Odpowiada Odrze pozycja lidera, więc, chociaż Gryf również ostrzył sobie na nią zęby, do Wejherowa goście wrócą bez punktów.

Ochoty na marsz w górę tabeli ekipa Gryfa nabrała zwłaszcza po wysokiej wygranej z Polonią Bytom (4:0), kiedy to strata do prowadzącej dwójki zmalała do 2 punktów i Pomorzanie liczyli chyba na efekt zwycięskiej fali.

Na fali są jednak piłkarze Odry, chociaż pierwsze minuty, na zalanym palącym sierpniowym słońcem stadionie, nie były zbyt porywające. Kibice, którzy liczyli na opolską grę błyskawiczną musieli tym razem uzbroić się w cierpliwość.

Do bramki wpadłyby niechybnie dwa bardzo silne strzały: Przemysława Brychlika w 15 oraz Marka Gancarczyka w 40 minucie meczu, ale obie „bomby” z kilkunastu metrów ugrzęzły w gąszczu obrońców.

Goście od pierwszych minut dali miejscowym wyraźnie do zrozumienia, że nie przejechali prawie 600 kilometrów po to, aby dać się łatwo ograć liderowi. Akcje podopiecznych Mariusza Pawlaka były bardzo niebezpieczne i kilka razy Tobiasz Weinzettel był zmuszony do wysiłku, a w 28 minucie Przemysław Czerwiński strzelił tuż obok bramki.

Po półgodzinie gry świetną indywidualną akcją popisał się Mateusz Gancarczyk, który chwilę wcześniej zamienił się stronami boiska z bratem Markiem. Najpierw popędził prawym skrzydłem, gubiąc po drodze kilku rywali, a następnie po jego silnym strzale piłka trafiła w słupek!

Kapitalną okazję w przeciwległym polu karnym miał w rewanżu Robert Chwastyk, ale pewnemu strzałowi na bramkę w ostatniej chwili zapobiegł wślizgiem Peroński.

Akcję marzenie zaprzepaścił gościom Piotr Kołc w 45 minucie, po błędzie Aleksandra Kowalskiego w środkowej strefie boiska. Po przejęciu piłki pomocnik Gryfa zmylił jednego z obrońców i stanął oko w oko z Tobiaszem Weinzettelem… wzajemne mierzenie wygrał jednak prawdopodobnie „Tobi”, bo Kołc strzelił wysoko, wysoko, ponad poprzeczką opolskiej bramki.

Za taką wpadkę los skarcił gości błyskawicznie, chłopcy Furlepy wzięli tylko głęboki oddech i rzucili się do kontrataku, co przyniosło fantastyczny efekt! Strzałem z przewrotki popisał się Waldemar Gancarczyk, a piłkę „wyplutą” przez Dawida Lelenia skutecznie dobił Przemysław Brychlik, dla którego było to pierwsze trafienie w barwach Odry!

Druga połowa potwierdziła niestety, że mecz trwa 90 minut i ma zawsze wiele zwrotów akcji. Tuż po wznowieniu gry Michała Marczaka faulował w polu karnym Aleksander Kowalski i sędzia wskazał na „wapno” – okazję na wyrównującego gola zamienił Paweł Kołc.

Najwięcej z gry mógł mieć dzisiaj Mateusz Gancarczyk, jednak kilka razy „zadrżała” mu noga. Pierwszy raz gdy lewą stroną „szarpnął” Łukasz Winiarczyk, na polu karnym Dawid Wolny nie dał rady czysto trafić w piłkę, a nadbiegający z drugiego skrzydła wspomniany opolski pomocnik… no właśnie – spudłował.

Ponownie przed ogromną szansą „Kiko stanął w 68 minucie, jego dwa uderzenia z pola karnego wybronił jednak bramkarz, a na reklamowane, przez cały stadion, zagranie ręką obrońcy, sędzia zupełnie nie zareagował.

Następną okazję dla Mateusza Gancarczyka wypracował w 78 minucie Rafał Brusiło, ale skończyło się na niecelnym strzale, chociaż obrońcy nie naciskali specjalnie na strzelca.

Wiele okazji, żadnej bramki, widocznie tak był ułożony dzisiejszy horoskop Mateusza Gancarczyka, ale trener Furlepa na wszystko musi znaleźć receptę. W zamian za Mateusza i Marka Gancarczyków, Perońskiego i Brychlika, na boisku pojawiła się jeszcze bardziej ofensywna zmiana: Staroń, Marzec (udany debiut w pierwszym zespole), Sypek i Wolny.

Na 5 minut przed końcem odpalił ten ostatni! Jak przystało na „Jokera”, który strzela niemal na zawołanie, dokładnie w momencie gdy punkty zaczęły się Odrze wymykać z rąk, przedarł się przez gęste od obrońców przedpole bramki Lelenia i pięknym strzałem doprowadził do eksplozji radości na trybunach!

Ze względu na wiele przerw sędzia doliczył do regulaminowego czasu gry aż 6 minut, a obie drużyny miały w tym fragmencie gry jeszcze po kilka okazji do zmiany rezultatu. Odra atakowała jednak i broniła wyniku po profesorsku, więc nic złego dla gospodarzy już się nie wydarzyło.

Przykry incydent miał natomiast miejsce w 52 minucie, kiedy boisko na noszach opuścił Maciej Dampc, który tak niefortunnie atakował Waldemara Gancarczyka, że sam nabawił się kontuzji, po meczu zawodnika, na badania, odwiozła do opolskiego szpitala karetka.

Mecz z Gryfem Wejherowo był jednym z najtrudniejszych pojedynków „Niebiesko-Czerwonych” w tym sezonie, goście okazali się zespołem dobrze poukładanym, walecznym i dysponującym sporym zasobem sił, co przy dzisiejszym upale miało duże znaczenie.

Jak dotąd, mimo wprowadzanych roszad i wymuszonych kontuzjami zmian (Ałdaś oraz Trznadel, który w ostatniej chwili wypadł ze składu po niezaleczonym urazie z Bełchatowa), Odra radzi sobie dobrze w każdych warunkach, a za tydzień sprawdzi formę zespołu z Legionowa. Legionowia – podobnie jak Gryf Wejherowo przed tygodniem – pokonała 4:0 Polonię Bytom (na wyjeździe!) i również będzie chciała, jako pierwsza w tym sezonie, pokonać OKS.