Ivan Martin Gomez już w swoim pierwszym występie w barwach Odry doczekał się gola. Wbrew pozorom, takie debiuty zdarzały się w nieodległej przeszłości niejednemu nowemu napastnikowi naszej drużyny.
23-letni Hiszpan, ściągnięty z rodzimej trzeciej ligi, pojawił się na boisku w 73. minucie sobotniego meczu z GKS-em Tychy. Zastąpił Mateusza Czyżyckiego (strzelca poprzedniego gola) i… już 20 minut później, w doliczonym czasie gry, zapewnił Odrze wygraną nad teoretycznie wyżej notowanym rywalem. Ivan w świetnym stylu wykończył przytomne dogranie innego zawodnika wprowadzonego z ławki – Sebastiana Boneckiego.
Wbrew pozorom, zaledwie 20-minutowe oczekiwanie na pierwszego gola w barwach Odry nie jest najlepszym wynikiem wśród napastników, którzy w czasach „nowożytnych” (przyjmijmy, że od chwili powrotu Oderki do trzeciej ligi w 2010 roku) trafiali na Oleską.
Absolutnym rekordzistą w tej materii jest Łukasz Żegleń. Wiosną 2015 roku potrzebował ledwie kilkudziesięciu sekund (!), aby zapewnić Niebiesko-Czerwonym zwycięstwo 1:0 w domowym meczu z Rekordem Bielsko-Biała. Sfinalizował akcję Rafała Brusiły i Krzysztofa Gancarczyka. To była 70. minuta, a Żegleń zameldował się na placu gry w 69., zastępując Marka Gładkowskiego. I tu ciekawostka – pół roku wcześniej „Gładkiemu”, sprowadzonemu z Ruchu Zdzieszowice, do debiutanckiego trafienia (w meczu Pucharu Polski z Garbarnią Kraków, wygranym 5:0) wystarczyło 8 minut.
O ile Żegleń potem nie zdobył już ani jednej bramki (ostatni sezon spędził w KKS-ie Kalisz), o tyle w przypadku Gładkowskiego były to miłe dobrego początki, bo w całym sezonie wpisał się na listę strzelców 19-krotnie, odchodząc na swoje stare śmieci do wyżej wówczas sklasyfikowanego, drugoligowego ROW-u Rybnik.
Po niespełna półgodzinie gry w Odrze gola miał już na koncie Adam Setla (1:1 z Victorią Częstochowa). Młokos ściągnięty przed wiosną 2011 z Czarnych Otmuchów start miał piorunujący – 6 meczów i 7 bramek. Jego losy nie tak dawno na naszej stronie www przypominaliśmy. Rozmowę znajdziecie TUTAJ.
Jesienią 2011, Po powrocie po wielu latach na Oleską – z Floty Świnoujście – już w 40. minucie spotkania z Przyszłością Rogów uczcił ten fakt Tadeusz Tyc, a z kolei w limicie godziny (55. minuta) zmieścił się też Marcin Kocur. Rosły snajper, ściągnięty do Opola jako król strzelców trzeciej ligi z BKS-u Stali Bielsko-Biała, przyczynił się do wysokiego zwycięstwa z Jarotą Jarocin (3:0) w naszym pierwszym meczu na szczeblu drugiej ligi zachodniej.
Bardzo szybko worek z bramkami rozwiązywali też Michał Filipowicz (jesień 2012, drugi mecz), Przemysław Brychlik (jesień 2016, trzeci mecz) oraz – tu historia najnowsza – Szymon Skrzypczak (wiosna 2017, drugi mecz). Ciekawy był przypadek Pawła Wasilewskiego. Młodszy brat byłego reprezentanta Polski, Marcina, latem 2012 mógł przywitać się z Oleską golem, ale w spotkaniu ze Startem Namysłów zmarnował rzut karny. Co ciekawe, była to ostatnia inauguracja sezonu (12/13!), która nie zakończyła się wygraną Odry! Namysłowianie uzyskali wtedy na naszym stadionie bezbramkowy remis.
Worka z bramkami w Opolu w ogóle nie udało się z kolei w omawianym przez nas okresie rozwiązać sześciu napastnikom. Grono to tworzą Mateusz Szwarga (jesień 2011), Damian Wasil (wiosna 2013), Piotr Bondziul (wiosna 2014), Paweł Wojciechowski (jesień 2017), David Ledecky (wiosna 2018) i Bartłomiej Maćczak (2017/18). Widzimy więc, że zazwyczaj nie wytrzymywali w Odrze dłużej niż jednej rundy. Wyjątek to Maćczak – historia najświeższa – choć oddajmy mu, że częściej wystawiany był na skrzydle niż w roli „dziewiątki”.
NAPASTNICY CZEKALI NA PIERWSZEGO GOLA (ODRA 2010 – 2018)
1. mecz – Łukasz Żegleń (1 min.), Marek Gładkowski (8), Ivan Martin Gomez (20), Adam Setla (29), Tadeusz Tyc (40), Marcin Kocur (55).
2. mecz – Michał Filipowicz, Szymon Skrzypczak
3. mecz – Przemysław Brychlik
4. mecz – Marcin Niemczyk, Dawid Wolny
6. mecz – Łukasz Staroń, Dawid Jarka, Paweł Wasilewski
8. mecz – Dawid Tomanek
10. mecz – Remigiusz Malicki, Tomasz Jaworski
Nie doczekali się – Mateusz Szwarga, Damian Wasil, Piotr Bondziul, Bartłomiej Maćczak, Paweł Wojciechowski, David Ledecky
foto: Mirosław Szozda