– Myślimy długofalowo, lecz nie zapominając też o tym, co jest tu i teraz – mówi trener Odry Opole.
Przed sezonem stwierdził pan, że letnie okienko transferowe – wskutek braku czasu – nie wyglądało jeszcze tak, jak docelowo by pan sobie tego w Odrze życzył. Czy można dziś powiedzieć, że to zimowe zostało przygotowane lepiej?
– Myślę, że tak. Przeprowadziliśmy więcej obserwacji, lepiej też znamy potencjał zespołu, bo w końcu jesteśmy ze sobą już pół roku. Wiadomo, że negocjacje cały czas trwają. Rzadko bywa tak, że kontraktuje się wszystkich piłkarzy ze szczytu listy życzeń. To życie napisze scenariusz i odpowie, czy uda nam się pozyskać tych zawodników, o jakich zabiegamy.
Ilu nowych twarzy możemy się spodziewać?
– Nie chcę mówić o liczbach. Na pewno nie będzie ich dużo. Nie chodzi nam o rewolucję, ale wiemy, że zespół trzeba wzmocnić. Każdy z piłkarzy, który do nas przyjdzie, ma okazać się wzmocnieniem, a nie tylko uzupełnieniem. A czy będzie ich dwóch, trzech? Nie ma znaczenia. Liczy się jakość, a nie ilość.
Jakie pozycje trzeba zasilić?
– Ja oczywiście je znam, ale za wcześnie, by o tym mówić. Nie chciałbym szerzej o tym opowiadać, zanim nie zakontraktujemy nowych zawodników.
Jaką diagnozę postawił pan dla słabszej wynikowo końcówki ligowej jesieni?
– Nie mogłoby tu mnie już być, gdybym tej diagnozy nie miał, ale to nie jest czas, by się nad tym rozwodzić. Musimy pracować i usprawnić to, co nie funkcjonowało. Po kilku słabszych meczach, sama końcówka była już lepsza. Szkoda, że nie zagraliśmy z Wigrami, bo jechalibyśmy do Suwałk pełni optymizmu. Kilka dni wcześniej mimo bardzo trudnych warunków kontrolowaliśmy pucharowy mecz z Wisłą Sandomierz. Niektóre ligowe spotkania, które przegrywaliśmy, „łamały” się dla nas w przykry sposób. Po analizie wyszło, że jesteśmy jedynym pierwszoligowcem, przeciw któremu podyktowano aż dziewięć rzutów karnych! Mniej więcej do połowy z nich mogę mieć wątpliwości. Czy to na Sandecji, czy z Rakowem Częstochowa, te karne miały miejsce w newralgicznych momentach. Ale podchodzę do tego bardzo spokojnie. Pracujmy.
Jak bardzo pozycja w tabeli determinuje obecnie plany transferowe?
– Nawet jeśli bylibyśmy w innym miejscu, wyżej, działalibyśmy tak samo. Nie przygotowujemy tego od miesiąca czy dwóch. Już we wrześniu, tuż po zakończeniu letniego okienka, zastanawialiśmy się, co możemy zrobić zimą dla rozwoju Odry i tego, co przez trzy lata chcemy zbudować. Myślimy długofalowo, ale nie zapominając o tym, co jest tu i teraz.
Jak zapatruje się pan w kontekście tego okresu przygotowawczego na krótkoterminowe wypożyczanie zawodników z ekstraklasy?
– Jeśli będziemy chcieli wypożyczać, to zrobimy wszystko, by czynić to na rok. Czasem jednak nawet i półroczne wypożyczenie, które wzmocni rywalizację, może wyjść zespołowi na plus.
Jak często zerkał pan na tabelę Pro Junior System, w której jesteśmy na 6. miejscu?
– Raz – po ostatnim meczu. Nie muszę częściej. Żebyśmy mieli jasność: chcemy być wysoko w PJS, ale nasi młodzieżowcy nie grają w liczbie dwóch czy trzech tylko dlatego, by nabijać punkty. Oni wygrywają sportową rywalizację. Cieszy mnie, że są na tyle sprawni, aby walczyć o miejsce z seniorami. Miło byłoby być w PJS jak najwyżej, bo to zawsze wartość dodana. Chcemy być zespołem uchodzącym za taki, który gra młodymi, ale ci młodzi muszą to sobie wywalczyć.
Jak ważne było to, by zorganizować zimą zgrupowanie w Turcji?
– Już większość drużyn pierwszoligowych w przerwie między rundami wylatuje z Polski. Dla Odry akurat nie było to ostatnio normą, ale takie zgrupowanie jest bardzo ważne. Nie gramy przecież w lidze na sztucznych nawierzchniach, tylko naturalnych, do których trzeba przygotować organizm. Meczów zostało nam niedużo, dlatego trzeba być od razu w formie i gotowym do walki.
Jak odniesie się pan do zakontraktowania Dariusza Motały na stanowisko dyrektora sportowego?
– Uważam, że niezależnie od wszystkiego będzie to jeden z najlepszych transferów Odry w tym okienku. To wielka wartość dodana. Bardzo mocno cenię fachowość Darka. Jestem przekonany, że Odra dostanie pozytywnego kopa do przodu. Darek wniesie wiele doświadczenia i umiejętności do codziennego funkcjonowania klubu. Realizujemy też misję usprawniania struktur szkolenia młodzieży, poszukujemy nowoczesnych rozwiązań, w czym nowy dyrektor sportowy pomoże i pozytywnie wpłynie na rozwój Odry.
Czy to prawda, że służy pan też radą i podpowiedzią w trwających obecnie pracach projektowych nad nowym opolskim stadionem?
– Nie chodzi bynajmniej tylko o mnie. Jako klub zostaliśmy poproszeni o opinię na kilka tematów związanych z funkcjonalnością obiektu. Nie wpływamy tu oczywiście na nie wiadomo jak wielkie kwestie, ale zrobiliśmy burzę mózgów. Możemy służyć doświadczeniem, jako Odra przekazaliśmy nasze przemyślenia, by projekt był optymalny.
Zdradzi pan jakieś konkrety?
– Chodzi o detale dotyczące choćby pomieszczeń na stadionie, ciągów komunikacyjnych, różnych przejść. Pracowałem w wielu klubach i pamiętam, z czym na co dzień się borykaliśmy. Czasem przesunięcie niektórych pomieszczeń, przestawienie drzwi, może w przyszłości bardzo ułatwić życie.
Tak na koniec: czy podczas zimowego urlopu naładował pan baterie?
– Zawsze stawiam na wypoczynek z rodziną, bo trudno inaczej, gdy pracuje się poza domem. Moje dzieci są bardzo aktywne, zatem musiało być aktywnie.
foto: Mirosław Szozda