywa gry na stadionach przy Bułgarskiej czy Łazienkowskiej działa na wyobraźnię każdego, nie tylko prezesa klubu czy zawodników. Marzymy, ale z chłodnymi głowami. Wiemy, w jakim towarzystwie obecnie jesteśmy i wiemy, że utrzymać tę pozycję na koniec sezonu będzie strasznie ciężko. Dopóki jednak piłka w grze, wszystko jest możliwe.

Szykuje się wiele odejść? Zostanie ogłoszona jakaś lista transferowa?
– Raczej nie. Nie chcemy robić rewolucji. Jakieś ruchy będą, luźne zapytania z innych klubów też się pojawiają, ale w tym momencie nic nie jest jeszcze oficjalnie potwierdzone. Gdy tylko będzie coś wiadomo oficjalnie, to niezwłocznie taka informacja pojawi się na naszej stronie internetowej.

Jest ryzyko, że czołowi zawodnicy odejdą do wyżej notowanych klubów?
– Wiemy, że zawodnicy mają do czerwca ważne kontrakty. Klubów, które są w stanie zimą zapłacić odstępne, nie jest za wiele. Nie obawiam się. Jakieś zapytania przychodzą, ale głównie dotyczą testów juniorów. Żadnej oficjalnej propozycji na dziś nie ma. Luźne rozmowy – tak, ale póki co nic za tym dalej nie idzie. Na pewno nie chcemy się osłabiać w trakcie sezonu.

Perspektywa gry na stadionach przy Bułgarskiej czy Łazienkowskiej działa na wyobraźnię każdego, nie tylko prezesa klubu czy zawodników

Gdyby jednak pojawiły się konkrety, to może pojawić się dylemat „z niewolnika nie ma pracownika”? Trudno byłoby kogoś blokować, gdyby rękę wyciągnął przedstawiciel ekstraklasy.
– Jeśli taki dylemat by się pojawił – podkreślam słowo „jeśli”, bo na dziś go nie mamy – to, jak zawsze, siedlibyśmy z takim zawodnikiem i zastanowilibyśmy wspólnie, co dla niego będzie lepsze. Nikomu nie robimy i nie będziemy robili pod górkę. Ale… Wielu z nich dziś teraz też ma świadomość, że stoi przed życiową szansą. Podejrzewam, ze nawet gdyby dla któregoś pojawiła się oferta z – dajmy na to – klubu walczącego o utrzymanie w ekstraklasie, to mogłoby okazać się, że niekoniecznie byłaby ona atrakcyjna. Przecież chyba każdy ma z tyłu głowy świadomość, że za pół roku może się to zmienić. Ten dany klub może spaść, a my możemy zająć jego miejsce. Zobaczymy. Co do pytania – nie obawiam się. Nie bądźmy też czarnowidzami. Nie jest tak, że płacimy zawodnikom tylko na paliwo. Kontrakty może nie są takie, jak w czołowych klubach Nice 1 Ligi czy ekstraklasy, ale najgorzej w Opolu nie ma.

Co z Daisuke Matsuim? Jest jeszcze wiara w to, że okaże się hitem transferowym?
– Trudno powiedzieć. Oczekiwania co do Daisuke było inne. Tak na obronę, jego pech polegał na tym, że trafił do drużyny naprawdę fajnie grającej, w której trudno było coś zmieniać. Trzeba być uczciwym wobec tych, którzy są w klubie od dłuższego czasu i wykonują fantastyczną pracę. Za zasługi nikt miejsca nie dostanie. Rozczarowanie to za duże słowa, ale dużo spodziewaliśmy się po zakontraktowaniu Matsuiego. Nie chciałbym, żebyśmy już teraz traktowali to jako „niewypał”. Każdy zawodnik – nawet ten, który grał tylko po kilka minut, albo i nie grał w ogóle, ale był w tej szatni – ma swój udział w tym, że jesteśmy w tabeli tak wysoko. Kibice pamiętają tych, którzy strzelają gole, ale my najlepiej wiemy, jaka jest ta szatnia, jaka atmosfera w niej panuje. Każdy dorzucił swoją cegiełkę do tego wyniku.

To o czym pomyślimy w czerwcu? „Co myśmy najlepszego narobili?”
– Każdy z nas chciałby mieć taki problem (uśmiech). Ostatnie sezony kończyliśmy z awansem. Gwarantuję kibicom, że teraz do ostatniej kolejki będziemy walczyć na tyle, na ile będziemy w stanie.

(prezes Karol Wójcik i wiceprezes Ireneusz Gitlar)

foto: Mirosław Szozda