O Centralnej Lidze Juniorów, zagranicznych stażach, samodoskonaleniu się. Na jeden z ostatnich grudniowych wieczorów proponujemy rozmowę z trenerem Grzegorzem Zmudą!
Sportowo to był dobry rok, prawda?
– Rok 2017 zapamiętam jako mega duży krok do przodu, na który składają się zarówno sukces sportowy, jak i rozwój zawodowy. Przede wszystkim – w listopadzie ukończyłem ciężki, roczny kurs UEFA A. Dodatkowo, niedawno objąłem kadrę województwa opolskiego, rocznik 2006, którą będę prowadził wraz z trenerem Łukaszem Wichrem i będzie to już całkowicie autorski projekt. Ta nominacja była niejako nagrodą za ciężką pracę przy kadrze z rocznika 2001, która z początku przegrywała wysoko każde spotkanie, a po objęciu jej przeze mnie i trenera Tomasza Copika sytuacja uległa zmianie. W drugiej rundzie potrafiliśmy już rywalizować jak równy z równym z reprezentacjami Dolnego Śląska, Śląska czy woj. lubuskiego – to dla mnie naprawdę duży sukces. Z Tomkiem bardzo dobrze się rozumiemy, bo wspólnie prowadzimy drużynę CLJ, więc o pozytywne efekty było dużo łatwiej. A skoro już przy mojej drużynie-matce jesteśmy… Awans kosztował nas sporo wysiłku, bo po wygraniu ligi wojewódzkiej musieliśmy jeszcze przebrnąć przez baraże, ale gra w Centralnej Lidze Juniorów wynagradza absolutnie wszystko.
No właśnie – juniorzy. Mamy duży sukces w postaci promocji do CLJ i… weryfikację umiejętności. Sytuacja w tabeli jest jasna i chyba trudno kogokolwiek oszukiwać, że można uniknąć spadku z tej ligi.
– Z boku rzeczywiście może to tak wyglądać, ale my nie składamy broni. Oczywiście, suchy wynik na koniec jest najważniejszy, ale póki co na treningach będziemy walczyć o to, żeby w każdym meczu powalczyć o zwycięstwo. Pamiętajmy, że chłopaki uczą się tej ligi, zbierają doświadczenie. Doświadczenie to fundament, na którym możemy zacząć budować.
To ma jednak dużo większy sens szkoleniowy. Łatwiej przygotować chłopaków do seniorskiej piłki przegrywając z juniorami drużyn ekstraklasowych, niż lejąc dwucyfrowo zespoły z Opolszczyzny. Sam w wywiadzie dla OdraTV po meczu z Lechią Gdańsk przyznał pan, że ,,wolicie od takich zbierać naukę, niż wygrywać po 5 czy 6 do zera w innym środowisku”.
– Zgadza się! Dzięki temu poszczególne jednostki mogą się dużo lepiej rozwinąć, a my cały czas podkreślamy, że nie zważając na wyniki zespołu, najważniejsza jest promocja tych chłopaków. Zdaję sobie sprawę z tego, że chłopcy są młodzi i ich ścieżki życiowe mogą prowadzić w różnych kierunkach. Zrobimy wszystko, by jak największy procent zawodników z tej drużyny miał kiedyś do czynienia z poważną, profesjonalną piłką.
Wystarczy wspomnieć słowa, że pana największym marzeniem jest to, żeby któryś z pańskich podopiecznych zadebiutował w pierwszej drużynie Odry, a następnie w reprezentacji Polski.
– Tego się trzymam. Co prawda to nigdy nie będzie całkowicie ,,mój” zawodnik, bo ze mną będzie pracować pewnie maksymalnie dwa lata, więc na jego sukces będzie więc składać się praca wielu ludzi i przede wszystkim – jego własna. Na dziś dzień jest Olek Kowalski, który w tamtym sezonie grał z nami, pomagał nam osiągnąć sukces, a trenował z pierwszym zespołem. To bardzo satysfakcjonujące dla trenera, gdy widzi, że jego zawodnik pokonuje kolejne szczeble kariery.
Jest kilka nazwisk, które można nazwać pana autorskim odkryciem. W kontekście końcówki pierwszej rundy rozgrywek CLJ rzućmy pierwsze z brzegu – Przemysław Chodorek.
– Ten przykład pokazuje, że za ciężką pracą zawsze idzie rezultat. To sygnał, że cierpliwość i konsekwencja przełoży się na szansę, którą następnie będzie można wykorzystać. Przemek czekał na swoją od sierpnia, dostał ją tak naprawdę na początku listopada w drugiej połowie meczu z Zagłębiem Lubin i od tamtego momentu nie opuścił murawy nawet na minutę, dorzucając po bramce w meczach z Piastem i Wartą. Jako środkowy obrońca! Liczę jednak na to, że to jest dopiero początek i dostarczy nam jeszcze sporo radości, bo o tym, że go na to stać jestem w pełni przekonany. Nie mogę nie wspomnieć też o takich chłopakach jak Maciek Styrczuła, Kacper Grądowski, Szymon Machnik czy Sebastian Bryłka, którzy są już regularnie zapraszani na treningi pierwszej drużyny. Swoją drogą – ta współpraca z ,,jedynką” to kolejny powód do zadowolenia. Duży ukłon w stronę trenera Mirosława Smyły, który dba o to, żeby wyglądało to jak najlepiej.
Mówiąc o tej współpracy ma pan na myśli również staż, który odbył u boku sztabu szkoleniowego pierwszego zespołu?
– Jasne. Dzięki przychylności wspomnianego już trenera Smyły spędziłem dwa tygodnie z pierwszym zespołem. Wcześniej, w Kluczborku, również odbyłem staż z pierwszą drużyną MKS-u, ale tutaj sytuacja była zupełnie inna. Atmosfera w zespole Odry jest tak dobra, że człowiek aż palił się do pracy! Miałem okazję poprowadzić niektóre fragmenty treningów, wymieniałem z członkami sztabu opinie na temat zawodników. Te kilkanaście dni to kapitalne doświadczenie, które wykorzystuje w codziennej pracy z młodzieżą.
A ten staż to tylko kropla w morzu doświadczeń. Były też wyjazdy do Holandii, Niemiec, Czech…
– Dzięki projektowi Polish Soccer Skills i możliwości bycia trenerem kadry u-16 i u-17 miałem możliwość wyjazdów do wielu krajów. Rywalizacja z miejscowymi drużynami w Madrycie czy Rotterdamie edukuje nie tylko przez sam fakt grania i obserwacji, ale i wymiany spostrzeżeń z nowo poznanymi ludźmi, operującymi bardzo często w zupełnie innych warunkach i na innych zasadach. Nie można brać wszystkiego, bo „oni wiedzą lepiej”, ale trzeba postarać się wykorzystać to, co może się przydać i pomóc w szkoleniu. Z kolei wyjazd do Niemiec to zasługa OZPN, który umożliwił mi uczestnictwo w ,,Junior Coach”. Praca z trenerem Markiem Wanikiem przyniosła mi przede wszystkim dużą ilość wątpliwości, które następnie przerodzą się w odświeżone pomysły i działania.
Do tego dochodzą ,,Indywidualne Treningi Piłkarskie” i Akademia ,,Tygrysek”. Na czym to dokładnie polega?
– Wraz z moim przyjacielem – Dominikiem Frankiem, jesteśmy założycielami Akademii Sportowego Rozwoju, gdzie jednym z obszarów naszej działalności jest praca z przedszkolakami. ,,Tygrysek” funkcjonuje na terenie całej Opolszczyzny i jest to projekt skierowany do najmłodszych adeptów i adeptek futbolu, bo uczestniczą w nim tylko dzieciaki w przedziale wiekowym od 3 do 6 lat. Nasza Akademia jest więc dla nich startem przygody z piłką nożną. Staramy się wprowadzić ich w świat sportu w formie opowieści ruchowej, chcemy ich zachęcić do aktywności fizycznej. A czym są te ,,Indywidualne Treningi Piłkarskie”? Najprościej mówiąc – korepetycjami z piłki nożnej. Staram się uzupełnić te braki, które występują u dzieciaków z powodu niewystarczającej ilości czasu poświęcanej im podczas zajęć w klubach. Jak wiemy – wiele klubów nie może sobie pozwolić na indywidualne podejście do zawodników, a ja uważam, że sprofilowany trening jest niezbędny w kontekście piłkarskiej przyszłości.
W Opolu nie jest specjalną tajemnicą fakt, że oprócz bycia trenerem, jest pan również wielkim sympatykiem Odry. Spotykanie się w bezpośrednich meczach z takimi klubami jak Śląsk Wrocław czy z drugiej strony – Zagłębie Lubin, musi być dla pana nie lada przeżyciem.
– Pochodzę z Tarnowa Opolskiego, czyli z miejsca które od zawsze uchodzi za bastion kibicowski Odry Opole. Kibicuję Odrze i nigdy się tego nie wstydziłem, a wręcz przeciwnie – jestem z tego dumny. Każdy opolanin wie, że myśl o takim rywalu jak Śląsk Wrocław zmusza do dodatkowej mobilizacji, a spotkanie z nim niesie ze sobą podwójny ładunek emocjonalny. Nie traktuję tego jednak aż tak ambicjonalnie, że zamieniłbym punkty zdobyte z każdym innym rywalem za tak samą ilość ze Śląskiem, z którym póki co zapunktować się nie udało. Dla mnie najważniejsze w tym meczu było to, żeby chłopaki ,,pokazali jaja” i tego na pewno nie można im odmówić. Byli tak naładowani, że nie trzeba ich było nawet motywować! Ja jako kibic i trener Odry w jednym na pewno nie wstydzę się tego meczu, co nie zmienia zdania, że marzę o tym, żeby w przyszłości się zrewanżować!
Skoro rozmawiamy o przyszłości… Szkoli się pan zarówno w kierunku piłki młodzieżowej, jak i seniorskiej, ale doskonale wiemy, że prędzej czy później może pojawić się konieczność wyboru. Co wtedy?
– Poznałem już wszystkie szczeble szkolenia i osobiście czuję, że znam swój profil. Chcę odnajdywać się na kilku płaszczyznach, a jak przyjdzie konkretna propozycja, to trzeba będzie na spokojnie ją rozważyć. Wiem jednak, że ucieczka w seniorską piłkę na poziomie amatorskim, czyli od IV ligi w dół, byłaby dla mnie krokiem wstecz. Jasne, że spełnieniem moich marzeń byłoby prowadzenie profesjonalnego zespołu w klubie z dużymi aspiracjami. Mnie się jednak nie śpieszy, mam tutaj sporo do zrobienia i na pewno nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Póki co chcę jak najdłużej zostać w Odrze, bo jestem z tym klubem bardzo związany emocjonalnie.
Rozmawiał: Mateusz Gajdas
na głównym zdjęciu: trener Grzegorz Zmuda (pierwszy z prawej) podczas stażu w I drużynie Odry