Na inaugurację wiosny w Nice 1 Lidze ponosimy porażkę w Legnicy. Jedynego gola dla niebiesko-czerwonych strzelił Vaclav Cverna.
Pamiętamy, że po sierpniowym meczu z Miedzią napisaliśmy (chyba nawet w tytule), że „tak przegrać – to nie wstyd!”. W zasadzie teraz moglibyśmy nawet i powtórzyć te słowa. Jesienią skończyło się 2:4 i nasz zespół jako pierwszy objął prowadzenie, a po stracie trzech bramek był jeszcze w stanie złapać kontakt i podtrzymać emocje. Teraz tych emocji było nieco mniej, bo Miedź długimi fragmentami kontrolowała boiskowe wydarzenia, ale w stronę co większych pesymistów już teraz możemy tylko zaapelować o chłodną głowę.
Śmiemy nawet zaryzykować stwierdzenie – choć to okaże się dopiero w czerwcu – że mógł to być jeden z najtrudniejszych meczów, jaki znajduje się we wiosennym rozkładzie jazdy Odry. O drużynie z Legnicy nie przez przypadek wypowiadano się bardzo ciepło, podkreślając jej potencjał. Jak na realia Nice 1 Ligi, poprzeczka przed niebiesko-czerwonymi została zawieszona bardzo, bardzo wysoko. Strąciliśmy ją, ale w stylu, którego – wracamy do początku – na tle jednego z głównych kandydatów do awansu nie powinniśmy się wstydzić.
Spotkanie inaugurujące wiosnę na zapleczu ekstraklasy było bardzo dobrym widowiskiem, które z przyjemnością oglądali zapewne również i postronni obserwatorzy. Zaczęło się dla Odry bardzo obiecująco. Miedź przez pierwsze 3-4 minuty nie potrafiła wyjść z własnej połowy (w 25. sekundzie „centrostrzał” Marcina Wodeckiego sparował na korner Łukasz Sapela). Gdy już jednak z tej połowy wyszła, pokazała moc. Duet rosłych napastników w postaci Fabiana Piaseckiego i Mateusza Piątkowskiego (obaj wpisali się na listę strzelców, ten drugi – dwukrotnie), do tego bardzo kreatywna, hiszpańsko-fińska druga linia: Omar Santana, Marquitos, Petteri Forsell… Nie mamy wątpliwości, że ci piłkarze będą sprawiać wielkie problemy niejednemu rywalowi. Nie tylko Odrze. Nim Miedź wyszła na prowadzenie, dwukrotnie mogliśmy mówić o wielkim szczęściu. Świetne sytuacje marnowali Santana i Marquitos. Ten pierwszy uderzył nad poprzeczką, ten drugi – obok słupka. Podopieczni Mirosława Smyły odgryźli się „główkami” Mateusza Bodziocha i Szymona Skrzypczaka, nie tworząc jednak większego zagrożenia dla golkipera miejscowych.
Nasz dramat rozegrał się między 24. a 27. minutą. Najpierw Marquitos przedarł się środkiem pola, wypuścił w polu karnym Forsella, ten zagrał wzdłuż bramki, a przytomnie zachował się Piasecki i „na wślizgu” wpakował piłkę do siatki. Chwilę później było już 2:0. Bodzioch nie zdołał przeciąć dalekiego podania Santany w stronę Piątkowskiego, a snajperowi Miedzi tylko w to graj. Strzelił mocno, w światło bramki i Mateusz Kuchta został pokonany po raz drugi.
Nasza drużyna leżała już na deskach, ale pozbierała się. Pokazała charakter. Końcówka pierwszej połowy należała do niebiesko-czerwonych. W 33. minucie, po centrze Wodeckiego, Mateusz Peroński „główkował” z bliska, a Sapela świetną interwencją nie dopuścił do zdobycia kontaktowej bramki. W 37. minucie Szymon Skrzypczak po zgraniu głową Nowaka uderzył wolejem obok słupka. Aż wreszcie nadeszła 44. minuta. Z wolnego dośrodkował Wodecki, a w polu karnym jak rasowy snajper zachował się Vaclav Cverna. Czeski stoper ze spokojem przyjął piłkę i posłał ją do siatki, uszczęśliwiając liczną grupę fanatyków Odry, ale z pewnością nie uszczęśliwiając… Dominika Nowaka, trenera Miedzi, przed rokiem współpracującego z nim w Wigrach Suwałki. Szliśmy za ciosem. Po kornerze egzekwowanym przez Rafała Niziołka i strąceniu futbolówki przez Bodziocha, sporo miejsca miał Skrzypczak. Uderzył tak, jak należy, lecz świetną interwencją na remis nie pozwolił Sapela.
W drugiej połowie Odra od razu starała się podkręcić tempo, ale gospodarze wybijali nas skutecznie z uderzenia i z czasem przejmowali coraz większą kontrolę nad grą. W 57. minucie po raz drugi do siatki trafił Piasecki, ale arbiter uznał, że w wyskoku faulował Cvernę i gola nie uznał. Chwilę później podskoczyliśmy wszyscy po uderzeniu z dystansu Łukasza Winiarczyka. Piłka przeleciała minimalnie nad poprzeczką. W 69. minucie znów gospodarze mieli jednak dwie bramki zapasu. Mateusz Piątkowski pokazał jak na dłoni, dlaczego zimą, gdy odchodził z Wisły Płock, ustawiła się kolejka klubów Nice 1 Ligi chętnych na jego usługi. Po podaniu Marquitosa był w polu karnym plecami do naszej „świątyni”, ale poradził sobie z Cverną i plasowanym strzałem nie dał Kuchcie większych szans.
Niebiesko-czerwoni co prawda nie złożyli broni – po ładnej centrze Roberta Trznadla, zbyt lekko uderzył Bartłomiej Maćczak – ale więcej goli tego chłodnego późnego wieczoru już nie padło. Miedź pokonała nas po raz drugi w tym sezonie, zrównała się z nami punktami i dzięki lepszemu bilansowi bezpośrednich starć to ona plasuje się teraz na pozycji wicelidera.
Zwieszać głów jednak nie możemy – tym bardziej, że przecież do kolejnych meczów powinniśmy przystąpić mocniejsi. Dziś zadebiutowało co prawda w Odrze dwóch zawodników pozyskanych zimą, ale Sebastian Bonecki i Tomas Mikinicz weszli na boisko z ławki rezerwowych. David Ledecky znalazł się jeszcze poza „osiemnastką”, zaś Mateusza Czyżyckiego z gry wyeliminowała przebyta choroba. Za tydzień po kartkowej pauzie środek pola zasili Jakub Habusta. Na pierwsze promyki ligowej wiosny na naszym stadionie czekamy więc z niecierpliwością. 10 marca, w sobotę, o 15:00, podejmiemy Puszczę Niepołomice, która w ten weekend przełożyła swój mecz z GKS-em Katowice.
Wszyscy na Oleską!
Protokół meczowy
20. kolejka Nice 1 Ligi
piątek, 2 marca, godz. 20:45, stadion im. Orła Białego w Legnicy
Miedź Legnica – Odra Opole 3:1 (2:1)
1:0 – Piasecki, 24 min
2:0 – Piątkowski, 27 min
2:1 – Cverna, 44 min (asysta Wodecki)
3:1 – Piątkowski, 69 min
Sędziował Paweł Pskit (Łódź). Widzów 2641.
Miedź Legnica: Sapela – Zieliński, Bożić, Osyra, Kwame – Marquitos (75. Mystkowski), Purzycki, Forsell, Santana – Piasecki, Piątkowski (90+3. Idzik).
Trener Dominik NOWAK.
Odra Opole: Kuchta – Trznadel, Cverna, Bodzioch, Winiarczyk – Peroński (70. Wepa), Nowak (78. Bonecki) – Maćczak, Niziołek, Wodecki (78. Mikinicz) – Skrzypczak.
Rezerwowi: Weinzettel, Kowalski, Żagiel.
Trener Mirosław SMYŁA.
Żółte kartki: Purzycki – Trznadel, Cverna.
foto: B. Hamanowicz/miedzlegnica.eu