Drugi trener Odry Opole, który do naszego klubu trafił wraz z Mirosławem Smyłą, w rozmowie z odraopole.pl. O Stomilu Olsztyn, trenerze Adamie Łopatce, propozycji z Pogoni Siedlce, pracy w reprezentacji Polski kobiet, sobotnim meczu. Miłej lektury.
Wypatruje pan już meczu z Pogonią Siedlce, czyli drużyną prowadzoną przez Adama Łopatkę, z którym tworzył pan sztab szkoleniowy w Stomilu Olsztyn?
– Bardzo się cieszę! Ostatnio ktoś pytał mnie, jak było przez tych kilka miesięcy rundy wiosennej w Stomilu. Odpowiedziałem przewrotnie, że nie było gdzie trenować, nie było pieniędzy, ale poza tym było bardzo fajnie! Nie wiem, czy to samo miasto Olsztyn ma coś takiego w sobie, powodującego, że wszyscy ludzie są mili i sympatyczni. W klubie jednak tak właśnie było. Począwszy od trenera Łopatki, przez trenera przygotowania fizycznego Olszewskiego, świętej pamięci kierownika Andrzeja Biedrzyckiego, pomagającego mi od pierwszego dnia pobytu w Olsztynie. Cała otoczka związana ze sztabem szkoleniowym była naprawdę „mega”. Praca była wielką przyjemnością. Zawodnicy w tej biedzie też chcieli wszystkim pokazać i udowodnić swoją wartość. Przez to nam, trenerom, było łatwiej. Stomil był przez wszystkich skazywany na degradację, a utrzymał się i rozegrał kilka fajnych meczów, z zespołami organizacyjnie i finansowo mocniejszymi. To był świetny okres, mimo że do dzisiaj nie dostałem za pracę w Olsztynie pieniędzy.
?!
– Gdybym jednak miał wrócić do momentu, w którym podejmowałem się tego wyjazdu na drugi koniec Polski, to postąpiłbym dokładnie tak samo. Współpraca z tymi ludźmi pozwoliła mi nie tylko trenersko się rozwinąć, ale też rozszerzyć grupę moich przyjaciół. I to takich przez duże „P”. Ostatnio rozmawiałem zresztą z Adamem; jeden drugiego będzie miał trudno przechytrzyć. Analizując grę Pogoni Siedlce, widziałem wiele elementów, które wspólnie wprowadzaliśmy w Stomilu. I odwrotnie: trener Łopatko pewnie się śmieje, dostrzegając niektóre elementy w grze Odry. Zostałem w piątek zaproszony na kawę. Gdy tylko będzie chwila, to na pewno spotkamy się i miło porozmawiamy.
Przed sezonem trener Łopatko chciał „pociągnąć” pana ze sobą do Siedlec?
– Miałem taką propozycję. Przyznam szczerze, że odmawiając, podjąłem jedną z trudniejszych decyzji w moim trenerskim życiu. Z jednej strony, to była fantastyczna współpraca i świetne wspomnienia. Z drugiej; rozpoczynając pracę w nowym klubie po półrocznym pobycie poza domem, chciałem być bliżej rodziny. To był decydujący czynnik, obok oczywiście wieloletniej znajomości z trenerem Smyłą, z którym współpracę w Zagłębiu Sosnowiec mile wspominam. Jedną nogą byłem jednak w Siedlcach.
Pracę w Odrze łączy pan z rolą członka sztabu szkoleniowego reprezentacji Polski kobiet.
– Trzeba być szczerym, że reprezentacja kobiet to nie jest jeszcze ten poziom organizacji, co kadra Nawałki. Trenerzy zajmują się nie tylko nią. Każdy z członków sztabu prócz tego pracuje w klubie. W wolnym czasie – którego nie ma za wiele – staram się pomagać trenerowi Stępińskiemu. Na ile jestem w stanie, jadę na jakąś obserwację, podglądam zawodniczki, które będą powoływane na mecze eliminacji mistrzostw świata. Jestem odpowiedzialny za analizę gry przeciwnika. Wykorzystując materiały wideo, staram się na bieżąco to robić, by na każde zgrupowanie mieć dokładne informacje o najbliższym rywalu. Kobieca piłka ma za sobą świetny rok. Odkąd kadrę przejął trener Stępiński, nie zostało przegrane ani jedno spotkanie. Jest widoczny wyraźny progres zawodniczek. Z przymrużeniem oka, porównuję to do drużyny Adama Nawałki, który przejmował ją, będąc w rankingu FIFA daleko. Teraz jest zupełnie inaczej. Obok rozwoju drużyny równolegle szedł rozwój zawodników. Dzięki temu reprezentacja mogła iść do przodu. Tak samo jest u nas.
Odra i kadra kobiet nie będą ze sobą kolidować?
– Trzy razy. Mamy w planach trzy zgrupowania – po jednym we wrześniu, październiku i listopadzie. Do końca rundy w Odrze opuszczę więc trzy mecze, co zostało wpisane w mój kontrakt. Działacze klubu nie traktują tego jako problem, a wręcz nobilitację, reklamę nie tylko dla mnie ale i Odry, że osoba ze sztabu reprezentacji pracuje też w Opolu.
Myśli pan o pracy w roli samodzielnego trenera?
– Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie. Myślę, myślę, ale nie jest to cel na – dajmy na to – najbliższe 2-3 lata. Akurat we wrześniu startuje kurs na licencję UEFA Pro. Jestem w trakcie składania dokumentów. Samo złożenie wniosku nie jest równoznaczne z przyjęciem, bo miejsc w Szkole Trenerów jest 24, a chętnych – zdecydowanie więcej. Na pewno chciałbym zrobić to z myślą o osobistym rozwoju, a w dalszej perspektywie – być może pracy pierwszego trenera. To moja długofalowa wizja, ale nie priorytet „na już”.
To tak na koniec, przechodząc do spraw dzisiejszych. Wygraną z Górnikiem Łęczna aż 3:0 zawiesiliście sobie poprzeczkę wysoko?
– I co mam odpowiedzieć? Że lepiej by było wygrać 1:0? I wtedy oczekiwania byłyby mniejsze? Włożyliśmy w ten pierwszy mecz serce, zespół był bardzo zaangażowany, chącc zmazać plamę z fatalnego występu w Nowym Dworze Mazowieckim. To się udało, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. To trzy punkty – i nic więcej. Trzeba ich zdobyć około 40, by się utrzymać, więc potrzebujemy jeszcze kilku takich wygranych, by zbliżyć się do utrzymania, a potem być może pomyśleć o czymś więcej. Cieszy fakt, że z Górnikiem drużyna wyglądała dobrze i koncepcje, model gry, który wdrażamy, stają się widoczne gołym okiem. Jedne elementy wychodzą lepiej, inne gorzej, ale widać progres, a to dla nas najważniejsze.
Pogoń Siedlce – Odra Opole
2. kolejka I ligi
sobota, 5 sierpnia, godz. 17:00, stadion w Siedlcach
Sędziuje: Jacek Małyszek (Lublin).
foto: Michał Chwieduk