Bramkarz Artur Haluch, głosami kibiców został wybrany zawodnikiem marca. Dzisiaj zamieniliśmy kilka słów z bramkarzem niebiesko-czerwonych.
W spotkaniach rozegranych wiosną zanotowałeś 3 czyste konta i obroniony rzut karny. Jest zadowolony z meczów rozegranych po zimie?
– Nie mogę być zadowolony, ponieważ jesteśmy na miejscu spadkowym. Czyste konta cieszą, ale nie w takim momencie gdzie się znajdujemy. Zamienił bym to na lepszą zdobycz punktową.
Jak przebiega rywalizacja z Dominikiem Kalinkowskim? Jest Warszawska rywalizacja, czy nakręcacie się nawzajem?
– Rywalizacja to naturalna sprawa. Myślę, że nakręcamy się pozytywnie. Każdemu zależy na dobru ogółu. Kali jak bronił wspierałem go jak mogłem i tak samo On mnie wspiera jak ja gram.
Trener Nocoń dał Tobie jasny sygnał, że będziesz jedynką, czy przed każdą przedmeczową odprawą jest dreszczyk niepewności?
– Wyniki są średnie, więc zawsze mogą być zmiany. Nigdy nie ma pewności kto wyjdzie w pierwszym składzie. Zawsze trzeba być gotowym, ale przed meczem na treningu mniej więcej wiadomo jaki może być przewidywalny skład.
Wiosną punktujecie lepiej niż jesienią, ale rywale w walce o utrzymanie też walczą w każdym meczu. Jakie są nastroje w drużynie?
– To jest sport – nikt nie odpuszcza, zawsze ciężej się gra o utrzymanie. Nastroje w drużynie są bojowe, zdajemy sobie sprawę, że zawiedliśmy ostatnio, ale nikt nie spuszcza głowy. Będzie walka do końca! Każdy wie, że margines błędu się wyczerpał i trzeba pokazać charakter w tym trudnym momencie.
W Odrze z bramkarzami pracował Adam Kania, teraz Marcin Feć, kto miał wpływ na Twój rozwój wcześniej?
– Połowę przygody z piłką spędziłem w Legii Warszawa i tam mnie wychowano. Było dużo trenerów, ale pierwszym był Marcin Muszyński. On pokazał mi od podstaw jak to wygląda. Na pewno miałem przyjemność trenować z trenerem Dowhaniem, u którego bardzo dużo się nauczyłem. Tak naprawdę każdego z trenerów musiał bym wymienić, bo od każdego coś wyniosłem.