Choć początek meczu tego nie zapowiadał Odra zagrała dzisiaj nieco słabiej, lecz nie zasłużyła na tak wysoką porażkę.
Jeżeli po 13 kolejkach bez przegranej ktoś liczył, że taka sytuacja jest „Niebiesko-Czerwonym” dana już na zawsze, niestety się pomylił.
Pierwsza strata wszystkich punktów musiała kiedyś nadejść, a wspaniale rozpoczęty i kontynuowany sezon odczarowała Olimpia Zambrów.
* * *
Odra rozpoczęła jak zwykle z dużym animuszem, prawą stroną popędził Trznadel, wózek pociągnął dalej Brusiło, ale piłkę wrzuconą w pole karne ściągnął z głowy Marka Gancarczyka jeden z obrońców. Chwilę później świetnie wyłuskał piłkę Bodzioch, idealnie, prostopadle zagrał do Marka Gancarczyka, skończyło się jednak na zamieszaniu w polu karnym. Za moment na prawej flance ponownie szalał Trznadel, dodatkowo popisał się pięknym dryblingiem, lecz po dośrodkowaniu na czystą pozycję, nikt z naszych zawodników nie przejął piłki.
Odra cały czas atakowała, a w 19 i 28 minucie groźnymi strzałami z dystansu popisał się Marek Gancarczyk, wciąż jednak nie były to uderzenia w światło bramki.
Olimpia pierwsze poważniejsze podejście pod bramkę Weinzettela przedsięwzięła w 12 minucie, lecz wyglądało to tak jakby gościom brakowało wiary w powodzenie akcji.
Wspomniany obraz gry utrzymywał się przez dłuższy czas, ale od pewnego momentu także atakom opolan zaczęło brakować przysłowiowego zęba, co miało wyraźny wpływ na dalsze losy meczu.
W 32 minucie groźnie strzelał Artur Bogusz i było to pierwsze ostrzeżenie, bo od tej chwili goście coraz pewniej czuli się na boisku, a pod koniec pierwszej połowy wyszli niestety na prowadzenie. Atak lewą stroną przyszedł Olimpii dość łatwo, wystarczyły dwie klepki i dwa zwody, aby Bartosz Biel w asyście 3 obrońców oddał skuteczny strzał na długi słupek bramki Tobiasza Weinzettela.
Najbliżej strzelenia gola dla Odry był w 39 minucie Marek Gancarczyk, gdy w dobrym stylu oszukał dwóch obrońców i posłał w stronę bramki podkręconą piłkę, niestety minimalnie chybiając.
Ledwo rozpoczęła się pierwsza minuta drugiej połowy „prawie” wejście smoka miał Dawid Wolny, który pojawił się na boisku po przerwie. Podanie od Waldka Gancarczyka „Joker” przejął na linii środkowej, przebiegł z piłką pół boiska, ale atakowany w polu karnym przez 3 obrońców odegrał do Staronia, ale i tam górą był defensor gości.
Gdyby choć jedna z tych lub wcześniejszych akcji zakończyła się powodzeniem, to spotkanie mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Niestety następne gole strzelali też tylko goście.
Najpierw, podczas wykonywania rzutu wolnego, sędzia dopatrzył się zagrania ręką stojącego w murze Łukasza Staronia, karnego na gola zamienił Artur Bogusz, a następnie po rzucie rożnym piłkę na raty wpakował do opolskiej bramki Sebastian Szerszeń (pierwsze uderzenie z linii bramkowej wybił Winiarczyk).
Niekorzystny wynik próbował odwrócić między innymi Mateusz Bodzioch, który z kilku metrów celnie i kąśliwie główkował, ale piłkę „z bramki” wybił Bartosz Osoliński. W rewanżu strzelali goście i Weinzettelowi z trudem udało się przenieść piłkę ponad poprzeczką.
Olimpia była dzisiaj bardzo dobrze poukładana, nieco odpuściła skrzydła, na rzecz zagęszczenia środka, a jej piłkarze grali w ciągłym kontakcie z przeciwnikiem, co wystarczyło do skutecznej obrony. Kluczem do sukcesu były jednak bramki, te strzelone przez Olimpię i te nie strzelone przez Odrę. Zambrowianie udowodnili, że 7 punktów w 3 poprzednich kolejkach nie było dziełem przypadku, a kibicom w Opolu pozostaje mieć nadzieję, że podobnie jak po porażce w Pucharze Polski (Odra – Siarka Tarnobrzeg 0:3), nastąpi teraz 13 kolejek tłustych.
Danie z trzech straconych bramek, przyprawione pięcioma żółtymi kartkami nie należy do lekkostrawnych, trzeba więc przełknąć je szybko i z godnością, a w kolejnych meczach wrócić do sprawdzonego menu.