Przed sobotnią wizytą Stali Mielec przy Oleskiej, porozmawialiśmy z trenerem drużyny z Podkarpacia, a byłym bramkarzem i szkoleniowcem opolskiej jedenastki. Polecamy!

Z jakimi odczuciami czeka pan na wyjazd do Opola? To mecz jak każdy kolejny, czy jednak jest odrobina ekscytacji związana z powrotem na stare śmieci?
– Spędziłem w Odrze długi czas – zarówno jako zawodnik, jak i trener. Zawsze miło przyjeżdża się do Opola. Odwiedzałem stadion również jako kibic. Sentyment pozostaje, ale dziś jestem pracownikiem Stali Mielec i przyjeżdżam z nią na trudny teren. Odra przegrała u siebie tylko jeden mecz, a aż cztery wygrała.

To dla pana zaskoczenie?
– Dzieje się to, o czym mówiłem przed sezonem. Znam wielu piłkarzy Odry, znam trenera Smyłę i przed sezonem wymieniałem ją w gronie czarnych koni tej ligi. Oby szło jej nadal tak dobrze… Choć może niekoniecznie w sobotę.

Lekko uśmiecha się pan jeszcze, patrząc na skład Odry, z Rafałem Brusiłą, Mateuszem Perońskim czy Tomaszem Wepą, których sprowadzał pan do klubu?
– Tworzenie Odry to zasługa wielu ludzi, których zasługi są nieporównywalnie większe niż moje. Przejąłem zespół po spadku z drugiej ligi zachodniej, w bardzo trudnym momencie. Wspólnie z prezesem Wysockim oraz wiceprezesami Wójcikiem i Gitlarem budowaliśmy drużynę. Jest jeszcze kilku zawodników, których prowadziłem. Zawsze powtarzałem, że mają potencjał na granie w wyższej lidze i swoimi występami tylko to potwierdzają.

Czy był moment, w którym żałował pan odejścia z Odry, które dokonało się w styczniu 2016 roku?
– To była dla mnie niełatwa decyzja, ale zapadła w momencie, gdy moja sytuacja w Odrze była trudna.

Sytuacja może być trudna, gdy jest się liderem?
– Nie chcę tego rozwijać. Sądzę, że ludzie będący bardzo blisko Odry wiedzą, o co chodzi. Nie dokończyłem swojej pracy, bo stwierdziłem, że podejmę wyzwanie i pójdę do Zawiszy Bydgoszcz. Staram się nie oglądać za siebie. Czy to był błąd, czy nie? Pokaże życie, ale chciałem się rozwijać. Do tego potrzebne były trudne decyzje. A Odra? Wiedziałem, że sobie poradzi. Teraz pracuję w Mielcu. I jestem z tego bardzo zadowolony.

Latem ściągnął pan z Opola Szymona Przystalskiego oraz braci Mateusza i Waldemara Gancarczyków. Kto z nich daje Stali najwięcej?
– Najwięcej dawał Waldek, w którego zawsze wierzyłem. Był moim zawodnikiem w Czarnych Żagań, MKS-ie Oława i Odrze. Bardzo cenię tego piłkarza, ale zdarzyła się przykra sytuacja. Doznał bardzo ciężkiej, piłkarskiej kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych. Bardzo ubolewamy, bo to duża strata. Mateusz? Przyszedł do Stali, bo wiedziałem, że ma potencjał, ale ostatnimi czasy zaczął mocno się cofać. Miałem nadzieję, że w Mielcu się odbuduje i to jak na razie się udaje. Co do Przystalskiego – trafił do nas, jest zadowolony, dotąd zagrał tylko w Pucharze Polski, ale pracuje na swoją szansę.

Niedługo minie rok, odkąd przejął pan Stal. Wtedy drużyna była na dnie tabeli, dziś traci punkt do lidera z Chojnic. Jak to się robi?
– Sekret tkwi w pasji ludzi, którzy tu pracują. Dostrzegłem tę pasję już na rozmowie kwalifikacyjnej i dlatego podjąłem wyzwanie. Widziałem wiarę. To osoby, które są w klubie od rana do wieczora. One plus determinacja, ambicja piłkarzy doprowadziła do tego, że udało się utrzymać w pierwszej lidze.

Teraz chyba wyobraźnia jest jednak znacznie bardziej rozbudzona?
– Ta liga jest dziwna, trudna. W tej lidze trzeba po prostu grać w każdym spotkaniu o trzy punkty i spoglądać na tabelę tak naprawdę tylko po to, żeby w pierwszej kolejności się utrzymać. Na razie myślimy właśnie o tym. Jeśli to się uda, znajdziemy się w dobrym położeniu, to powalczymy o coś więcej. Póki co jednak – spokojna praca. Drugi rok dla beniaminka zawsze jest bardzo trudny. Nasz klub się rozwija. Trzeba mieć w futbolu dużo pokory, bo w tej lidze sytuacja może się odmienić w każdej chwili.

Mielec, Podkarpacie, to chyba wdzięczne miejsce dla futbolu. Jest zresztą analogia do Opola, bo Stal – tak jak Odra – odrodziła się po latach niebytu.
– Można tak to porównać. Myślę jednak, że wynik sportowy w Odrze poszedł szybciej niż infrastrukturalny. W Mielcu natomiast najpierw był infrastrukturalny, a do niego doszedł sportowy. Tym się różnimy. Jestem zdania, że miasto wojewódzkie, takie jak Opole, w którym jest taki głód piłki, przede wszystkim musi podjąć konkretne decyzje dotyczące powstania nowego stadionu. Wtedy naprawdę doczekamy momentów, w których u kibiców pojawi się gęsia skórka. Zapotrzebowanie na taki obiekt jest bardzo duże.

Jakiego meczu spodziewa się pan w to wczesne sobotnie popołudnie?
– Na pewno martwię się o boisko. W czwartek odbywało się na nim spotkanie Ruchu Zdzieszowice z Legią Warszawa. Jestem jednak przekonany, że mój serdeczny kolega, który zajmuje się murawą, zrobi wszystko, by było w dobrym, optymalnym stanie. Chcę, żeby to spotkanie zakończyło się sprawiedliwym wynikiem. I żeby nie było żadnych urazów, by wszyscy zeszli do szatni zdrowi.

Odra Opole – Stal Mielec
10. kolejka Nice 1 Ligi
sobota, 23 września, godz. 12:45, stadion przy ul. Oleskiej 51

Sędziuje: Wojciech Myć (Lublin).

foto: Michał Chwieduk