Przygotowania do hitowego, wyjazdowego meczu z Rakowem Częstochowa, idą swoim torem – mimo odwołania transmisji telewizyjnej, złożenia przez rywala wniosku do PZPN o przełożenie spotkania oraz niekorzystnych prognoz pogody.

– Jesteśmy od tego, żeby grać, a nie medytować. Przygotowujemy się na walkę o punkty – tak Mirosław Smyła, trener Odry Opole, komentuje zamieszanie związane z naszą sobotnią wyprawą do Częstochowy. Mecz z Rakowem miał rozpocząć się o godz. 17:45 i być transmitowany na antenie Polsatu Sport. Telewizja ostatecznie odwołała swój przyjazd (w zamian uda się do Tychów na starcie GKS-u ze Stomilem Olsztyn), obawiając się, że spotkanie może nie dojść do skutku z powodu złej pogody, która znacząco wpłynie na stan murawy. Klub spod Jasnej Góry w środę zwrócił się do PZPN z wnioskiem o przełożenie meczu, ale nie doczekał się jeszcze decyzji. W piątek boisko wizytować ma jeszcze związkowy delegat. W tej chwili obowiązuje jednak jedna wersja: gramy!

– Ostatnie sytuacje wywołane pogodą mają wpływ na odwoływanie meczów. Gdy usłyszeliśmy, że Raków zwrócił się z takim wnioskiem do PZPN, to zapewniam, że nikt się nie cieszył. Wszyscy chcemy grać. Po to jest liga, by grać, a nie tylko trenować. Myślę, że jeśli ostatecznie spotkanie dojdzie do skutku, to nie będzie to gorsze pod względem grząskości boisko niż przed tygodniem u nas podczas starcia z Puszczą. My jesteśmy już po pierwszym przetarciu w takich warunkach. Sądzę, że na Rakowie nawierzchnia jest trochę inna i nie przyjmie tyle wody. Albo więc będzie nadawała się do grania, albo w ogóle nie będzie o tym mowy, jeśli dojdzie do załamania pogody. Nadrzędną kwestią jest zdrowie zawodników – przypomina trener Smyła.

Nasz szkoleniowiec znany jest z tego, że swoimi wypowiedziami potrafi w barwny i trafny sposób podsumować wiele piłkarskich kwestii. Jak zapatruje się na całe zamieszanie – ujmijmy to – „pogodowo-reprezentacyjne”, kompletnie dezorganizujące pierwsze wiosenne kolejki Nice 1 Ligi?

– Nie mamy na to wpływu i nie ma sensu się tym przejmować. Uczono mnie w teorii taktyki, że trzeba brać pod uwagę wszystkie składowe. Co się dzieje z pogodą? Jakiego sędziego wyznaczono? Czy zadbaliśmy o kwestie prawne, o przepisy? To też ruchy, pozwalające wygrać mecz. Taki jednak mamy moment, że wiele nie poradzimy. Co roku jest inaczej, aura się zmienia i trzeba umieć się dostosować. Nie chodzi o to, że jesteśmy tacy mądrzy i nie przywiązujemy do tego wagi. Problemów powoduje to mnóstwo, ale narzekanie nic nie zmieni, a jedynie pogorszy sytuację. Robimy swoje – odpowiada Mirosław Smyła.

Niebiesko-czerwoni w tygodniu trenowali głównie na boisku ze sztuczną nawierzchnią, co też nie ułatwiało przygotowań do meczu z Rakowem.
– Denerwuję się. Trzy ostatnie dni spędziliśmy na sztucznej trawie. To powoduje mikrourazy, cierpią mięśnie dwugłowe. Nawierzchnia nie pomaga, ale chcemy ciągnąć ten wózek we właściwą stronę. Jesteśmy oczywiście po analizie zremisowanego meczu z Puszczą, którego nam szkoda. Teraz jednak następny bój przed nami – przyznaje szkoleniowiec Odry.

Nie ma co ukrywać, że starcie z Rakowem – o ile dojdzie do skutku – to rzecz prestiżowa dla opolan zawsze. A już wobec takiego kształtu tabeli – w której Odra jest trzecia z dorobkiem 35 punktów, wyprzedzając szóstych częstochowian (ale mających mecz rozegrany mniej) o 3 „oczka” – tym bardziej.
– To prawda, lecz to mecz kompletnie nieprzewidywalny. Boisko może odegrać sporą rolę. Musimy być przygotowani na różne scenariusze. Wiemy, że Raków słynie z umiejętności utrzymania się przy piłce, ma w swoich szeregach indywidualności, mogące mieć wpływ na wynik meczu. My jednak też mamy swoje atuty – podkreśla Smyła.

Dodajmy, że mimo wszystko plan „B” też trzeba brać pod uwagę. Jeśli mecz ligowy jednak zostanie odwołany, nasza drużyna prawdopodobnie rozegra w weekend sparing.

W sierpniu przy Oleskiej nasza drużyna wygrała z Rakowem 1:0 po golu Marcina Wodeckiego (64. minuta).

Raków Częstochowa – Odra Opole
22. kolejka Nice 1 Ligi
sobota, 17 marca, godz. 17:45, Miejski Stadion Piłkarski przy ul. Limanowskiego

Sędziuje: Wojciech Myć (Lublin).

foto: Mirosław Szozda