Trener Odry Opole ocenia przegrany na inaugurację wiosny wyjazdowy mecz z Miedzią Legnica.
– Konferencja się zaczyna i jest za pięć 11 – jak w ekstraklasie. Mówię to nie przez przypadek. Uważam, że jak na te warunki – inaugurację rundy, mroźny klimat – było to bardzo fajne, ciekawe widowisko. Często bywa, że w takich uczestniczymy, ale nie zdobywamy punktów. Zespół zaprezentował się przyzwoicie. Jestem z chłopaków dumny, że od początku do końca chcieli grać w piłkę, stworzyli kilka sytuacji. Przegrywamy jednak i to nas boli. Myślę, że przyjdzie też taki moment, kiedy Odra w tego typu meczach będzie punktowała: z przeciwnikiem teoretycznie wyżej na papierze notowanym, z „nazwiskami”. Dzisiaj nie było widać ogromnej różnicy, prócz tego, że skuteczność na pewno była po stronie Miedzi. Poza tym powiedziałbym, że spotkały się dziś porównywalne zespoły – przekonywał trener Mirosław Smyła.
– To była jedna bitwa, a nie wojna. Wojny dzisiaj nie przegraliśmy. Mamy świadomość, że trwa odbudowa Odry do poziomu, jaki marzy się kibicom. W planach jest stadion, dalsze inwestycje. To jest dobre. W Legnicy dziś jest już piękny jak na potrzeby miasta obiekt. Boisko? Pamiętam, że gdy przyjeżdżałem tu z innymi zespołami, nie było dobrej jakości. Dziś to dywan. W pewnych momentach czuło się klimat, atmosferę i ekstraklasowy poziom piłkarski. Wracamy jednak z porażką. To boli – dodawał Smyła.
– Uważam, że czynimy postępy. Pewne ruchy personalne nie są jednak na naszą kieszeń. Muszę to szanować i szanuję, bo najważniejsze jest dobro klubu. W Legnicy marzy się od kilku lat i ku temu podejmuje pewne decyzje. Potem przychodzi w meczu taka chwila, gdy jest 2:1, gra jest wyrównana, wszystko może się zdarzyć, szukamy swoich sytuacji – a pojawia się Piątkowski, obraca z piłką i zamyka wynik na 3:1. To decydujące momenty. Jakość indywidualna piłkarza ma potem wpływ na końcowy rezultat – zakończył trener Odry.
foto: Mirosław Szozda